Brytyjska minister edukacji Justine Greening poinformowała w niedzielę, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom rząd Theresy May nie planuje wprowadzenia obowiązku przygotowywania i publikowania imiennych list obcokrajowców pracujących w brytyjskich firmach.
Według nowych planów rządu zestawienia mają być przygotowywane tylko w celach statystycznych, aby wykryć, jakich umiejętności brakuje brytyjskim pracownikom.
- Celem tej reformy jest zrozumienie, w jakich obszarach kraju istnieją braki w wykształceniu pracowników - tłumaczyła w niedzielę Greening. Jak wyjaśniała, chodzi o dane, które "potwierdzą, że pracodawcy nie zatrudniają lokalnych pracowników w takim stopniu, w jakim by mogli". Zdaniem minister ma to "pozwolić (rządowi) na dostosowanie przepisów w tych dziedzinach i reakcję na ten problem". Greening zaprzeczyła, jakoby proponowana reforma miała na celu potępianie firm zatrudniających wielu obcokrajowców.
W podobnym tonie wypowiedział się minister obrony Michael Fallon, który na antenie radia BBC 5 oświadczył, że może zapewnić, iż nie dojdzie do sytuacji, w której firmy będą poproszone o podanie nazwisk i opublikowanie danych zagranicznych pracowników.
Na początku tygodnia brytyjska minister spraw wewnętrznych Amber Rudd zapowiedziała, że do konsultacji społecznych skierowany będzie projekt wymagający od pracodawców prowadzenia publicznej, imiennej ewidencji pracowników pochodzących spoza Wielkiej Brytanii, a także wprowadzający szereg rozwiązań korzystniejszych dla brytyjskich pracowników niż obcokrajowców.
Ostra krytyka pomysłu
Propozycja Rudd została skrytykowana przez przedstawicieli wszystkich partii politycznych, którzy zwracali uwagę na radykalizację języka i działań rządu wobec obcokrajowców mieszkających w Wielkiej Brytanii. We wspólnym oświadczeniu partia Zielonych, walijska Plaid Cymru i Szkocka Partia Narodowa nazwały retorykę rządu "najbardziej toksyczną pośród wszystkich rządów", które pamiętają.
- Następnym razem może ogłosicie obowiązek wytatuowania im numerów na ramionach? - kpił z planów rządowych doradca byłego premiera Davida Camerona, Steve Hilton. Z kolei dziennikarz James O'Brien z radia LBC zrobił furorę w internecie, gdy na antenie radia zestawił plany Rudd z tekstem drugiego rozdziału "Mein Kampf" Adolfa Hitlera o różnicach między obywatelami a migrantami ekonomicznymi.
W mediach społecznościowych propozycję krytykowali też m.in. dziennikarze "Financial Times", "The Times" i "The Telegraph", a w gazetach swoje wątpliwości wyrażali także liderzy biznesowi, w tym przedstawiciele Brytyjskiej Izby Handlowej.
Według sondażu YouGov 50 proc. Brytyjczyków popiera zmodyfikowaną propozycję Rudd, według której firmy miałyby obowiązek informować o tym, jaki odsetek ich pracowników stanowią obcokrajowcy. Przeciwnego zdania jest 26 proc. obywateli.
Autor: iwan\mtom / Źródło: PAP