Szkoła w Peszawarze trzy dni po zamachu. "Na podłodze leżą jeszcze fragmenty pracy domowej"

Korespondent CNN odwiedził szkołę w Peszawarze CNN

- Gdziekolwiek nie spojrzeć, wszędzie widać ślady krwi - mówi korespondent CNN Nic Robertson, który odwiedził szkołę w Peszawarze trzy dni po ataku talibów. Terroryści urządzili najpierw krwawą rzeź na dole budynku, później skierowali się do sali komputerowej. - Dzieci zostały zastrzelone, gdy jeszcze siedziały przy komputerach - relacjonuje tragiczne wydarzenia dziennikarz.

We wtorek w brutalnym ataku talibów na szkołę w Peszawarze zginęło 141 osób, w większości dzieci. Atak przeprowadziło sześciu terrorystów, którzy mieli przy sobie materiały wybuchowe.

Za zamach odpowiedzialność wzięli talibowie, którzy twierdzą, że był to odwet za prowadzoną w Północnym Waziristanie rządową ofensywę. W zaatakowanej szkole uczyły się dzieci wojskowych.

Korespondent CNN Nic Robertson odwiedził kilka dni po zamachu miejsce tragedii, która wstrząsnęła Pakistanem i społecznością międzynarodową.

Robertson usiłował zrekonstruować wtorkowe wydarzenia i opisać, jak przebiegał atak. W emocjonalnym tekście zamieszczonym na stronie internetowej CNN przyznaje jednak, że mimo ogromnego doświadczenia, które zdobył podczas pracy w wielu rejonach ogarniętych konfliktem, widok tego, co zostało po ataku w Peszawarze wyjątkowo nim wstrząsnął.

"W sali komputerowej nie wytrzymałem. Do tego momentu udawało mi się trzymać emocje na wodzy. Chciałem po prostu opowiedzieć, co się wydarzyło. Powtarzałem sobie: mów o faktach; wytłumacz, co widzisz. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek wcześniej widział tyle krwi na podłodze" - pisze Robertson.

Rekonstrukcja wydarzeń

Pierwsza grupa talibów dostała się do szkoły przez niezbyt wysoki mur. Mężczyźni przecięli drut kolczasty i przy pomocy drabin przedostali się przez mur. Kolejna grupa napastników nadciągała z drugiej strony. Wszyscy razem skierowali się w stronę głównych budynków szkoły.

Wbiegli do pełnej uczniów auli i rozdzielili się na dwie części. Przerażone dzieci usiłowały schronić się pod ławkami. Zajęcia jeszcze trwały, a nauczyciel próbował wyjaśnić, jak udzielać pierwszej pomocy.

- Od razu mnie postrzelili, dostałem w ramię - mówi w rozmowie z Robertsonem uczeń szkoły w Peszawarze, któremu udało się przeżyć. - Próbowaliśmy uciekać, bezskutecznie. Ci zamachowcy nie mieli ludzkich uczuć, bo jak inaczej można strzelać do dzieci? Muzułmanie się tak nie zachowują - dodaje.

Ślady po kulach na szkolnej tablicy

W krytycznym momencie talibowie kazali dzieciom wyjść z budynku. Setka próbujących uciec dzieci została z zimną krwią zastrzelona.

Robertson, odwiedzając szkołę kilka dni po ataku, pokazuje, że miejsce wciąż pełne jest śladów krwi.

- Talibowie nieusatysfakcjonowani rzezią, którą urządzili na dole, przyszli do pracowni komputerowej. Jedno spojrzenie na tę salę wystarczy, by zrozumieć, co się tutaj wydarzyło. Dzieci zostały zastrzelone, gdy jeszcze siedziały przy komputerach - relacjonuje korespondent.

Jak pokazuje, na podłodze wciąż leżą przedmioty pozostawione przez uczniów: długopisy, okulary, fragmenty pracy domowej. Na tablicy, przy której stał nauczyciel, widać ślady po kulach. Widać też miejsce, gdzie upadł zabity przez talibów.

Ostatni akt dramatu rozegrał się w siedzibie szkolnej administracji, gdzie część napastników wysadziła się w powietrze.

Autor: kg//plw / Źródło: CNN

Źródło zdjęcia głównego: CNN

Raporty: