W Sankt Petersburgu odbywa się manifestacja sprzeciwu wobec ataku Rosji na Ukrainę. Przyszło na nią około 300-400 osób. Petersburski portal Fontanka.ru. podał, że zatrzymano 20 osób. O udział w protestach apelował wcześniej do Rosjan skazany opozycjonista Aleksiej Nawalny.
Pierwsi zatrzymani zostali młodzi ludzie z plakatami antywojennymi. Policja zatrzymała następnie malarkę Jelenę Osipową.
Demonstracje odbywają się w Rosji od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę, rozpoczętej 24 lutego. Do tej pory zatrzymano na nich ponad dwa tysiące osób. Protesty nie są masowe, co eksperci tłumaczą skalą represji, jaką władze odpowiadały w ostatnim czasie na wszelkie wystąpienia społeczne.
Rosja zaatakowała Ukrainę z trzech kierunków: od południa z Krymu, od północy z Białorusi i od północnego wschodu z obwodu biełgorodzkiego. Ostrzeliwane są nie tylko obiekty wojskowe, ale też cywilne: budynki mieszkalne, szpitale, przedszkola.
Apel Aleksieja Nawalnego
Antykremlowski opozycjonista Aleksiej Nawalny, więziony od ponad roku w rosyjskiej kolonii karnej, na Twitterze zaapelował do Rosjan, by codziennie protestowali przeciw wojnie na Ukrainie, którą - jak powiedział - rozpętał "szalony car", prezydent Rosji Władimir Putin.
"Chcemy być narodem pokoju. Niestety niewielu może nas tak dziś nazwać. Nie stańmy się jednak przynajmniej narodem zastraszonych, niemych ludzi. Tchórzy, którzy udają, że nie dostrzegają, że agresja przeciwko Ukrainie została rozpętana przez naszego szalonego cara" - napisał Nawalny w serii tweetów.
"Nie mogę, nie chcę i nie pozostanę cicho, patrząc jak pseudohistoryczny nonsens dotyczący wydarzeń sprzed stu lat stał się wymówką dla Rosjan do mordowania Ukraińców, a dla Ukraińców, by mordowali Rosjan w samoobronie" - napisał opozycjonista.
Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj program specjalny w TVN24
Źródło: PAP