Kolejne zatrzymania przedstawicieli opozycji i nowa fala brutalnie tłumionych przez policję manifestacji - sytuacja w Wenezueli coraz bardziej się zaostrza. We wtorek od kuli policjanta zginął 14-letni chłopiec, który znalazł się w rejonie demonstrantów. Do tragedii doszło w stanie Tachira, który w zeszłym roku był epicentrum antyrządowych protestów. W sumie w czasie wielotygniowych demonstracji w całym kraju zginęły wtedy 43 osoby.
Dramatycznie pogarszająca się sytuacja gospodarcza w kraju i zaciskanie pętli na opozycji doprowadziły do nowej fali protestów w Wenezueli. W lutym zeszłego roku przez kraj przetoczyła się fala protestów przeciwko prezydentowi Nicolasowi Maduro, która jednak nie doprowadziła do przełomu. Rok po dramatycznych wydarzeniach, w których zginęło kilkadziesiąt osób, zmęczeni trudnymi warunkami życia Wenezuelczycy życia znów wyszli na ulice, a epicentrum antyrządowych demonstracji po raz kolejny stało się miasto San Cristobal w położonym przy granicy z Kolumbią stanie Tachira.
We wtorek w czasie kolejnej demonstracji od kuli policjanta zginął 14-letni uczeń miejscowego liceum. 23-letni funkcjonariusz, który oddał strzał, został zatrzymany. Wersje dotyczące okoliczności zdarzenia są różne - jeden ze świadków opowiadał, że chłopiec wyszedł z lekcji i pojawił się w rejonie, w którym trwały starcia pomiędzy manifestującymi a policją. Zgodnie z tą relacją, 14-latek nie uczestniczył w proteście, usiłował się schować, jednak został trafiony z bliskiej odległości w głowę.
Maduro: skrajnie prawica zatruwa umysły młodzieży
Ubolewanie z powodu tragedii wyraził prezydent Wenezueli Nicolas Maduro, który oświadczył w telewizji: - To niezwykle bolesne, że straciliśmy tego chłopca w tak nieprawdopodobnych okolicznościach - powiedział, dodając jednak w swoim stylu, że jego śmierć to wynik działań "skrajnie prawicowych środowisk zatruwających umysły młodzieży".
Zgodnie z oficjalną wersją wydarzeń, policjanci zajmowali się pacyfikowaniem "burd" zakapturzonych młodych ludzi, którzy stanowili zagrożenie dla porządku publicznego i rzucali kamieniami w funkcjonariuszy. Jeden z policjantów miał strzelić w powietrze, by rozproszyć tłum. Gdy okazało się, że 14-latek upadł na ziemię, funkcjonariusze mieli pospieszyć mu na pomoc, jednak dostęp do niego miał zostać uniemożliwiony przez rozwścieczonych manifestantów.
Śmierć chłopca już doprowadziła do zaostrzenia sytuacji w mieście i chaosu - na ulice San Cristobal ponownie wróciły znane z zeszłorocznych protestów barykady, a ruch został ograniczony.
Autor: kg\mtom / Źródło: tvn24.pl, El Pais