Brytyjski Sąd Najwyższy uznał, że decyzja Borisa Johnsona o zawieszeniu parlamentu była niezgodna z prawem. Orzeczenie o niezgodności z prawem utrudni Johnsonowi spełnienie obietnicy doprowadzenia do wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej w obecnie obowiązującym terminie, czyli do 31 października. Izba Gmin zbierze się ponownie w środę o godz. 12.30 w Polsce.
Sędziowie uznali decyzję za niebyłą, co oznacza, że sesja parlamentu wciąż trwa oraz że Johnson wprowadził w błąd królową. Decyzja została podjęta przez wszystkich 11 sędziów jednomyślnie.
- Sędziowie odrzucili twierdzenie rządu, że zawieszenie parlamentu na pięć tygodni było po prostu standardową procedurą przygotowania do nowej mowy królowej [otwierającej nową sesje parlamentu - red.]. Dochodząc do takiego wniosku wskazali na prawo i obowiązek parlamentu, by zebrał się w tym kluczowym czasie w celu sprawowania nadzoru nad władzą wykonawczą i pociągania ministrów do odpowiedzialności - oświadczył spiker brytyjskiej Izby Gmin John Bercow.
- Zachęcam Borisa Johnsona, w historycznych słowach, by rozważył swoją sytuację... i stał się najkrócej urzędującym premierem, jakiego kiedykolwiek widzieliśmy - oświadczył lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn.
- Mocne orzeczenie sądu dowodzi, że Boris Johnson nie ma szacunku dla prawa. Po raz kolejny zostało to pokazane. Im szybkiej wznowimy naszą pracę, rzucając mu wyzwanie i pokonując go, tym lepiej - oświadczył minister ds. brexitu w laburzystowskim gabinecie cieni Keir Starmer. Wicelider Partii Pracy Tom Watson z kolei napisał na Twitterze: "Boris Johnson powinien zrezygnować".
- To potwierdza to, co już wiedzieliśmy - że Boris Johnson nie nadaje się do tego, by być premierem. Wprowadził w błąd królową i kraj. Wracam, by wznowić swoje obowiązki w Izbie i zatrzymać całkowicie brexit - powiedziała liderka Liberalnych Demokratów Jo Swinson.
Izba Gmin zbierze się ponownie w środę o godz. 12.30 w Polsce.
Historia zawieszenia
Pod koniec sierpnia królowa Elżbieta II na wniosek Johnsona zgodziła się na zawieszenie parlamentu. Weszło ono w życie 10 września i ma potrwać do otwarcia nowej sesji Izby Gmin 14 października.
Jakkolwiek samo zawieszenie parlamentu (prorogacja) jest normalną procedurą, wątpliwości budził wyjątkowo długi okres jego trwania. Skarżący tę decyzję i krytycy rządu uważali, że Johnson zrobił to, aby uniemożliwić parlamentowi przeszkodzenie mu w doprowadzeniu do brexitu do 31 października. Na dodatek zarzucali premierowi, że wprowadził w błąd Elżbietę II, której zgoda jest formalnie potrzebna do zawieszenia parlamentu.
Premier przekonywał, że to właśnie ostatnia sesja parlamentu była wyjątkowo długa, a zawieszenie ma umożliwić rządowi przeformułowanie planów legislacyjnych, ponadto nie chce, by parlament wracał do pracy w trakcie dorocznych konferencji programowych głównych partii politycznych.
Orzeczenie o niezgodności z prawem utrudni Johnsonowi spełnienie obietnicy doprowadzenia do wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej w obecnie obowiązującym terminie, czyli do 31 października.
Nie koniec?
Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, gdyż sądy niższej instancji wydały sprzeczne orzeczenia w sprawie prorogacji. Wysoki Trybunał (High Court) w Londynie odrzucił 6 września pozew jej przeciwników, wyjaśniając, że sprawa ma charakter polityczny, a nie prawny, zatem nie jest ona w kompetencji sędziów. 11 września szkocki sąd apelacyjny (Court of Session) uznał jednak, że decyzja Johnsona była niezgodna ze szkockim prawem, wobec tego nie ma mocy obowiązującej. Z kolei następnego dnia Wysoki Trybunał (High Court) w Belfaście odrzucił pozew, według którego narusza on porozumienie wielkopiątkowe w Irlandii Północnej.
Nawet niekorzystne dla Johsnona orzeczenie nie musi jeszcze kończyć sprawy. W zeszłym tygodniu pojawiły się spekulacje, że prawnicy rządu rozważają w takim przypadku ponowne zawieszenie parlamentu.
Autor: mtom / Źródło: PAP