Wobec sankcji ze strony Unii Europejskiej białoruskie służby graniczne zmieniły priorytety w ochronie granicy z krajami UE i będą się teraz skupiać na kontroli ruchu wjazdowego - powiedział w czwartek PAP rzecznik służb granicznych Alaksandr Ciszczanka.
- Na dziś priorytetem jest kontrola ruchu wjazdowego do Republiki Białoruś, bo w obecnych warunkach ekonomicznych, związanych między innymi z sankcjami, nadzorowanie w jednakowym stopniu ruchu wjazdowego i wyjazdowego - jak wcześniej - niezupełnie się udaje - powiedział Ciszczanka. Dodał, że te zmiany już funkcjonują i były wprowadzane stopniowo, z uwzględnieniem sytuacji na granicy.
Na dziś priorytetem jest kontrola ruchu wjazdowego do Republiki Białoruś, bo w obecnych warunkach ekonomicznych, związanych między innymi z sankcjami, nadzorowanie w jednakowym stopniu ruchu wjazdowego i wyjazdowego - jak wcześniej - niezupełnie się udaje Rzecznik służb granicznych Alaksandr Ciszczanka
Jak zaznaczył, także sąsiedzi Białorusi, w tym Polska, Litwa i Łotwa, koncentrują się na kontroli ruchu wjazdowego. - Zatem nasz kraj nie wprowadza w istocie niczego nowego w sposobie organizowania ochrony granicy. Można to raczej określić jako optymalizację ochrony granicy państwowej - powiedział.
Zmiany nie utrudnią pracy Polakom
Jego zdaniem wprowadzone przez stronę białoruską zmiany nie utrudnią pracy polskich służb pogranicznych. - Myślę, że także polscy pogranicznicy priorytetowo traktują kontrolę ruchu wjazdowego, więc nie sądzę, by mogły dla nich powstać jakieś nowe warunki, wymagające poważnej zmiany podejścia - ocenił Ciszczanka.
- Nie planujemy pogorszenia sytuacji.(...) Praca służb pogranicznych Republiki Białoruś nigdy nie była przedmiotem krytyki ani pretensji jako słaba jakościowo czy nierzetelna. Zawsze skutecznie i niezawodnie zapewnialiśmy bezpieczeństwo na wspólnej granicy z UE.(...) Nie stracimy swojej marki, ale pracować możemy tylko z uwzględnieniem sił, środków i możliwości zapewnianych m.in. przez budżet - zaznaczył.
Ciszczanka dodał, że w ubiegłym roku białoruskie służby graniczne zatrzymały na granicy z państwami UE około 300 nielegalnych migrantów, a oprócz tego około 15 tys. osób próbowało przekroczyć granicę z cudzymi albo fałszywymi dokumentami.
- To osoby ze Wspólnoty Niepodległych Państw, Afryki i Azji. Trafiają do nas różnymi drogami, na przykład przez Ukrainę czy Rosję. Niektórzy dostają się na Białoruś legalnie, a potem chcą przekroczyć granicę UE nielegalnie - powiedział.
"To demonstracja, ostrzeżenie"
Nie planujemy pogorszenia sytuacji.(...) Praca służb pogranicznych Republiki Białoruś nigdy nie była przedmiotem krytyki ani pretensji jako słaba jakościowo czy nierzetelna. Zawsze skutecznie i niezawodnie zapewnialiśmy bezpieczeństwo na wspólnej granicy z UE.(...) Nie stracimy swojej marki, ale pracować możemy tylko z uwzględnieniem sił, środków i możliwości zapewnianych m.in. przez budżet Aleksandr Ciszczanka
Ekspert tygodnika "Biełarusy i Rynok" Alaksandr Alesin uważa, że osłabienie kontroli ruchu wyjazdowego z Białorusi może odbić się niekorzystnie na interesach Europy Zachodniej. - W przeddzień rozpatrywania kwestii białoruskiej (przez Radę UE ) jest to swego rodzaju demonstracja, ostrzeżenie - ocenia. Według Mai Kocijanczicz, rzeczniczki szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton, jest "bardzo prawdopodobne", że Rada UE zajmie się sprawą Białorusi na posiedzeniu w Luksemburgu w najbliższy poniedziałek.
Stosunki między Białorusią a UE bardzo się zaostrzyły, gdy po rozszerzeniu przez Unię 28 lutego sankcji wobec Mińska władze Białorusi zwróciły się do ambasadorów UE i Polski, aby opuścili ten kraj i udali się na konsultacje. W odpowiedzi wszystkie kraje UE podjęły decyzję o wycofaniu swych ambasadorów z Białorusi.
23 marca Unia Europejska po raz kolejny rozszerzyła sankcje wobec Mińska, zamrażając aktywa 29 firm należących do trzech oligarchów wspierających reżim Łukaszenki. W przyjętej deklaracji ministrowie spraw zagranicznych 27 państw UE zapowiedzieli wprowadzanie kolejnych sankcji, "dopóki wszyscy więźniowie polityczni nie zostaną uwolnieni".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24