Belgia wściekła. Chce rządu


"Czego chcemy? Chcemy rządu!", "Rząd, i to szybko!"; "Dość politycznego cyrku!"; "Nasze podatki na drogi, nie na polityków"; "Podzielić się? Nie w moim imieniu" - takie hasła głosiły m.in. transparenty Belgów, którzy przeszli w niedzielę ulicami Brukseli, by zaprotestować przeciwko rekordowo długiemu kryzysowi politycznemu w kraju. W demonstracji brało udział 35-45 tys. osób.

Protestujący skrzyknęli się na Facebooku pod hasłem "Wstyd", które adresowali do polityków.

Niedzielna demonstracja, której rozmiary przerosły oczekiwania organizatorów, była pierwszym na taką skalę znakiem sprzeciwu Belgów wobec kryzysu trwającego od przyspieszonych wyborów parlamentarnych w czerwcu ubiegłego roku. Za sprawy bieżące wciąż odpowiada tymczasowy gabinet premiera Yvesa Leterme'a, który podał się do dymisji.

Podzieleni się jednoczą

Komentatorzy zwracają uwagę, że sprzeciw wobec nieudolnej klasy politycznej zjednoczył Belgów z obu stron granicy językowej, czyli zarówno frankofonów jak i Flamandów. W manifestacji dały się też słyszeć głosy w obronie jedności kraju - powiewały narodowe flagi, a niektórzy demonstranci nieśli plakaty z dewizą kraju: "W jedności siła" - zarówno po francusku jak i po niderlandzku.

- W piątkę - mając różne korzenie, mówiąc różnymi językami i mając różne cele w życiu - udowadniamy, że można pracować razem, podczas gdy politycy nie są w stanie zacząć rozmawiać i tylko obrażają się nawzajem - tłumaczyli główni organizatorzy demonstracji. Z tej grupy dwudziestoparolatków czterech jest Flamandami, a piąty frankofonem. Cel demonstracji streścili krótko: "Myśmy zagłosowali, niech oni rządzą".

Niechlubny rekord

W sumie Belgia nie ma rządu od 224 dni - to najdłużej w nowoczesnej historii Europy - pobiła już rekord z 1977 roku należący do sąsiedniej Holandii (208 dni). Brak postępu w negocjacjach i fiaska kolejnych mediatorów pozwalają snuć czarne scenariusze, że Belgia pobije nawet niechlubny światowy rekord, potrzebując na zawiązanie koalicji więcej czasu niż Irak w 2009 roku (289 dni).

Od wyborów belgijskie partie nie potrafią się porozumieć w sprawie powołania gabinetu, bo górę biorą partykularne interesy i animozje między poszczególnymi liderami politycznymi. Na znane od dawna spory językowe, gospodarcze i kulturowe nałożył się po wyborach ostry podział między politykami reprezentującymi frankofonów z Brukseli i południa kraju oraz stanowiących 60 proc. mieszkańców blisko 11-milionowej Belgii Flamandów z północy.

Źródło: PAP, TVN24