Byli łatwym celem, bo wyspa jest bardzo mała. Ma tylko kilometr obwodu, nie było więc gdzie uciec - powiedział TVN24 Finn-Org Hagensen, dziennikarz telewizji TV2, który był Utoya na kilka godzin przed masakrą, w której zginęło 85 osób.
Dziennikarz opisując wyspę powiedział, iż są na niej dwa domki - w jednym jest większa sala na zebrania, zamachowiec próbował tam zgromadzić ludzi w jednym miejscu, ale zrobili się podejrzliwi, nie chcieli dać się spędzić. - Ale to i tak jest mała wyspa, można ją objąć wzrokiem. Było tam 700 osób, on zabił kilkadziesiąt - powiedział Hagensen. - To musiał być niebywały koszmar - dodał.
"Wystrzelał cały magazynek"
Strzelanina zaczęła się w domku, potem zamachowiec - jak wyjaśnił dziennikarz - przemieścił się na przystań. - To wszystko trwało więc około godziny. Ofiary nie miały żadnej drogi ucieczki. Dlatego ci młodzi ludzie, mający po 13-14 lat, próbowali uciekać wpław, w desperacji wbiegali do wody i próbowali płynąć, byli łatwym celem - powiedział Hagensen.
I dodał, że zabójca wystrzelał cały magazynek, kiedy zatrzymała go policja, nie miał już żadnej amunicji.
Hagensen podkreślił, że to wielki szok dla wszystkich. - Akt, którego dokonał (32-letni Norweg - red.), by w pewnym sensie aktem politycznym - ocenił, dodając, że być może był drugi sprawca, ale - jak zastrzegł - są to na razie tylko spekulalcje.
mac/tr
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/East News