Oddział amerykańskich sił specjalnych przeprowadził wraz z somalijskimi służbami atak z użyciem helikopterów na terrorystów z organizacji Al-Szabab - pisze "The Washington Post".
Atak miał miejsce we wtorek. Po stronie Amerykanów i Somalijczyków nie było ofiar - poinformował anonimowy przedstawiciel Pentagonu cytowany przez dziennik. Nie wiadomo, czy operacja polegała na likwidacji, czy schwytaniu terrorystów.
Rzecznik Pentagonu, kpt. US Navy Jeff Davis poproszony następnie o komentarz przez "WaPo", zaprzeczył, by Amerykanie brali udział w bezpośrednim ataku na terrorystów. Mieli tylko doradzać i organizować akcję, którą od początku do końca przeprowadziła miejscowa armia - dodał.
"WaPo" zaznacza, że Pentagon nie upublicznił do środy informacji o ataku i nie wiadomo, czy by to zrobił. W 2013 r. oddział Navy SEALs przeprowadził nieudany desant na somalijskim wybrzeżu miasta Barawe, chcąc schwytać przywódcę Al-Szabab. Został jednak wykryty i komandosi z trudem uciekli, zostawiając za sobą dużo sprzętu.
Wtorkowy atak w Somalii przyszedł zaledwie kilka dni po potężnym nalocie Amerykanów w tym kraju. Pentagon twierdzi, że zginęło w nim ponad 150 terrorystów organizacji przebywających w ośrodku szkoleniowym ok. 180 km od stolicy kraju Mogadiszu.
Od 2013 r. w Somalii przebywa oddział 50 doradców wojskowych wysłanych tam przez Pentagon. To pierwsza taka grupa Amerykanów w tym kraju od 1993 r., gdy oddział Delta Force przeprowadzał operację znaną jako incydent "Black Hawk Down".
Pod tym tytułem reżyser Ridley Scott nakręcił w 2001 r. film w Polsce znany jako "Helikopter w ogniu".
Autor: adso / Źródło: Washington Post
Źródło zdjęcia głównego: US Army