MSZ Niemiec skrytykowało w środę incydent z udziałem ukraińskiego parlamentarzysty na terenie ambasady niemieckiej w Kijowie. Rzecznik MSZ Martin Schaefer zapewnił, że celem Berlina jest odzyskanie przez Ukrainę suwerenności nad całym jej terytorium państwowym.
Martin Schaefer powiedział dziennikarzom w Berlinie, że strona niemiecka "bardzo ubolewa" nad incydentem. Jak wyjaśnił, jeden z ukraińskich deputowanych "pomazał" fragment muru berlińskiego stojący na terenie ambasady Niemiec w stolicy Ukrainy.
Jak poinformowały ukraińskie media, chodzi o posła prezydenckiego Bloku Petra Poroszenki, Ołeksija Honczarenkę, który na murze napisał słowo "Nein!" (Nie). W ten sposób polityk zaprotestował przeciwko oświadczeniu niemieckiego ambasadora na Ukrainie Ernsta Reichela w sprawie wyborów w Donbasie.
- Nie będzie wyborów w Donbasie dopóty, dopóki znajdują się w tym miejscu rosyjskie okupacyjne wojska - powiedział w czasie "akcji protestacyjnej" Honczarenko. Polityk podziękował kanclerz Angeli Merkel za jej stanowisko w sprawie Ukrainy i oznajmił, iż "spodziewa się odwołania ambasadora".
"Czyn nieadekwatny"
- Nawet jeżeli miała to być reakcja na wypowiedź (niemieckiego) ambasadora, to był to czyn nieadekwatny - ocenił rzecznik niemieckiego MSZ. Podkreślił, że Niemcy i Ukraina obchodzą uroczyście 25. rocznicę nawiązania stosunków dyplomatycznych. - Nasze wsparcie dla Ukrainy jest bez precedensu - dodał.
Martin Schaefer wyjaśnił, że pracownicy ambasady próbowali powstrzymać parlamentarzystę, ten jednak "kontynuował działanie, powołując się na swój immunitet".
W opublikowanym we wtorek wywiadzie dla jednego z ukraińskich mediów ambasador Niemiec Ernst Reichel powiedział, że wycofanie rosyjskich wojsk z Donbasu nie jest konieczne do przeprowadzenia tam wyborów samorządowych, które przewidziane są mińskimi porozumieniami w sprawie uregulowania konfliktu w tym regionie.
- Każdy polityk ukraiński powinien mieć możliwość prowadzenia swojej kampanii wyborczej bez strachu. I jeśli takiej możliwości nie będzie, to takie wybory nie mogą odpowiadać standardom. Ale nie jest konieczne, by wybory w Donbasie mogły dojść do skutku tylko gdy nie będzie tam rosyjskich wojsk, czy gdy na każdym budynku miejskiej administracji będzie wywieszona ukraińska flaga – powiedział dyplomata.
Reichel oświadczył też, że mińskie porozumienia łamane są zarówno przez jedną, jak i drugą stronę konfliktu.
Wypowiedź ambasadora wywołała protesty polityków ukraińskich, którzy wezwali do bojkotowania dyplomaty.
"Nie ma sprzeczności"
Rzecznik MSZ Niemiec zapewnił, że między wypowiedzią ambasadora a stanowiskiem Berlina nie ma sprzeczności. - Nasze starania o realizację porozumienia z Mińska mają na celu odzyskanie przez Ukrainę suwerenności nad całym jej terytorium państwowym. Nikt w rządzie (niemieckim) nie ma wątpliwości co do tego, że separatyści otrzymują wojskowe, logistyczne i finansowe wsparcie z Rosji - mówił Schaefer.
Rzecznik przypomniał, że zgodnie z porozumieniem z Mińska, na które zgodę wyraził Poroszenko, odzyskanie kontroli nad granicą ukraińsko-rosyjską na terenie opanowanym przez separatystów ma być "zwieńczeniem procesu" opisanego w 13 punktach porozumienia z Mińska. - Postępujemy zgodnie z tą dyrektywą - dodał. I zapewnił. - Dla nikogo, włącznie z naszym ambasadorem w Kijowie, nie podlega najmniejszej dyskusji, kto ponosi odpowiedzialność za wybuch tego konfliktu.
Ambasador Reichel został po tym zdarzeniu wezwany na rozmowę do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ukrainy.
Autor: tas/adso / Źródło: PAP, fakty.ictv.ua