Belgrad: Wandale atakowali na oślep

Aktualizacja:

- To byli zwykli chuligani, atakowali ambasady państw nieuznających Kosowa. Obrabowali też sklepy sportowe - opowiada TVN24 o czwartkowych zajściach w Belgradzie polski ambasador w Serbii Maciej Szymański.

Szymański: wandale splądrowali sklepy
Szymański: wandale splądrowali sklepy

Jak relacjonuje dyplomata, kilkuset wandalom, którzy w czwartek wieczorem zaatakowali zachodnie ambasady, chodziło głównie o zadymę. Polityka zeszła na drugi plan, gdy tłum zaatakował ambasady Bośni i Hercegowiny oraz Chorwacji - państw, które nie uznają niepodległości Kosowa. - Wszystkie sklepy sportowe przy głównej ulicy zostały splądrowane - dodał Szymański.

Dyplomata podkreślił, że czwartkowy 200-tysięczny wiec przebiegał spokojnie, a wandale już wcześniej dawali się we znaki na ulicach Belgradu. W sobotę zdemolowali m.in. samochód ambasadora Brazylii. Szymański ma nadzieję, że podobne wypadki już się nie powtórzą.

Jak zapewnił ambasador, polska placówka w żaden sposób nie ucierpiała, chociaż znajduje się blisko ambasady USA. PRZECZYTAJ WIĘCEJ O REAKCJI ONZ

Amerykanie protestują

Polski dyplomata: ambasady nie były chronione
Polski dyplomata: ambasady nie były chronione

- Policja serbska nie uczyniła wystarczająco wiele, by powstrzymać i zapobiec atakom na ambasadę - oceniła rzeczniczka Białego Domu Dana Perino, która spotkała się z dziennikarzami na pokładzie "Air Force One", czyli samolotu prezydenta USA George'a W. Busha. Amerykanie protestują

Nieco łagodniej potraktowała Serbów Rada bezpieczeństwa ONZ, która potępiła w nocy "ataki tłumu" na ambasadę USA i inne placówki dyplomatyczne w Belgradzie. Jednocześnie ONZ wyraża zadowolenie z interwencji służb serbskich, które przywróciły porządek.

Serbia ubolewa

Tomasz Kowalczewski, wieloletni korespondent na Bałkanach: Kocioł bałkański znów może być gorący.
Tomasz Kowalczewski, wieloletni korespondent na Bałkanach: Kocioł bałkański znów może być gorący.TVN24

Minister spraw zagranicznych Serbii Vuk Jeremić wyraził ubolewanie z powodu czwartkowych ataków i oświadczył, że "były to akty nie do przyjęcia, dokonane przez ekstremistów". - Szkodzą one wizerunkowi Serbii za granicą i nie odzwierciedlają zbiorowych odczuć narodu serbskiego - powiedział w wywiadzie dla agencji Reutera.

- Serbski rząd zajmuje niewzruszone stanowisko, że nie będzie zezwolenia na akty przemocy na ulicach Belgradu ani gdziekolwiek indziej w Serbii - zaznaczył szef serbskiej dyplomacji.

MInister Jeremić podkreślił, że policja serbska była zaskoczona rozmiarami czwartkowych demonstracji przeciwko proklamacji niepodległości Kosowa, w których wzięło udział ok. 200 tysięcy osób.

Były to największe protesty od 2000 roku, kiedy to demonstranci wtargnęli do gmachu parlamentu dawnej Jugosławii, by usunąć ówczesnego przywódcę, nacjonalistę Slobodana Miloszevicia, odpowiedzialnego za poprzednie konflikty zbrojne na obszarze byłej Jugosławii.

Atak na ambasady Sytuacja wymknęła się spod kontroli późnym wieczorem, gdy od 200 tys. tłumu zgromadzonego przed parlamentem odłączyła się grupa ok. 300 Serbów i zaatakowała dyplomatyczne placówki państw popierających niepodległość Kosowa.

Grupa demonstrantów wdarła się na teren ambasady USA. Demonstranci wyważyli drzwi, podpalili je i ustawili w oknach. Zerwali też amerykańską flagę. W ogniu stanęło kilka pomieszczeń budynku.

 
W pomieszczeniach ambasady amerykańskiej znaleziono zwęglone zwłoki PAP/EPA

Ofiarą agresji padły także pobliskie ambasady Chorwacji i Turcji. Placówki nie były chronione przez serbską policję. Funkcjonariusze interweniowali dopiero po ok. 30 minutach od napaści.

W wyniku starć z policją ponad 30 osób zostało rannych. Jest też jedna ofiara śmiertelna - w zdemolowanej ambasadzie Stanów Zjednoczonych znaleziono zwęglone ciało. Ustalono, że nie był to pracownik placówki.

Przed parlamentem msza i koncert

W czasie, gdy tłum zaatakował ambasady przed parlamentem panował spokój. Ludzie słuchali przemówień polityków przerywanych fragmentami serbskich melodii ludowych.

- Czy jest jakiś inny naród na Ziemi, od którego mocarstwa żądają rezygnacji ze swej tożsamości i opuszczenia braci w Kosowie? - pytał retorycznie premier Serbii Vojislav Kosztunica, zagrzewając zebrany przed parlamentem tłum.

Do poważnych incydentów nie doszło, chociaż manifestanci spalili kilka albańskich flag. Po przemówieniach na placu odprawiono prawosławne nabożeństwo w intencji jedności Serbii.

 
Na placu przed parlamentem odbyła się msza a potem koncert. PAP/EPA

Protesty w innych miastach...

Wcześniej w wielu serbskich miastach zaatakowano biura Liberalnej Partii Demokratycznej. Jej 37-letni przywódca Czedomir Jovanović akceptuje niepodległość Kosowa i widzi w niej szansę na lepszą przyszłość Serbii.

...na granicy...

Protesty nie ominęły również kosowsko-serbskiej granicy. Kilkuset dawnych serbskich wojskowych obrzuciło w czwartek kamieniami kosowską policję i siły NATO na przejściu granicznym w Merdare między Serbią a Kosowem. Nikt nie został ranny.

PRZECZYTAJ O PROTEŚCIE NA GRANICY

... i w Bośni

Około 1000 Serbów bośniackich manifestowało też w Banja Luce, stolicy administracyjnej Republiki Serbskiej w Bośni i Hercegowinie. Skandowali "Kosowo sercem Serbii" i wymachiwali serbskimi flagami. Nieśli też portret Władimira Putina - prezydenta Rosji, która nie uznała proklamacji niepodległości przez Kosowo.

mtom/ gak

Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP