W Mińsku ruszył proces w sprawie Biełhazprambanku. Jednym z ośmiu oskarżonych jest były prezes tej instytucji i pretendent do udziału w wyborach prezydenckich Wiktar Babaryka. Finansista w czasie kampanii zyskał rekordową liczbę podpisów i był uznawany za głównego rywala Alaksandra Łukaszenki w wyścigu o najwyższy urząd w państwie.
Wiktar Babaryka jest oskarżony o korupcję i machinacje finansowe, między innymi o utworzenie organizacji przestępczej, do której jako prezes Biełhazprambanku miał wciągnąć swoich zastępców i innych biznesmenów. Zarzuca im się wyłudzanie łapówek od przedsiębiorstw i wyprowadzanie pieniędzy za granicę.
W sprawie Biełhazprambanku oskarżeni są również inni byli menedżerowie banku i biznesmeni, jednak zgodzili się oni wcześniej na współpracę ze śledztwem. "Zgodnie z materiałami śledztwa wszyscy oskarżeni, z wyjątkiem Babaryki, w całości przyznali się do winy" - przypomniała białoruska sekcja Radia Swoboda.
Wiktar Babaryka w maju ubiegłego roku ogłosił, że zamierza wystartować w wyborach prezydenckich. Jego kampania ruszyła z niespodziewanym impetem i w krótkim czasie Babaryka zebrał ponad 450 tys. podpisów poparcia dla swojej kandydatury, co było rekordową liczbą w historii Białorusi. Do komitetu wyborczego zapisało się ok. 10 tys. ludzi, co również było rekordem.
W czerwcu były bankier został aresztowany pod zarzutem machinacji finansowych. Od tamtej pory stale przebywa w areszcie. Przez białoruskie organizacje praw człowieka został uznany za więźnia politycznego.
Odrzucona kandydatura
Pomimo zebrania potrzebnej liczby podpisów Centralna Komisja Wyborcza nie zatwierdziła jego kandydatury w wyborach prezydenckich. Zamiast Babaryki główną oponentką Alaksandra Łukaszenki stała się gospodyni domowa Swiatłana Cichanouska, która zgłosiła się do elekcji zamiast swojego męża, również aresztowanego.
Oficjalne wyniki sierpniowych wyborów, które dały Łukaszence 80,1 proc. głosów, wywołały masowe wielomiesięczne protesty na Białorusi, na które władze odpowiedziały bezprecedensowymi represjami.
Na proces, który będzie się toczyć przed Sądem Najwyższym (w siedzibie sądu dzielnicy moskiewskiej w Mińsku), nie akredytowano mediów niezależnych, a jedynie media państwowe i rosyjskie. Jako przyczynę odmowy akredytacji podano epidemię COVID-19, chociaż formalnie proces jest jawny.
Ponieważ sprawa będzie się toczyć od razu przed Sądem Najwyższym, Babaryka nie będzie miał prawa do apelacji. Zdaniem adwokatów byłego bankiera i obrońców praw człowieka z centrum Wiasna tym samym zostanie pozbawiony prawa do sprawiedliwego procesu.
Źródło: PAP, Radio Swoboda