Ambasador Turcji w Sofii, Hasan Ulusoy, został wezwany w poniedziałek do bułgarskiego MSZ w sprawie swojej wypowiedzi sprzed dwóch dni o rozszerzeniu nauki języka tureckiego w Bułgarii - poinformował resort spraw zagranicznych w Sofii.
Podczas sobotnich uroczystości otwarcia tureckiej fabryki części zamiennych do samochodów w mieście Kyrdżali na południu Bułgarii ambasador Ulusoy w obecności bułgarskiego premiera Bojko Borisowa powiązał inwestycje tureckiego kapitału z nauką języka tureckiego w bułgarskich szkołach.
- Przekażę wspólne życzenie naszych inwestorów, którzy tworzą miejsca pracy dla bułgarskich pracowników zarówno mówiących po turecku, jak i takich, którzy tego języka nie znają. Im więcej jest tych, którzy władają tureckim, w tym na piśmie, tym większy będzie potok tureckich inwestycji – oświadczył dyplomata.
Po poniedziałkowym spotkaniu MSZ Bułgarii wyraziło stanowisko, że wypowiedź ambasadora "jest politycznie nie do przyjęcia i nie odpowiada oczekiwaniom bułgarskiej strony o utrzymywaniu przyjacielskich i dobrosąsiedzkich stosunków". Podkreślono, że tureckich inwestycji w Bułgarii nie można wiązać z nauką języka tureckiego.
"Tureccy inwestorzy powinni brać pod uwagę, że oficjalnym językiem w Bułgarii jest bułgarski i przygotowywać kadry władające bułgarskim" – podkreśliło MSZ. Resort przypomina również, że nauka języków obcych, w tym tureckiego, jest sprawą wolnego wyboru każdego bułgarskiego obywatela.
Ambasador Ulusoy wyjaśnił, że jego słowa zostały błędnie zinterpretowane i że jego kraj nie zamierza w jakikolwiek sposób ingerować w wewnętrzne sprawy Bułgarii.
Przed dwoma miesiącami turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu powiedział, że bułgarska ustawa o religiach została znowelizowana na korzyść islamu dzięki interwencji Ankary. Po dyplomatycznym skandalu władze Turcji tłumaczyły, że doszło do niewłaściwego tłumaczenia słów ministra. Odłożono wówczas jego wizytę w Bułgarii i do tej pory do niej nie doszło.
Autor: adso/kwoj / Źródło: PAP