- Jestem przekonany, że nie mają zbyt wiele dowodów na cokolwiek - oznajmił po 11-godzinnym widzeniu ze swoim klientem John Henry Browne, adwokat sierżanta Roberta Balesa, stojącego w obliczu oskarżenia o zamordowanie 16 niewinnych Afgańczyków pod Kandaharem.
Bales nie usłyszał jeszcze zarzutów za czyn, za który, jak wszystko wskazuje, jest odpowiedzialny, czyli śmierć 16 afgańskich cywilów 11 marca, w tym dziewięciorga dzieci i trzech kobiet.
Przedstawiciele armii przekonywali wcześniej, że oskarżenie nastąpi jeszcze przed końcem bieżącego tygodnia. We wtorek późnym wieczorem adwokat żołnierza powiedział dziennikarzom, że jego klient, który przebywa w bazie Fort Leavenworth w stanie Kansas, usłyszy z pewnością zarzut "zabójstwa i garść innych zarzutów", a sprawa będzie się ciągnęła nawet dwa lata.
Browne przyznał, że nie zna dowodów obciążających jego klienta, a rząd "tak wiele nie udowodnił". - Nie ma dowodów z ekspertyz medycznych, nie ma przyznania się do winy - powiedział prawnik.
Według jego słów, Bales nadal znajduje się "w szoku". Adwokat dodał też, że sierżant "nie chciał jechać" do Afganistanu, ale "zrobił, co mu kazano", lecz z drugiej strony nie użala się nad sobą. - Jego pierwsze pytania były o bezpieczeństwo jego rodziny - dodał Browne.
Jaki motyw?
Masakra dokonana, jak wszystko wskazuje, przez 38-letniego sierżanta sztabowego Roberta Balesa, weterana czterech misji zagranicznych, wywołała nowy, głęboki kryzys w stosunkach amerykańsko-afgańskich.
Wiadomo, że żołnierz miał problemy finansowe, w tym dług hipoteczny od posiadanych nieruchomości, który przewyższył już ich wartość. Wchodził też w konflikt z prawem. W 2002 r. został skazany za napad, a w 2008 r. nie udzielił pomocy ofiarom wypadku samochodowego.
Bales był dwukrotnie ranny podczas trzech poprzednich misji w Iraku. Do armii wstąpił pod wrażeniem ataków terrorystycznych na Stany Zjednoczone z 11 września 2001 r.
Żona współczuje
Żona Balesa, Karilyn, opublikowała oświadczenie, w którym wyraziła żal i współczucie dla rodzin ofiar w Afganistanie i zaapelowała o zrozumienie jej sytuacji. "Nasza rodzina ma niewiele informacji, poza tym co czytamy i widzimy w mediach. To co donoszą, całkowicie nie zgadza się charakterem człowieka, którego znam i podziwiam. Proszę o poszanowanie mojej sytuacji i tego, że nie mogę rzucić żadnego światła na temat tego co stało się tamtej nocy" - głosi oświadczenie.
Źródło: reuters, pap