Zatwierdzone przez prezydenta Donalda Trumpa ostrzelanie syryjskiej bazy lotniczej pociskami manewrującymi miało za zadanie wyegzekwowanie od rządu Syrii, by przestrzegał zakazu broni chemicznej - oświadczył rzecznik Białego Domu Sean Spicer.
- Uważam, że działania prezydenta z ubiegłej nocy były bardzo zdecydowane i zostały podjęte z jasną świadomością tego, co należy zrobić - powiedział Spicer dziennikarzom.
- Prezydent sądzi przede wszystkim, że syryjski rząd, reżim Asada powinien jako minimum zgodzić się na przestrzeganie swych zobowiązań, że nie będzie używał broni chemicznej. Uważam, że powinien to być minimalny ogólnoświatowy standard - dodał.
"Nie zabijać gazem własnych ludzi"
Zapytany, czy piątkowa akcja przeciwko bazie lotniczej Al-Szajrat zaszkodzi współdziałaniu z Rosją w zwalczaniu tzw. Państwa Islamskiego, prezydencki rzecznik odpowiedział: - Można się wspólnie zobowiązać do pokonania Państwa Islamskiego i jednocześnie uzgodnić, że nie możesz zabijać gazem własnych ludzi.
Z kolei sekretarz skarbu Steven Mnuchin poinformował w piątek, że USA mają zamiar w najbliższym czasie nałożyć na Syrię kolejne sankcje ekonomiczne. Jak dodał, będzie to część amerykańskiej reakcji na wtorkowy atak chemiczny w Syrii.
Autor: mm\mtom / Źródło: PAP