Jeśli nie przełamiemy sytuacji, dojdziemy do wojenki – oświadczył Alaksandr Łukaszenka, zwracając się do wykładowców wyższych uczelni. Jego zdaniem należy "poważniej traktować edukację młodzieży", czego dowiodły wydarzenia po sierpniowych wyborach prezydenckich na Białorusi.
- Boję się, że w warunkach geopolitycznego rozłamu nie zdołamy utrzymać się w ramach wewnętrznego chaosu i wojny domowej. Na pewno wtrącą się inni gracze. Często o tym mówię: uważajcie, by Białoruś nie stała się polem bitwy, wojny, gdzie będą się rozstrzygać nie nasze problemy – oznajmił Alaksandr Łukaszenka podczas czwartkowej uroczystości wręczenia stopni naukowych wykładowcom.
Przywódca porównał Białoruś do Syrii i Iraku, gdzie doszło do konfliktów z powodu zderzenia interesów mocarstw.
- Jeszcze raz podkreślam, że będziemy musieli dużo popracować z naszą młodzieżą, by uchronić ją przed złą przyszłością, bo my odejdziemy, a oni oni będą żyć. Gdzie i jak, zależy w dużej mierze od nas i od nauczycieli. To nie jest w porządku, kiedy nauczyciele i studenci działają jako jakaś odrębna siła dezorganizująca społeczeństwo i niszcząca system, który tworzyliśmy od ćwierć wieku. To jest bardzo ważne – stwierdził Łukaszenka. - Wydarzenia powyborcze pokazały, że trzeba poważniej podejść do nauczania młodzieży – dodał.
Od sierpnia 2020 roku na Białorusi trwają protesty przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich, w których zwycięzcą ogłoszono Łukaszenkę (według oficjalnych wyników w I turze uzyskał 80 procent poparcia – red.). Jego rywalka, kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska, miała otrzymać zaledwie 10 procent poparcia. Władze odpowiedziały na protesty represjami.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TUT.by