Po ośmiu miesiącach aresztu białoruskie władze wypuściły szefową Press Clubu Julię Słucką, jej syna, a także dwóch jej współpracowników – Siarhieja Alszeuskiego i Ałę Szarko. W areszcie pozostaje jeszcze dwoje pracowników organizacji – była dziennikarka telewizji państwowej Ksenia Łuckina i operator Dzianis Sakałouski.
Szefowa białoruskiego Press Clubu Julia Słucka, jej syn Piotr, a także dwoje innych współpracowników - Siarhiej Alszeuski i Ała Szarko - w czwartek zostali wypuszczeni z aresztu. O ich uwolnieniu poinformowała w mediach społecznościowych Nasza Niwa.
Za kratami pozostaje jeszcze dwoje pracowników Press Clubu - Ksenia Łuckina i Dzianis Sakałouski. Łuckina po ubiegłorocznych wyborach prezydenckich, które uznano za sfałszowane, zwolniła się z telewizji państwowej, gdzie wcześniej pracowała przez 15 lat. Zamierzała stworzyć nową niezależną telewizję. Należała do Rady Koordynacyjnej, która powstała w otoczeniu Swiatłany Cichanouskiej. Sakałouski także w geście protestu zwolnił się z telewizji. Był zatrzymany w związku z postępowaniem w sprawie Press Clubu. W grudniu ubiegłego w ramach tej sprawy zatrzymano pracowników Press Clubu i osoby współpracujące z nimi. Zarzucono im nadużycia podatkowe. Jeden z zatrzymanych został deportowany do Rosji bez postawienia zarzutów.
Łuckina nie zgodziła się napisać prośby o ułaskawienie
Na swoim profilu w Facebooku białoruski Press Club przekazał, że cała czwórka została ułaskawiona. Oznacza to, że wcześniej musieli napisać stosowną prośbę do białoruskich władz. Organizacja opublikowała zdjęcie, na którym Słucka po wyjściu z aresztu obejmuje swoją córkę, Alaksandrę. Nasza Niwa podaje z kolei, że Łuckina nie zgodziła się napisać prośby o ułaskawienie.
O tym, że białoruscy więźniowie polityczni są przez władze zachęcani do pisania podań o ułaskawienie do Alaksandra Łukaszenki, od pewnego czasu informują media.
Źródło: PAP