Twórcy jednego z sylabusów dla wykładowców Uniwersytetu Nowej Południowej Walii znaleźli się w ogniu krytyki po tym, jak zwrócili uwagę na to, że o brytyjskim żeglarzu i kartografie Jamesie Cooku - o którym od lat mówi się jako "odkrywcy" Australii - można mówić zamiennie jako o "najeźdźcy".
Uniwersytet Nowej Południowej Walii został skrytykowany przez niektórych komentatorów politycznych po tym, jak - ich zdaniem - "stworzył na nowo" wykładnię dla nauki historii kontynentu i państwa. Zdaniem krytyków, wykładowcy uczelni zostali zmuszeni poprzez jedną z publikacji do dostosowania się do zmiany podejścia do kwestii historycznych i od teraz będą uznawali Australijczyków za "najeźdźców", na kontynencie, który zasiedlili.
Najeźdźcy, nie odkrywcy
Uniwersytet broni się jednak przed tymi zarzutami. Jackie Huggins, historyk zajmująca się historią rdzennych kultur kontynentu, mówi, że sylabus powstał, by uświadomić wykładowcom, że mogą wybierać, w którą stronę pójść z oceną wydarzeń z historii kraju.
W wywiadzie dla jednej z rozgłośni radiowych powiedziała, że w przypadku Cooka i Brytyjczyków można mówić o "najeździe" na kontynent, na którym żyły setki tysięcy ludzi w tysiącach różnych grup i klanów. Dodała, że przez ponad dwa wieki rdzenna ludność Australii została "wyniszczona", a jej zdaniem "odkrywcy" Australii i kolejne pokolenia przybyszów z Europy doprowadził do zniszczenia nie tylko w sposobu życia rdzennej ludności, a nawet jej eksterminacji, ale też zrujnowania przyrody kontynentu.
Historycy i władze Uniwersytetu Nowej Południowej Walii uważają, że burza wokół wydanego przez nich sylabusa wskazuje, że obywatele nie zdają sobie sprawy z kolonialnej przeszłości kraju i należy zadbać o to, by poszerzali w tym względzie swoją wiedzę.
Równocześnie podkreślają, że to sami wykładowcy wybierają sposób prowadzenia zajęć i sylabus nie powstał jako efekt wdrażania do języka akademickiego źle pojętej poprawności politycznej.
Autor: adso\mtom / Źródło: abc.net.au
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org