"Im głośniejsze wyznania, tym straszniejsze tortury". Nie tylko Pratasiewicz "przyznał się" przed kamerą

Źródło:
Radio Swoboda, tvn24.pl

"Ani jedno słowo wypowiedziane przez więźniów politycznych do swoich katów nie może być uznane za prawdziwe i nie można ich potępić za żadne zeznania" - napisała na łamach portalu Radia Swoboda publicystka Nasta Zacharewicz. Odniosła się do "wywiadu" przebywającego w białoruskim areszcie aktywisty Ramana Pratasiewicza, w którym skrytykował opozycję i pochwalił Alaksandra Łukaszenkę.

Zatrzymany w Mińsku aktywista, bloger i współtwórca opozycyjnego kanału NEXTA Raman Pratasiewicz udzielił wywiadu państwowej telewizji ONT, w którym, ze łzami w oczach "wyraził skruchę", ostro skrytykował opozycję i wymienił nazwiska osób, które miały być zaangażowane w "organizację i koordynowanie protestów" przeciwko reżimowi prezydenta Alaksandra Łukaszenki. Komentatorzy niezwiązani z białoruską władzą oceniają często, że te "wyznania" są wymuszone. "Wszystko to jest konsekwencją tortur i znakiem, że osoba nie została jeszcze całkowicie złamana i wciąż walczy o swoje życie" - podkreśliła białoruska dziennikarka Nasta Zacharewicz, która systematycznie porusza tematy związane z przemocą i dyskryminacją.

OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO

"Padają stwierdzenia, że (Pratasiewicz) podał nazwiska, co może oznaczać, że zdradził. Oceny i opinie są różne, ale łączy je jedno – są pisane przez ludzi, którzy są na wolności. Tak, tym ludziom też nie jest łatwo i być może niektórzy z nich wkrótce także trafią za kratki, ale teraz mają pewną kontrolę nad swoim życiem. Mogą wybrać, na ile zaangażować się w procesy polityczne, mogą spać przy wyłączonym świetle, czytać wiadomości przed snem" - zwróciła uwagę Zacharewicz.

Pratasiewicz "jest pod całkowitą kontrolą sił bezpieczeństwa"

Publicystka przypomniała, że Pratasiewicz przebywa w areszcie śledczym po tym, jak władze białoruskie dokonały aktu terroryzmu państwowego w celu jego aresztowania, zmuszając samolot pasażerski do lądowania w Mińsku.

"Jest on teraz pod całkowitą kontrolą sił bezpieczeństwa, a to, co mówi przed kamerą, jest wyłącznie konsekwencją tortur i gróźb. A jeśli ktoś jest torturowany, nie można go potępić za żadne słowa ani czyny. Jego zadaniem jest przetrwanie z jak najmniejszymi stratami, a próba zrzucenia na niego odpowiedzialności za nasze bezpieczeństwo jest nieprzyzwoita" - podkreśliła autorka publikacji.

Nie tylko Pratasiewicz

Dodała, że w ostatnich miesiącach Białorusini mogli zobaczyć przed kamerą "dziesiątki, jeśli nie setki takich wyznań". Oprócz Ramana Pratasiewicza "obciążające zeznanie" złożyła także jego partnerka, zatrzymana wraz z nim Sofia Sapiega. Kobieta przyznała się, że jest redaktorką kanału Telegram (uznanego przez władze w Mińsku za ekstremistyczny).

CZYTAJ: "Wygląda na to, że powtarza to, co właśnie jej powiedziano". Nagranie "zeznania" Sapiegi

Głośną sprawą były także "zeznania" w publicznej telewizji ONT osób podejrzanych o zarzucane im organizowanie zamachu na Łukaszenkę. Miński politolog Alaksandr Fiaduta, lider Białoruskiego Frontu Ludowego Ryhor Kastusiou, a także prawnik Juraś Ziankowicz, mieszkający przez szereg lat w USA, zostali zatrzymani w kwietniu. Wszyscy "przyznali się" do "udziału w spisku przeciwko Łukaszence".

CZYTAJ: Rosyjski dziennik o sprzecznościach w sprawie "zamachu" na Łukaszenkę

Białoruska sekcja Radia Swoboda zwróciła wówczas uwagę, że zatrzymani przebywają w mińskim areszcie śledczym, a w reportażu telewizji ONT nie podano, w jakich okolicznościach ich zeznania miały zostać otrzymane.

Ślady pobić

Mikołaj Autuchowicz, białoruski przedsiębiorca, kombatant radzieckiej wojny w Afganistanie, a później więzień polityczny w 2003 roku oskarżył urzędników w Wołkowysku, że pobierali haracz od biznesmenów. Rok później trafił do kolonii karnej. Został uwolniony po 3,5 roku, a później ponownie skazany, tym razem o planowanie zamachu terrorystycznego na gubernatora obwodu grodzieńskiego. Wyszedł na wolność w 2014 roku. Autuchowicz - według doniesień władz - również miał uczestniczyć w spisku przeciwko Łukaszence. Przedsiębiorca "przyznał się" do stawianych mu zarzutów w wyemitowanym materiale ONT.

Przykładem są także "zeznania" anarchisty Mikałaja Dziadoka. W zeszłym roku białoruska milicja opublikowała nagranie, w którym przyznał się do stawianych mu zarzutów "publicznego wezwania do udziału w masowych zamieszkach". MSW informowało wówczas, że oskarżony "aktywnie współpracuje z organami śledczymi". Niezależni dziennikarze zwrócili uwagę na ślady pobić na twarzy aktywisty.

Funkcjonariusze OMON-u na ulicach Mińska Lubow Kasperowicz/TUT.by

"Im głośniejsze wyznania, tym straszniejsze tortury"

"Osoby obojga płci, w różnym wieku, o różnym poziomie sprawności fizycznej i odporności psychicznej, żałowały swojej aktywności politycznej. Propaganda nie zaniedbywała pokazywania zeznań osób bitych i zakrwawionych – dla propagandystów takie 'zeznanie' jest uważane za dopuszczalne" - podkreśliła Nasta Zacharewicz.

"I bardzo ważne jest, aby zrozumieć: tego, co jest teraz pokazywane w telewizji państwowej, nie można nazwać 'wywiadem z Ramanem Pratasiewiczem'. Nie jest gościem ekipy filmowej, zaproszonym ekspertem ani bohaterem wywiadu. Jest zakładnikiem, który wciąż próbuje uratować swoje życie. A jeśli chodzi o przeanalizowanie treści jego 'zeznań', to tylko z perspektywy, która pozwoli nam ocenić skalę tortur, przez jakie musi przechodzić. I ta perspektywa może być dość oczywista: im głośniejsze wyznania, tym straszniejsze tortury" - dodała publicystka.

Po wyborach prezydenckich

Represje wobec przeciwników Alaksandra Łukaszenki nasiliły się w związku z antyrządowymi protestami, które wybuchły po sierpniowych wyborach prezydenckich. Według oficjalnych wyników, ubiegający się o piątą reelekcję Łukaszenka otrzymał 80 procent głosów. Na jego rywalkę, kandydatkę opozycji Swiatłanę Cichanouską, cieszącą się dużym poparciem społecznym, miało zagłosować zaledwie 10 procent wyborców.

Autorka/Autor:tas//rzw

Źródło: Radio Swoboda, tvn24.pl

Tagi:
Raporty: