Dziennikarz i działacz polskiej mniejszości zatrzymany w Grodnie

Protesty na Białorusi
"Żyje Białoruś!" Przeciwnicy Łukaszenki kontynuują protesty
Źródło: TUT.by
Jan Roman, dziennikarz i działacz polskiej mniejszości, został zatrzymany przez białoruską milicję – poinformowała telewizja Biełsat. Zarzut dotyczy "finansowania protestów".

Jan Roman, dziennikarz współpracujący m.in. z TVP Polonią i z Biełsatem, został zatrzymany wprost na ulicy w swoim rodzinnym Grodnie. Powołując się na syna dziennikarza i działacza polskiej mniejszości, stacja podała, że mężczyzna został zabrany na przesłuchanie na komisariat, a w jego mieszkaniu odbyła się rewizja. Skonfiskowano laptop i telefon.

OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO

Zatrzymanie dziennikarza ma być związane z tym, że jakoby zapłacił grzywny za dwie osoby, zatrzymane w czasie powyborczych protestów – poinformował Biełsat. "Według MSW Roman opłacił kary za dwóch uczestników akcji protestu, a to uznaje się ostatnio za ich finansowanie" – napisał działacz Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut, który dobrze zna Jana Romana.

W areszcie z zarzutami karnymi przebywają już inne osoby, które pomagały skazanym na grzywny, m.in. dziennikarz Andrej Aleksandrau z Mińska.

Skazany za udział w "nielegalnej akcji"

10 sierpnia zeszłego roku, dzień po wyborach prezydenckich na Białorusi, Jan Roman został zatrzymany przez milicję i pobity. Doszło do tego przed budynkiem komisariatu w Grodnie. Roman poszedł tam, by zapytać, co stało się z jego zatrzymanym dzień wcześniej kolegą. Reporter został wówczas skazany na karę grzywny za "udział w nielegalnej akcji".

Nie jest jasne, jaki status ma Jan Roman i w jakim charakterze jest przesłuchiwany przez milicję.

Czytaj także: