Brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało w poniedziałek ambasadora Iranu, aby przekazać mu protest w sprawie zatrzymania w sobotę brytyjskiego ambasadora w Teheranie - poinformował rzecznik premiera Borisa Johnsona. Londyn domaga się od strony irańskiej "zapewnień, że to się nigdy więcej nie powtórzy". Z kolei irańskie MSZ zagroziło wydaleniem ambasadora Wielkiej Brytanii w Teheranie w przypadku kolejnego "błędu" Londynu - pisze AFP.
Brytyjski ambasador w Iranie Robert Macaire został w sobotę zatrzymany przez policję na nieco ponad godzinę w związku z jego rzekomym udziałem w demonstracji przeciw władzom irańskim. Zarzucono mu podżeganie mieszkańców do antyrządowych wystąpień.
- Było to niedopuszczalne naruszenie konwencji wiedeńskiej (o stosunkach dyplomatycznych - red.) i musi zostać zbadane. Domagamy się pełnych zapewnień ze strony irańskiego rządu, że to się nigdy więcej nie powtórzy. Ministerstwo spraw zagranicznych wezwało dziś ambasadora Iranu, aby przekazał nasz zdecydowany sprzeciw - oświadczył rzecznik rządu Borisa Johnsona.
Brytyjskie MSZ już w sobotę, bezpośrednio po zatrzymaniu dyplomaty, ostro potępiło zatrzymanie ambasadora. "Aresztowanie naszego ambasadora w Teheranie bez podstaw i wyjaśnień jest rażącym naruszeniem prawa międzynarodowego" - napisał w oświadczeniu minister Dominic Raab.
Dodał, że Iran znajduje się na rozdrożu - może nadal podążać w kierunku politycznej i ekonomicznej izolacji lub zaangażować się w dyplomatyczny proces deeskalacji napięcia.
Irańskie MSZ grozi wydaleniem ambasadora
Jak wyjaśniał resort dyplomacji w Teheranie, miało to związek "z jego niekonwencjonalnym zachowaniem polegającym na udziale w nielegalnym proteście w sobotę".
W poniedziałek irańskie MSZ zagroziło wydaleniem ambasadora Wielkiej Brytanii w przypadku kolejnego "błędu" Londynu - pisze AFP.
"Iran wzywa do natychmiastowego zaprzestania wszelkich działań prowokacyjnych, podejmowanych przez ambasadę brytyjską w Teheranie" - brzmi oświadczenie irańskiego MSZ.
Resort ostrzegł, że reakcja irańskiego rządu w przypadku kolejnego podobnego zdarzenia "nie ograniczy się do wezwania ambasadora".
"Poszedłem na czuwanie w intencji ofiar"
Ambasador we wpisie na Twitterze zaprzeczył, by uczestniczył w demonstracji. "Poszedłem na wydarzenie określane jako czuwanie w intencji ofiar tragedii ukraińskiego samolotu. Opuściłem miejsce pięć minut po tym, gdy zaczęto wznosić okrzyki" - zapewnił.
Wiec w Teheranie został zorganizowany, gdy rząd irański przyznał, że jego armia przez pomyłkę zestrzeliła ukraiński samolot pasażerski ze 176 osobami na pokładzie. Wśród ofiar było czterech obywateli Wielkiej Brytanii irańskiego pochodzenia. W manifestacji wzięło udział ponad 1000 osób.
Thanks for the many goodwill messages. Can confirm I wasn’t taking part in any demonstrations! Went to an event advertised as a vigil for victims of #PS752 tragedy. Normal to want to pay respects- some of victims were British. I left after 5 mins, when some started chanting.
— Rob Macaire (@HMATehran) 12 stycznia 2020
Dzień później w manifestacjach na placu Azadi oraz przed politechniką imienia Amira Kabira w Teheranie uczestniczyło do kilku tysięcy ludzi. Jej uczestnicy domagali się ustąpienia najwyższych władz, w tym ajatollaha Alego Chamenei, w związku z okłamywaniem społeczeństwa.
Uczestnicy manifestacji wznosili okrzyki: "Najwyższy dowódco Chamenei! Przeproś i odejdź!", "Chamenei - morderco!", "Śmierć kłamcom!" i "Wstydźcie się!" oraz "Hańba!".
Policja użyła gazu łzawiącego, by rozproszyć manifestantów - poinformowała agencja Reutera w oparciu o doniesienia naocznych świadków.
W Teheranie odbywały się też akcje, które są jednoznacznie antyamerykańskie czy antyzachodnie. Przed ambasadą Zjednoczonego Królestwa zgromadziło się 200 osób, które po spaleniu brytyjskiej flagi wznosiły okrzyki: "Śmierć Wielkiej Brytanii", "Śmierć USA" i "Śmierć Izraelowi".
Autor: pp//rzw / Źródło: PAP