Były minister obrony Niemiec Thomas de Maiziere podczas uroczystego pożegnania się z resortem, w środę wieczorem w Berlinie, zdecydowanie odrzucił zarzuty partnerów z NATO, dotyczące rzekomej niechęci Bundeswehry do udziału w międzynarodowych misjach.
- Nikt w Europie nie powinien pouczać Niemiec o tym, w jakiej formie i w jakim zakresie uczestniczą w międzynarodowych misjach. Dotyczy to także Francji i Wielkiej Brytanii - powiedział de Maiziere. Zaznaczył, że Niemcy są "kilkakrotnie bardziej zaangażowane" w wojskowe działania za granicą niż Francja.
Rząd bardzo skuteczny
- Niemcy akceptują swoje zobowiązania, chociaż wywiązanie się z nich jest trudne ze względu na sytuację w polityce wewnętrznej - wyjaśnił odchodzący minister. W nowym gabinecie Angeli Merkel, który rozpoczął pracę 17 grudnia, de Maiziere objął tekę ministra spraw wewnętrznych. De Maiziere podkreślił, że niemiecki rząd nigdy jeszcze nie poniósł porażki podczas głosowań w parlamencie o udziale Bundeswehry w misjach międzynarodowych. Jak pisze agencja dpa, minister przypomniał w ten sposób Brytyjczykom o przegranym głosowaniu w sprawie interwencji w Syrii w sierpniu zeszłego roku. Zgodnie z niemiecką konstytucją każda akcja Bundeswehry poza granicami kraju wymaga zgody Bundestagu. Minister zaznaczył, że Niemcy, jako pierwszy kraj, zapowiedziały kontynuację swojego zaangażowania w Afganistanie, po wycofaniu stamtąd w 2014 roku oddziałów bojowych - "większe niż jakikolwiek inny europejski kraj, w tym także Wielka Brytania". W misjach za granicą uczestniczy obecnie 4,9 tys. niemieckich żołnierzy; najwięcej (ponad 3 tys.) w Afganistanie. - Jako urzędujący minister obrony nie sformułowałbym swoich myśli w ten sposób, ale tak właśnie myślałem - zauważył de Maiziere, wzbudzając wesołość wśród uczestników ceremonii. De Maiziere kierował resortem obrony od wiosny 2011 roku.
Autor: //gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: bundeswehr.de