Jan Roman, dziennikarz i działacz polskiej mniejszości, został zatrzymany przez białoruską milicję – poinformowała telewizja Biełsat. Zarzut dotyczy "finansowania protestów".
Jan Roman, dziennikarz współpracujący m.in. z TVP Polonią i z Biełsatem, został zatrzymany wprost na ulicy w swoim rodzinnym Grodnie. Powołując się na syna dziennikarza i działacza polskiej mniejszości, stacja podała, że mężczyzna został zabrany na przesłuchanie na komisariat, a w jego mieszkaniu odbyła się rewizja. Skonfiskowano laptop i telefon.
Zatrzymanie dziennikarza ma być związane z tym, że jakoby zapłacił grzywny za dwie osoby, zatrzymane w czasie powyborczych protestów – poinformował Biełsat. "Według MSW Roman opłacił kary za dwóch uczestników akcji protestu, a to uznaje się ostatnio za ich finansowanie" – napisał działacz Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut, który dobrze zna Jana Romana.
W areszcie z zarzutami karnymi przebywają już inne osoby, które pomagały skazanym na grzywny, m.in. dziennikarz Andrej Aleksandrau z Mińska.
Skazany za udział w "nielegalnej akcji"
10 sierpnia zeszłego roku, dzień po wyborach prezydenckich na Białorusi, Jan Roman został zatrzymany przez milicję i pobity. Doszło do tego przed budynkiem komisariatu w Grodnie. Roman poszedł tam, by zapytać, co stało się z jego zatrzymanym dzień wcześniej kolegą. Reporter został wówczas skazany na karę grzywny za "udział w nielegalnej akcji".
Nie jest jasne, jaki status ma Jan Roman i w jakim charakterze jest przesłuchiwany przez milicję.
Źródło: PAP, Biełsat
Źródło zdjęcia głównego: TUT.by