Bliscy aktywisty Witolda Aszuraka, który w niejasnych okolicznościach zmarł w więzieniu w Szkłowie, otrzymali od śledczych jego rzeczy osobiste. Wśród nich nie było pamiętnika, który prowadził opozycjonista.
O tym, że Witold Aszurak prowadzi pamiętnik było wiadomo z jego listów do krewnych. Wielokrotnie o nim wspominał, cytował także jego fragmenty - podała w sobotę białoruska sekcja Radio Swoboda.
Bliscy otrzymali od śledczych rzeczy osobiste należące do Aszuraka - ubranie, zegarek i przedmioty higieny osobistej. Pamiętnika jednak nie było. Zamierzają złożyć skargę.
Witold Aszurak zmarł 21 maja w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w Szkłowie. Okoliczności jego śmierci wciąż pozostają niejasne. Krewnych poinformowano, że powodem śmierci mężczyzny było zatrzymanie akcji serca. Ciało opozycjonisty przekazano bliskim jednak po kilku dniach, a jego głowa była obandażowana.
Później Komitet Śledczy Białorusi przekazał, że podczas autopsji Aszuraka "nie wykryto śladów kryminalnego charakteru zgonu". Poinformował ponadto, że przed śmiercią mężczyzna "upadł, uderzył się w głowę i odmówił hospitalizacji". Komitet opublikował też nagranie z kolonii karnej, gdzie pokazano wnętrze celi i słaniającego się na nogach skazanego, który upada, podchodząc do toalety.
"50-letni skazany Witold Aszurak został znaleziony nieprzytomny przez inspektora dyżurnego kolonii nr 17. Do udzielenia mężczyźnie wykwalifikowanej pomocy wezwano pracowników medycznych oraz karetkę pogotowia. Mimo zabiegów resuscytacyjnych prowadzonych przez lekarzy nie udało się go uratować" - głosił komunikat śledczych.
Wątpliwości obrońców praw człowieka
Zdaniem obrońców praw człowieka, z którymi skontaktowało się Radio Swoboda, "pokazana na nagraniu śledczych cela więzienna nie wygląda naturalnie, podobnie jak cała reszta". Ich wątpliwości wzbudziło zarówno wyremontowane wnętrze pomieszczenia, jak i to, że do mężczyzny "natychmiast" ktoś przyszedł z pomocą. Z nagrania wynika, że nie był to lekarz, a strażnik więzienny. Nienaturalne było też to, że w kilkuosobowej celi zabrakło zarówno innych skazanych, jak i przedmiotów należących do nich, takich jak ubrania, ręczniki czy szczoteczki do zębów. Opozycjoniści nie wykluczają, że przed śmiercią aktywista mógł zostać ciężko pobity.
Witold Aszurak został zatrzymany po raz pierwszy 9 sierpnia zeszłego roku, w dniu wyborów prezydenckich, w których - według oficjalnych wyników - zwyciężył ubiegający się o piątą reelekcję Alaksandr Łukaszenka. Po raz drugi zatrzymano go miesiąc później. Powodem był jego udział w protestach w Lidzie w sierpniu i wrześniu. W styczniu został skazany przez sąd w Lidzie na pięć lat kolonii karnej za naruszenie porządku publicznego i użycie przemocy wobec milicji. Niezależne białoruskie media relacjonowały wówczas, że była to bardzo surowa kara wymierzona uczestnikowi powyborczych protestów.
Ci, którzy znali Aszuroka, opowiadali dziennikarzom, że był "zasadniczy, szczery i miał silne poczucie sprawiedliwości". "Jeśli chodzi o mnie, pięcioletni termin (więzienia - red.) oceniam jako doskonały. Za to, że mam zaszczyt wznieść pochodnię buntu przeciwko dyktaturze w gronie najlepszych ludzi Lidy! Rzeczywiście to dla mnie zaszczyt!" - wspomniało na Twitterze słowa aktywisty centrum praw człowieka Wiasna, które uznało Aszuroka za więźnia politycznego.
Źródło: Radio Swoboda, Wiasna, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Beata Zawrzel/NurPhoto/Getty Images