Dżihadyści chwalą się nagraniem z północnej Syrii, na którym widać, jak trafiają rakietami przeciwpancernymi dwa tureckie czołgi. Atak z zasadzki został bardzo sprawnie przeprowadzony i w efekcie jedna maszyna została zniszczona na pewno, a druga co najmniej poważnie uszkodzona. Nagranie to jest dowodem, że turecka interwencja w Syrii nie jest wcale łatwym przedsięwzięciem.
Według tureckiego wojska w zasadzce śmierć poniosło trzech czołgistów, a czterech zostało rannych. Sztab Generalny potwierdził, że do ataku doszło w rejonie syryjskiej wsi Al-Wakf niedaleko granicy z Turcją.
Mały triumf dżihadystów
Nagranie z ataku opublikowała agencja informacyjna dżihadystów Amak. Wykonano je z punktu obserwacyjnego, ukrytego około 4,5 kilometra od tureckich czołgów, zespołu uzbrojonego w wyrzutnię przeciwpancernych pocisków kierowanych. Prawdopodobnie były to sprzęt pochodzenia rosyjskiego - Kornet. Syryjskie wojsko posiadało je w znacznej ilości i wiele dostało się w ręce rebeliantów oraz dżihadystów. Celem było ugrupowanie tureckich czołgów i wozów opancerzonych stojących na odległym wzgórzu. Pierwsza rakieta trafiła w maszynę M60T, czyli głęboko zmodernizowany przy pomocy izraelskiego przemysłu stary amerykański czołg M60. Modernizacja nie zdała się na wiele w starciu z bardzo skuteczną rosyjską rakietą. W trafionym czołgu doszło do zapłonu amunicji, co widać po słupie ognia wydostającym się przez właz na wieży. To w tej maszynie musiało zginąć trzech czołgistów. Fakt, że czwarty członek załogi najwyraźniej uszedł z życiem, może zakrawać na cud.
Dżihadyści bardzo szybko przeładowali swoją wyrzutnię (polega to na wymianie tuby z umieszczoną w środku rakietą) i zaatakowali ponownie. Niemal dokładnie minutę po trafieniu pierwszego czołgu, rakieta uderzyła w kolejny M60T. Towarzyszyła temu gwałtowna eksplozja i słup dymu oraz kurzu. Nie musi to jednak oznaczać zniszczenia czołgu. Duży wybuch to prawdopodobnie efekt jednoczesnej eksplozji rakiety i pancerza reaktywnego (wybucha przy trafieniu, uszkadzając uderzający go pocisk lub rakietę).
Turcja wchodzi w bagno
Film urywa się tuż po drugim trafieniu, więc prawdopodobnie czołg nie stanął w płomieniach i być może wycofał się o własnych siłach, co nie pasowało już do triumfalnego wydźwięku propagandowego nagrania. Najpewniej to w drugiej maszynie trzech członków załogi odniosło rany. Trudno stwierdzić, czy były to lekkie obrażenia wywołane eksplozjami na zewnątrz, czy strumień plazmy z głowicy rakiety przedarł się przez pancerz do przedziału załogi.
Nagranie pokazuje, że turecka interwencja w Syrii nie jest łatwą operacją. Nawet zaangażowanie znacznej liczby ciężkiego sprzętu nie gwarantuje bezpieczeństwa. Dżihadyści i inni uczestnicy syryjskiej wojny domowej są zaprawieni w używaniu przeciwpancernych pocisków kierowanych, które stanowią śmiertelne zagrożenie dla wozów opancerzonych.
Sytuacja może się dla Turków jeszcze skomplikować, bo na razie dżihadyści się przed nimi głównie cofają, urządzając jedynie okazyjne zasadzki, tak jak ta uwieczniona na nagraniu. Co więcej, widoczne na nim wydarzenia nie wystawiają najwyższej oceny tureckim czołgistom. Przez minutę po trafieniu jednego z czołgów pozostałe praktycznie nie zareagowały, choć mogły chociaż postawić zasłonę dymną i uniemożliwić w ten sposób kolejny atak.
Autor: mk//gak / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Amak