Pakistańscy talibowie wzięli odpowiedzialność za atak na amerykański konsulat w Peszawarze. W zamachu w północno-zachodnim Pakistanie zginęło co najmniej sześć osób.
- Amerykanie są naszymi wrogami. Przeprowadziliśmy zamach na ich konsulat w Peszawarze. Planujemy więcej takich ataków - powiedział w rozmowie telefonicznej z agencją Reutera rzecznik pakistańskich talibów Azam Tarik.
Sześć ofiar
O tym co obecnie dzieje się w pobliżu amerykańskiej placówki mówił minister Bashir Ahmed Bilour z władz Północno-Zachodniej Prowincji Pogranicznej.
- Sytuacja jest teraz pod kontrolą, siły bezpieczeństwa zabiły czterech napastników, a wojsko odgrodziło teren - powiedział. Dodał, że w starciu zginął jeden policjant.
Polityk relacjonował, że jeden z bojowników zdetonował ładunek wybuchowy przy ogrodzeniu u wejścia do amerykańskiej placówki. W odpowiedzi policjanci otworzyli ogień. Później nastąpiły dalsze eksplozje.
Wcześniej media informowały o czterech wybuchach w rejonie silnie strzeżonego amerykańskiego konsulatu.
Atak dobrze zaplanowany
Cytowany przez agencję Reutera przedstawiciel wywiadu pakistańskiego powiedział, że atak był bardzo dobrze zaplanowany.
Według policji próby ataku dokonała grupa 10-15 napastników, którzy przybyli na miejsce dwoma samochodami.
Wysadził się na partyjnym spotkaniu
Również w poniedziałek doszło do zamachu podczas spotkania Narodowej Partii Awami (ANP) w okręgu Dolny Dir w północno-zachodniej części kraju.
Jak poinformowały źródła medyczne, podczas ataku zamachowca-samobójcy zginęło tam 38 osób.
- Wydaje się, że był to atak samobójczy. Zamachowiec usiłował wejść na teren, gdzie odbywało się spotkanie ANP, jednak został zatrzymany przy wejściu i zdetonował ładunki - powiedział Sarzamin Khan z pakistańskiej policji.
Narodowa Partii Awami stoi na czele koalicyjnego rządu w Północno-Zachodniej Prowincji Granicznej. Jest świeckim nacjonalistycznym ugrupowaniem ludności pusztuńskiej, stanowiącej w tej prowincji znaczną część mieszkańców.
Źródło: PAP, lex.pl