Zwołany na niedzielę 25 listopada szczyt 27 państw Unii Europejskiej obędzie się niezależnie od tego, czy porozumienie w sprawie brexitu upadnie w Londynie czy nie - twierdzi PAP, powołując się na źródła unijne. Brytyjskie media podają w piątek, że pięciu eurosceptycznych ministrów gabinetu Theresy May porozumiało się co do pozostania na stanowiskach i próby przekonania premier do renegocjacji umowy z UE.
- Specjalny szczyt 25 listopada odbędzie się niezależnie od rozwoju wypadków. Po pierwsze, chcemy wysłać sygnał do Londynu: państwa członkowskie też muszą dać zgodę na umowę. Po drugie, jeśli wszystko upadnie w Londynie, będziemy musieli przedyskutować dalsze kroki - powiedział unijny dyplomata w Brukseli, cytowany przez Polską Agencję Prasową.
Deklaracja w sprawie brexitu nadal nieuzgodniona
W piątek rano ambasadorowie 27 państw członkowskich Unii Europejskiej spotkali się, by rozmawiać na temat deklaracji politycznej dotyczącej przyszłych relacji unijno-brytyjskich. Dokument ten nie został jeszcze uzgodniony. Ma być częścią pakietu, który szefowie państw i rządów mają zatwierdzać 25 listopada.
- Negocjacje w sprawie deklaracji politycznej się toczą. Reszta jest w rękach Rady Unii Europejskiej - powiedział na codziennej konferencji prasowej w Brukseli rzecznik KE Alexander Winterstein.
Niektóre ze stolic poprosiły Komisję o uszczegółowienie zapisów, jakie mają się znaleźć w deklaracji, a także uwypuklenie ważnych dla nich spraw - wynika z doniesień ze spotkania ambasadorów. - Państwa członkowskie zwróciły się do Komisji Europejskiej o rozważenie ich komentarzy do zarysu deklaracji. Musimy uzgodnić ostateczny tekst - podkreślił rozmówca PAP.
Austriacka prezydencja zwołała kolejne spotkanie w formacie ambasadorów "27" na niedzielę. Do tego czasu stolice mają możliwość analizowania ponad 500-stonicowego projektu umowy. Dopiero w niedzielę ambasadorowie będą mogli zgłaszać ewentualne uwagi czy wnioski do tego tekstu, jeśli uznają to za konieczne.
Kryzys rządowy
Niepewna sytuacja polityczna w Wielkiej Brytanii wywołuje obawy co do tego, czy w Londynie będzie zgoda na porozumienie. Premier Theresa May stara się go bronić, ale sprawy nie ułatwia jej własna partia i zaplecze rządowe.
W czwartek siedmiu członków gabinetu Theresy May, w tym: ministrowie ds. brexitu Dominic Raab oraz pracy i emerytur Esther McVey, a także dwóch wiceministrów, dwóch doradców ministrów i wiceprzewodniczący Partii Konserwatywnej ustąpiło ze stanowisk. Zrobili to w proteście przeciwko przyjętemu dzień wcześniej projektowi umowy dotyczącej wyjścia z Unii Europejskiej.
Brytyjskie media podały w piątek, że pięciu innych eurosceptycznych ministrów w rządzie porozumiało się co do pozostania na stanowiskach i próby przekonania szefowej rządu do renegocjacji umowy z Unią Europejską w sprawie wyjścia ze Wspólnoty.
Informację jako pierwszy podał szef redakcji politycznej "Sunday Times" Tim Shipman, który zacytował na Twitterze źródło zbliżone do ministrów, które miało powiedzieć: "rezygnowanie i dołączanie do rebelii w niczym nie pomoże".
BREAKING: Gove, Fox, Grayling, Mordaunt and Leadsom have agreed collectively to stay and will work together “to get this in a better place” says a vg source. “Resigning and joining a rebellion is not going to help anything”.
— Tim Shipman (@ShippersUnbound) November 16, 2018
Wotum nieufności?
Jednocześnie z odejściami w rządzie, grupa eurosceptycznych posłów Partii Konserwatywnej skupionych wokół Jacoba Rees Mogga rozpoczęła proces składania listów domagających się wotum nieufności wobec May jako liderki ugrupowania. Do uruchomienia procedury konieczne są podpisy 48 posłów (15 proc. klubu parlamentarnego).
Do piątkowego poranka o złożeniu swojej noty poinformowało publicznie 20 deputowanych, ale media sugerowały, że rzeczywista liczba jest wyższa. Parlament nie obraduje w piątek i większość posłów przebywa w swoich okręgach wyborczych, gdzie konsultuje decyzje z szefami lokalnych struktur.
Portal Huffington Post i telewizja Sky News poinformowały za źródłami zbliżonymi do Partii Konserwatywnej, że ogłoszenie przygotowań do głosowania nad przyszłością May jest możliwe jeszcze w piątek. Jak podano, partyjni rzecznicy dyscypliny partyjnej zostali poproszeni o pozostanie w Londynie i przygotowanie się na taki scenariusz.
Do głosowania mogłaby dojść na początku przyszłego tygodnia.
Gdyby premier wygrała głosowanie wśród posłów Partii Konserwatywnej, zabezpieczyłaby swoją przyszłość na kolejne 12 miesięcy, w trakcie których jej krytycy nie mogliby ponownie rzucić jej wyzwania.
W razie porażki byłaby jednak zmuszona do ustąpienia z funkcji szefowej ugrupowania, a nowy lider zostałby automatycznie nowym premierem Wielkiej Brytanii.
Rzecznik szefowej rządu zapowiadał w czwartek, że gdyby doszło do uruchomienia procedury, May będzie się starała o zachowanie stanowiska.
Autor: ft//rzw / Źródło: PAP