Anglicy po śmierci pielęgniarki: To ohydne i straszne. Trzeba wyjaśnić, jak doszło do tragedii

Dyskusja na Wyspach po samobójczej śmierci pielęgniarki
Dyskusja na Wyspach po samobójczej śmierci pielęgniarki
Fakty TVN
Przyczyny samobójczej śmierci pielęgniarki, wyjaśni policyjne śledztwo Fakty TVN

Po samobójczej śmierci pielęgniarki, która odebrała telefon od radiowców podszywających się pod królową Elżbietę i księcia Karola, na Wyspach Brytyjskich rozgorzała dyskusja o granicach wolności i etyce w mediach. W poważnych kłopotach znalazła się też australijska stacja 2Day, której prezenterzy pozwolili sobie na żart. Reklamodawcy na gwałt wycofują się ze współpracy.

Wiadomość o samobójstwie pielęgniarki z królewskiego szpitala wstrząsnęła mediami i zszokowała Brytyjczyków. - To ohydne i straszne. Trzeba wyjaśnić, jak doszło do tragedii - mówi jedna z mieszkanek Londynu, w rozmowie z reporterem "Faktów" TVN. Inny z rozmówców dodaje, że to, co się stało będzie ciążyć na dziecku książęcej pary. - Mieszkam w pobliżu szpitala, pewnie nawet widywałem tę pielęgniarkę. To strasznie smutne.

Policja: Wszystko wskazuje na samobójstwo

Ciało siostry Jacinthy Saldanhy znaleziono w mieszkaniu w centrum Londynu. Policja oświadczyła, że wszystkie ślady wskazują na samobójstwo.

Księżna Kate, która wyszła ze szpitala w czwartek bardzo mocno - według brytyjskich gazet - przeżyła wiadomość o śmierci pielęgniarki. 46-letnia matka dwójki dzieci, kilka dni temu przełączyła rozmowę z Australii do osobistej pielęgniarki, opiekującej się księżną Kate. Prezenterzy australijskiej rozgłośni podawali się za królową Elżbietę II i Księcia Karola.

Po żarcie, który komentował cały świat, doszło do tragedii.

W reakcji na to stacja 2Day zdjęła program z anteny i zawiesiła prezenterów. Będzie również śledztwo w sprawie ich telefonu do Londynu.

- Będziemy współpracować z władzami w celu wyjaśnienia tragedii. Teraz najważniejsza dla nas jest rodzina pielegniarki - zapowiedział Rhys Holleran, prezes rozgłośni radiowej 2Day FM.

I dodał: - Nie dało się przewidzieć tragicznych skutów tego żartu. Jesteśmy głęboko zasmuceni.

"Macie krew na rękach"

Rozgłośni grozi kara za ujawnienie poufnych informacji o stanie zdrowia księżnej.

Ponadto ze stacji wycofują się już reklamodawcy. Zaś na portalach społecznościowych przybywa ostrych wpisów pod adresem prezenterów.

"Macie krew na rękach", "Powinni trafić do więzienia za to, co zrobili", "Mężczyzna stracił żonę, a dzieci matkę, wszystko przez was, wstydzcie się…" - piszą internauci. Rodzina i przyjaciele zmarłej pielęgniarki proszą o uszanowanie ich prywatności. Wszyscy, którzy ją znali nie mogą uwierzyć, że odebrała sobie życie.

- Będzie mi jej brakować. Była bardzo dobra. Nigdy jej nie zapomnę - powiedziała bratowa pielęgniarki, Celin D'souza. Organizacje pomagające ludziom z depresją i po próbach samobójczych twierdzą, że radiowy żart nie mogł być jedynym powodem samobójstwa. Możliwe, że pielęgniarka miała inne problemy. Czy tak było rzeczywiście, wyjaśni policyjne śledztwo.

Autor: mac//kdj / Źródło: Fakty TVN

Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN

Raporty: