Strażacy trzeci dzień tłumią ogromny pożar w magazynie kontenerów na południowym wschodzie Bangladeszu, gdzie najpierw wybuchł pożar, a następnie doszło do potężnej eksplozji. Bilans ofiar od początku pożaru nie był jasny. Według najnowszych informacji zginęło co najmniej 41 osób.
Pożar wybuchł w sobotę około godziny 21 czasu lokalnego w miejscowości Sitakunda, około 40 kilometrów od portowego miasta Cittagong. Według najnowszych informacji zginęło 41 osób, a około 200 jest rannych. Wcześniej informowano o 49, a wstępnie o 25 zmarłych osobach.
Według źródeł policyjnych, w tragicznym bilansie ofiar znalazło się co najmniej dziewięciu strażaków. Wśród rannych jest 50 ratowników, w tym 10 policjantów. Liczba ofiar śmiertelnych może jeszcze wzrosnąć - wielu rannych jest w stanie krytycznym. Wiele osób pozostaje zaginionych, w tym dziennikarze, którzy relacjonowali pożar magazynu zanim doszło do wybuchu.
Ogień w dużej mierze został już opanowany, ale wciąż nie do końca jest ugaszony. - Nasi strażacy ciężko pracują, ale ze względu na obecność chemikaliów praca w pobliżu jest zbyt ryzykowna - tłumaczył Anisur Rahman, szef lokalnej straży pożarnej.
Do akcji włączyli się żołnierze, aby zapobiec wyciekowi chemikaliów do pobliskich kanałów, biegnących wzdłuż wybrzeża Zatoki Bengalskiej.
BBC opisało, że okoliczne szpitale pękają w szwach, na korytarzach czekają tłumy ludzi. Lekarze apelują do mieszkańców o oddawanie krwi, pilnie potrzebnej dla rannych. Niektórzy poszkodowani zostali przetransportowani do stolicy kraju, Dhaki.
Przyczyna pożaru na razie nie jest znana. Strażacy podejrzewają, że zapalił się kontener z nadtlenkiem wodoru i ogień rozprzestrzenił się na inne kontenery. Na miejscu pojawiły się setki strażaków i funkcjonariuszy policji.
Potężna eksplozja i "kule ognia spadające z nieba jak deszcz"
W trakcie gaszenia pożaru doszło do potężnej eksplozji składowanych w magazynie chemikaliów. Była tak silna, że roztrzaskała okna pobliskich budynków. Według niektórych relacji wybuch było słychać z odległości nawet 30-40 kilometrów. Świadkowie zdarzenia opisywali "kule ognia spadające z nieba jak deszcz".
- Wybuch odrzucił mnie na jakieś 10 metrów od miejsca, w którym stałem. Moje ręce i nogi są spalone - powiedział w rozmowie z agencją AFP jeden ze świadków zdarzenia.
Jak donosi BBC, w niedzielny poranek wolontariusze, niektórzy w samych sandałach na nogach, wciąż wynosili z tlących się ruin ciała zabitych. Strażacy cały czas walczą z pożarem, a ugaszenie ognia utrudniają ciągłe eksplozje. Wokół płonącego magazynu wojsko rozmieściło worki z piaskiem, by zapobiec przedostaniu się chemikaliów do oceanu.
Na zdjęciach z miejsca zdarzenia widać powykręcane pozostałości po metalowych kontenerach transportowych i zawalony dach magazynu, z których unosi się dym. Lokalny dziennikarz powiedział BBC, że w powietrzu czuć ostry zapach.
Jak podaje BBC, wiele osób w Bangladeszu porównuje sobotnią katastrofę do ogromnej eksplozji, jaka wstrząsnęła Bejrutem w 2020 roku.
Bangladesz - największy eksporter odzieży na Zachód
Sitakunda to główny port morski Bangladeszu i drugie co do wielkości miasto kraju. Według miejscowych służb w magazynie znajdowało się około cztery tysiące kontenerów oraz warta miliony dolarów odzież, czekająca na eksport.
Bangladesz jest głównym dostawcą odzieży na Zachód i drugim co do wielkości eksporterem odzieży na świecie. W kraju często dochodzi do pożarów obiektów przemysłowych, za co obwinia się nieprzestrzeganie przepisów BHP.
Źródło: BBC, Reuters