"Byłem przekonany, że po takim splunięciu w twarz narodowi administracja prezydenta pójdzie po rozum do głowy"

Źródło:
TVN24
Alaksiej Dzikawicki: byłem przekonany, że po takim splunięciu w twarz narodowi, administracja prezydenta pójdzie po rozum do głowy
Alaksiej Dzikawicki: byłem przekonany, że po takim splunięciu w twarz narodowi, administracja prezydenta pójdzie po rozum do głowyTVN24
wideo 2/21
Alaksiej Dzikawicki: byłem przekonany, że po takim splunięciu w twarz narodowi, administracja prezydenta pójdzie po rozum do głowyTVN24

Dostaję SMS-y od moich znajomych z Białorusi, pytają mnie, czy wiem coś więcej, ilu jest zabitych. Słyszeliśmy, że karetki jeździły przez całą noc - mówił o sytuacji na Białorusi w TVN24 Alaksiej Dzikawicki, wiceszef telewizji Biełsat. - ZOMO użyło kul gumowych, granatów hukowych, armatek wodnych. Zamieszki trwały do około 4 nad ranem w Mińsku - relacjonował. Jak dodał, podane w poniedziałek rano wstępne wyniki wyborów oznaczają, że "powinniśmy spodziewać się dalszych protestów". - Białorusini będą bronić własnego głosu - zaznaczył.

Tysiące Białorusinów wyszły na ulice największych miast i mniejszych miejscowości, by protestować po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów prezydenckich. Białoruskie MSW potwierdziło, że milicja w Mińsku użyła "specjalnych środków", by rozpędzić demonstracje. Centrum Praw Człowieka "Wiasna" podało, że w protestach na Białorusi zginęła co najmniej jedna osoba, a ponad 140 zostało zatrzymanych. 

Ze wstępnych wyników niedzielnych wyborów prezydenckich na Białorusi, które przekazała Centralna Komisja Wyborcza w poniedziałek rano, wynika, że urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka otrzymał 80,2 procent głosów, a jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska - 9,9 procent. Wyniki wyborów są zbliżone do podanych po zamknięciu lokali o 20 czasu lokalnego w niedzielę (godzina 19 w Polsce) wyników państwowego exit poll. Z badania przeprowadzonego na zlecenie telewizji Myr wynikało, że urzędujący prezydent uzyskał 79,7 procent głosów, a jego główna konkurentka 6,8 procent.

"Brutalne rozpędzenie protestujących, ZOMO użyło kul gumowych, granatów hukowych, armatek wodnych"

Do sytuacji na Białorusi odniósł się we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Alaksiej Dzikawicki, wiceszef telewizji Biełsat. - Cały czas na Białorusi nie działa internet. Prawdopodobnie to jeszcze potrwa dzisiaj i co najmniej jutro. Naprawdę jest informacyjna pustka - powiedział.

- Od kilku godzin dostaję SMS-y od moich znajomych z Białorusi, którym działają komórki i oni pytają mnie, czy coś więcej wiem, ilu jest zabitych. Bo słyszeliśmy, że karetki jeździły przez całą noc. Sytuacja jest bardzo napięta - mówił. - Brutalne rozpędzenie protestujących w Mińsku i w wielu innych miastach, wielu rannych, ZOMO użyło kul gumowych, granatów hukowych, armatek wodnych. Zamieszki trwały do około 4 nad ranem w Mińsku - relacjonował.

"Byłem przekonany, że po takim splunięciu w twarz narodowi administracja prezydenta pójdzie po rozum do głowy"

Wskazywał, że według "tak zwanego exit polla, dlatego że wykonywane są przez organizację związaną z rządem, Łukaszenka dostał niecałe 80 procent głosów". - Dzisiaj komisja wyborcza powiedziała, że Łukaszenka zdobył ponad 80 procent głosów, co jest totalnym absurdem - skomentował.

- Byłem przekonany, że po tym, co stało się wczoraj, po takim splunięciu w twarz narodowi z tymi 79 procentami, jednak administracja prezydenta pójdzie po rozum do głowy i poda mniej więcej realne wyniki, ale nie, mamy ponad 80 procent - powiedział Dzikawicki.

Według niego, "to oznacza, że powinniśmy spodziewać się dalszych protestów, bo Białorusini będą bronić własnego głosu".

"Niektórych naszych dziennikarzy nawet ostrzelano kulami gumowymi i ogłuszono granatami"

Wiceszef telewizji Biełsat powiedział, że wczoraj nadawali przez około 19 godzin do 3 nad ranem polskiego czasu. - Ciągle mieliśmy łączność z naszymi dziennikarzami. Niektórych naszych dziennikarzy nawet ostrzelano kulami gumowymi i ogłuszono granatami. Poszkodowanych jest dużo - zaznaczył.

Dodał, że "rozwój sytuacji zależy od tego, co pocznie sztab Swiatłany Cichanouskiej, głównej rywalki Łukaszenki w tych wyborach". - Ona wczoraj wieczorem powiedziała, że ustosunkuje się do sytuacji po tym, jak zostaną ogłoszone oficjalne wyniki wyborów. Co ona powie? Nie wiemy, ale cokolwiek by nie powiedziała, takie uparte, bezsensowne, chamskie lekceważenie woli narodu białoruskiego nie może pozostać bez konsekwencji - podkreślił.

- Nie sądzę, żeby wystarczyło ZOMO i wystarczyło jednostek wojskowych, żeby szybko stłumić protesty na Białorusi. Jeżeli zostaną stłumione brutalnie, tak jak wczoraj, a może jeszcze bardziej, to oczywiście Białoruś czeka izolacja na arenie międzynarodowej - skomentował.

"Jeżeli przeleje się więcej krwi, to Białoruś zostanie samotna na arenie międzynarodowej"

Zauważył, że wczoraj prezydenci Polski i Litwy apelowali do władz Białorusi o zaprzestanie przemocy, a dzisiaj polski MSZ też z takim apelem się zwrócił. - To jest bardzo ważne, bo jeżeli przeleje się więcej krwi to Białoruś zostanie samotna na arenie międzynarodowej. To będzie ogromny problem, bo w takiej sytuacji w całości będzie uzależniona od Kremla, a to, co się dzieje teraz jest na rękę Moskwie - podsumował.

Prezydenci Polski i Litwy zaapelowali do władz białoruskich o "pełne uznanie i przestrzeganie standardów demokratycznych". "Wzywamy do powstrzymania się od przemocy i respektowania podstawowych wolności, praw człowieka i obywatela" - dodali we wspólnym oświadczeniu.

Również polskie MSZ wyraziło "głębokie zaniepokojenie brutalną pacyfikacją powyborczych manifestacji na Białorusi". "Ostra reakcja sił porządkowych, użycie siły wobec pokojowo protestujących, arbitralne areszty są nie do zaakceptowania" - podało w oświadczeniu Biuro Rzecznika Prasowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Jabłoński: będziemy w najbliższych godzinach musieli podjąć bardzo zdecydowane kroki
Jabłoński: będziemy w najbliższych godzinach musieli podjąć bardzo zdecydowane krokiTVN24

Autorka/Autor:kb

Źródło: TVN24

Tagi:
Raporty: