|

Mars to marzenie. Ona wierzy, że je spełni

Alyssa Carson
Alyssa Carson
Źródło: arch. prywatne Alyssy Carson

Zabójcze promieniowanie, brak tlenu, samotność. "Prawdopodobieństwo śmierci jest wysokie" – tak o pierwszych załogowych misjach na Marsa mówi Elon Musk, szef SpaceX. Rzeczowy argument technologicznego wizjonera nie jest jednak w stanie złamać ducha młodej entuzjastki kosmosu. 19-letnia studentka astrobiologii Alyssa Carson chce jako pierwsza postawić stopę na Czerwonej Planecie. Eksperci mówią, że ma na to realną szansę.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Jej fascynacja kosmosem zaczęła się, gdy miała trzy lata – po obejrzeniu odcinka kreskówki "Przyjaciele z podwórka", zatytułowanego "Misja na Marsa". Dziś Alyssa ma już certyfikat z astronautyki stosowanej, oficjalnie dający jej uprawnienia do wykonywania suborbitalnego lotu badawczego. Ma też wielkie marzenie, żeby pierwsza prawdziwa misja na Marsa przypadła właśnie jej.

NASA przedstawia Alyssę - która oficjalnie nie jest w żaden sposób związana z agencją - jako inspirację dla młodego pokolenia, które nazywa "Mars Generation" i które zachęca do interesowania się kosmicznymi misjami, wiary w swoje marzenia i ich realizację.

Marcelina Burzec: Czy jest coś, co chciałabyś wziąć ze sobą, lecąc w kosmos?

Alyssa Carson: Astronauci zazwyczaj dostają małą torebkę, do której mogą spakować rzeczy prywatne. Ja wzięłabym, oczywiście, zdjęcia rodziny i przyjaciół, każdy astronauta tak robi. Chciałabym zabrać też swoją nagrodę - najwyższe odznaczenie, które dostaje się na obozie kosmicznym. Pierwszy raz wzięłam w nim udział, gdy miałam siedem lat. Dostałam nagrodę i to był początek mojej przygody, a zabrać ją ze sobą na Marsa – to byłoby zamknięcie koła. Myślałam też o rzeczach do zabawy, na przykład o piłce. Na Księżycu można dobrze się bawić, grać w golfa, na Marsie na pewno też!

Myślisz Mars i...

Myślę o miejscu, o którym marzę, gdzie chcę polecieć. O miejscu, gdzie ostatecznie polecę i które będę odkrywać. Wszystko, czego się teraz uczę, ma pomóc (w przyszłości – red.) w prowadzeniu eksperymentów, pewnego rodzaju śledztwa na Marsie. Mam nadzieję, że to się wydarzy.

Alyssa od 7. roku życia jeździ na obozy kosmiczne
Alyssa od 7. roku życia jeździ na obozy kosmiczne
Źródło: arch. prywatne Alyssy Carson

Długa droga

Są trzy warunki, które - poza posiadaniem amerykańskiego obywatelstwa - należy spełnić, żeby zostać astronautą NASA. Po pierwsze – edukacja. Trzeba mieć dyplom uczelni wyższej z nauk biologicznych, nauk fizycznych, informatyki, matematyki lub być inżynierem. Po drugie – praktyka. Należy co najmniej przez trzy lata pracować na stanowisku pokrewnym do uzyskanego dyplomu lub spędzić co najmniej tysiąc godzin za sterami odrzutowca w roli pilota dowódcy. Po trzecie – warunki fizyczne. Astronauta NASA musi być zdolny do długotrwałego wysiłku i mieć idealny wzrok – korekta oczu lub okulary są dopuszczalne. Spełniające te kryteria osoby mogą aplikować na astronautę. Jeśli zostaną wybrane – rozpoczyna się dwuletni okres szkoleniowy.

Marcelina Burzec: Co nazwałabyś swoim największym sukcesem do tej pory?

Alyssa Carson: Prawdopodobnie to, że przeszłam przez Projekt PoSSUM (w wieku 15 lat Carson została najmłodszą osobą przyjętą do prestiżowej Akademii Kosmicznej Advanced PoSSUM, gdzie dwa lata później otrzymała certyfikat z astronautyki stosowanej – przyp. red.). To obywatelska grupa badawczo-naukowa. Ludzie, którzy przyczyniają się do rozwoju nauki. Ich wspólnym celem jest suborbitalna misja. Przeszłam wszystkie szkolenia na poziomie studiów wyższych, testy fizyczne, astronautykę. Gdybyśmy wysyłali teraz kogoś na misję suborbitalną, byłabym jedną z kandydatek, bo przeszłam wszystkie konieczne szkolenia, by móc to zrobić. To wspaniałe – gdyby była gotowa odpowiednia rakieta, mogłabym polecieć w kosmos.

Jakie było najciekawsze zadanie, które miałaś wykonać podczas tego treningu?

W zasadzie wszystkie były fajne. Na przykład zajęcia w mikrograwitacji. Ale powiedziałabym, że te zadania, które były najbardziej edukujące, to te, które można wykorzystywać w życiu codziennym, na przykład przetrwanie w wodzie. Pierwszy tydzień to były podstawy: jak wykorzystać worek na śmieci, żeby zachować ciepło, i inne małe rzeczy, np. pozostawanie na tratwie ratunkowej. Potem odnosiliśmy to doświadczenie do kosmosu. Byliśmy w prawdziwych skafandrach astronautów, w nich pływaliśmy, byliśmy na tratwie, musieliśmy wydostać się z kapsuły i inne szalone rzeczy. Normalnie one są trudne, a w skafandrze były niesamowicie trudne. Uczyliśmy się, jak wydostać się na przykład z samochodu. Bardzo na tym skorzystaliśmy.

EVA suit training at CSA 2
Ćwiczenia w skafandrze do spacerów kosmicznych EVA
Źródło: Alyssa Carson

Przez Księżyc na Marsa

By dotrzeć na marsjański ląd, trzeba przebyć daleką drogę, także dosłownie. Średni dystans między Ziemią a Czerwoną Planetą to 225 milionów kilometrów. Trasa Ziemia-Mars-Ziemia ma potrwać nieco ponad dwa lata. Jeszcze nikt nie był w kosmosie tak długo. Do tej pory najdłużej poza Ziemią przebywał rosyjski kosmonauta Walerij Polakow – 438 dni z rzędu (od 8 stycznia 1994 do 22 marca 1995).

- To nie jest przejażdżka na Księżyc, że można wrócić w ciągu jednego dnia – wyjaśnia Artur Chmielewski, Polak pracujący w NASA. - Tam będziemy lecieć - przy obecnych prędkościach maszyn, jeżeli to się nie zmieni - sześć i pół miesiąca, może siedem miesięcy. Rakietę wystrzela się, kiedy obydwie planety są blisko siebie. Jak się wyląduje (na Marsie – przyp. red.), to te planety uciekły już od siebie, ponieważ są na różnych orbitach, poruszają się z różnymi prędkościami. Żeby znowu się do siebie zbliżyły, trzeba czekać mniej więcej dwa lata. Żeby to miało sens, to taka grupa ludzi powinna lecieć przez siedem miesięcy, potem być na powierzchni Marsa półtora roku i potem wystartować znowu z powrotem na Ziemię – tłumaczy.

Przed wylotem na Marsa konieczna będzie wycieczka na Księżyc. Dzięki Programowi Artemis, człowiek ma dotknąć znowu Srebrnego Globu w 2024 roku. Wtedy na Księżycu ma stanąć pierwsza kobieta i kolejny mężczyzna. Do tej pory stopę na ziemskim satelicie postawiło dwunastu mężczyzn. Pierwszym - w 1969 roku - był Neil Armstrong. Ostatnim - w 1972 roku - Gene Cernan.

Administrator NASA Jim Bridenstine mówi o powrocie na Księżyc w kategoriach odkryć naukowych, korzyści ekonomicznych i inspiracji dla nowego pokolenia odkrywców. "Budując zrównoważoną obecność (na Księżycu - red.), zwiększamy również tempo w kierunku pierwszych ludzkich kroków na Czerwonej Planecie" – przekonuje.

Łukasz Wilczyński, szef Europejskiej Fundacji Kosmicznej, zapewnia, że jesteśmy w stanie założyć stałą bazę na Księżycu. Mówi się o planach załogowej stacji Gateway, umieszczonej w przestrzeni w pobliżu ziemskiego satelity. - Po pierwsze po to, żeby eksploatować Księżyc, i taki jest plan misji Artemis, ale i żeby stamtąd wysyłać ludzi na Marsa, bo to by było prostsze. Budowa czegokolwiek na orbicie Księżyca i wysyłanie na Marsa jest łatwiejsze niż budowa olbrzymiego statku, który musi najpierw pokonać warunki grawitacji ziemskiej. Tak naprawdę większość kosztów, które trzeba ponieść, startując bezpośrednio Ziemia-Mars, to pokonanie ziemskiej atmosfery. To są potężne silniki, które muszą pokonać przyciąganie ziemskie, naszą grawitację – tłumaczy.

Jednak w zakładce "Starty i lądowania" (Launches and Landings) na oficjalnej stronie NASA próżno szukać terminów wylotów późniejszych niż na rok do przodu. Kosmiczne misje są bardzo niepewne z wielu powodów, między innymi takich jak: pogoda, niedostateczny rozwój technologii czy wady sprzętu.

Pandemia kosztowała nas już dwie wyprawy na Marsa

Oficjalny termin planowanego wylotu ludzi na Marsa jednak jest – to rok 2033. Technologicznie już jesteśmy gotowi na ten lot. To, co jest problemem, to - jak tłumaczy pracujący w NASA Artur Chmielewski - pieniądze.

- Budżet NASA to pół procent budżetu narodowego. Przy misji Apollo podskoczyło to chyba do czterech procent. To drogie przedsięwzięcie. Prywatna firma mogłaby wysłać jednego czy dwóch ludzi za 100 miliardów dolarów. NASA by musiała wydać ze 300 miliardów. Roczny budżet NASA to 20 miliardów dolarów – wylicza.

- Nie można tylko budować statku kosmicznego i bazy na Marsie, bo wszyscy inni naukowcy by narzekali na nas, dlaczego wysyłamy sobie ludzi na wycieczkę. A to, czym oni się zajmują – szukanie życia, fizyka, badanie kosmosu, innych planet, żeby to nie stanęło na te 10 lat, kiedy wszystko będziemy wydawać na wycieczkę na Marsa... To jest bardzo ciężkie. Kraj musi być gotowy, jakiś prezydent musi mieć naprawdę siłę przebicia i powiedzieć, że daje na to pieniądze – komentuje Chmielewski. Zwraca też uwagę, że obecna pandemia kosztowała już dwie wyprawy na Marsa.

Artur Chmielewski: lot na Marsa to dla NASA koszt ok. 300 miliardów dolarów

Marcelina Burzec: Pandemia nas uziemiła. Nie możemy podróżować do innych krajów, a co dopiero na Marsa. Czy to zmieniło twoje postrzeganie życia na Ziemi? Czy wpłynęło jakoś na twoje marzenie?

Alyssa Carson: Oczywiście, nie mogłam trenować tyle, ile bym chciała. Latem chciałam bardzo dużo latać, ale było wiele różnych rzeczy, które po prostu się nie wydarzyły. Wiele osób mówiło, że izolacja to musi być jak misja na Marsa. To było zabawne, bo wszyscy rozmyślali nad tym i można było się dowiedzieć, co opinia publiczna myśli o misji na Marsa. I było to bardzo w punkt.

W pandemii przez długi czas musisz przebywać z tymi samymi ludźmi, co może być kłopotliwe, ale na pewno coś z tego wyniosę.

Jeżeli chodzi o program kosmiczny, to kontynuował działania pomimo wirusa – chociażby startowały rakiety, także z sektora prywatnego. Nie wszystko dzieje się tak szybko, jak by mogło, ale nadal czuć postęp. Myślę, że to dowodzi, że możemy wykorzystać ten czas. Dużo może dziać się pod względem naukowym. Można przesłać próbki na Międzynarodową Stację Kosmiczną, tam mogą być robione różnego rodzaju leki, badania w warunkach kosmicznych, to może być plus, który możemy znaleźć w czasie pandemii. Kosmos daje wiele możliwości.

Co zmieniło się w twoich przygotowaniach w tym czasie?

W zasadzie wszystko. Na co dzień staram się być jak najdłużej w szkole, na tym skupiam się najbardziej. Teraz, kiedy jestem na uniwersytecie (Florida Institute of Technology, studiując astrobiologię – przyp. red.), profesorowie nie zadają pytania, dlaczego cię nie było na zajęciach, po prostu masz na nich być! Jest zupełnie inaczej niż w liceum. Miałam tylko raz zajęcia stacjonarne, bo były zbyt skomplikowane, żeby zrobić je online. Wszystko inne dzieje się przez internet. W tym czasie nie byłam w stanie nigdzie pojechać, nic zrobić. Układałam plan, co i kiedy mogę zrobić, co mogę zrobić wirtualnie. Ale w dłuższym rozliczeniu było całkiem dobrze.

Na razie wirtualnie, potem stacjonarnie, rozpoczynam staż w firmie Jacobs, która jest wykonawcą NASA (firma ta ma zapewnić pakiet inżynieryjnych usług – projektowanie, testowanie i weryfikację sprzętu, wspierając Program Artemis – przyp. red.). To wielka sprawa. Jestem bardzo podekscytowana, mając do czynienia z międzynarodowym środowiskiem z branży kosmicznej oraz agencjami kosmicznymi na świecie. Ogromnie się z tego cieszę.

Co będziesz robić podczas stażu?

Wiele rzeczy. Najpierw uzgodnimy, gdzie dokładnie trafię, bo jest wiele działów. Na przykład jeśli interesuje cię bardziej robotyka, idziesz do działu, który za to odpowiada, jeśli coś innego – w inne miejsce. Najpierw wyjaśnię im, co studiuję i co właściwie chcę robić. W tej chwili skłaniam się ku roślinom w kosmosie i temu podobnym rzeczom, dlatego chciałabym się zaangażować w pracę działu zajmującego się właśnie takimi sprawami. Ale interesują mnie też globalne relacje z agencjami kosmicznymi, z którymi pracuje Jacobs. Mogłabym zdobywać informacje, na przykład że Szwajcaria pracuje nad takim typem satelity, a agencja kosmiczna w Ameryce Południowej nad innym. Najprawdopodobniej wybiorę jakiś region świata, dowiem się, nad czym dokładnie pracuje ich zespół. I to będzie emocjonujące. I możliwe, że w październiku przyszłego roku pojadę na spotkanie przedstawicieli wielu agencji kosmicznych ze świata.

Gratulacje! Twój priorytet to nauka, a jak dbasz o trening fizyczny w czasie pandemii?

Zdecydowanie świeciłam przykładem! Nie miałam nic innego do roboty podczas kwarantanny. Biegam, mam kilku współlokatorów na studiach i ćwiczyliśmy razem. Ogólnie rzecz biorąc, jeśli chcesz zostać astronautką, musisz mieć bardzo dobrą formę fizyczną. Gdy aplikujesz na stanowisko astronauty, musisz zdać testy fizyczne. Nie ma żadnej zasady, jak sprawnym trzeba być, należy być relatywnie zdrowym, bo to ma wpływ na te egzaminy. Bliżej takiego testu można robić więcej, umacniać się, ale na ten moment po prostu pozostaję we w miarę dobrej formie. Przyjdzie czas, że będę dla siebie bardziej surowa.

A jak dbasz o zdrowie psychiczne w tych czasach?

Dla tego, co robimy w kosmosie, bardzo ważna jest dobra forma fizyczna. Ale trening mentalny jest tak samo ważny. Wiele osób jest przerażonych: "Misja na Marsa! To przecież tak długo, tak daleko od wszystkiego, co znasz!". A ja odnoszę to do tego, co przeżywali i przeżywa wiele osób na świecie. Na przykład to tak samo, gdy jesteś w wojsku – zostawiasz przyjaciół, rodzinę, zostajesz z ludźmi, których ci przypisano, jesteś w innym kraju, nie ma cię miesiącami, a na koniec wracasz do rodziny. Myślę, że bycie astronautą jest praktycznie takie samo pod względem psychicznym. Jesteś w nowej grupie, która staje się niemal rodziną, jesteś daleko od tej prawdziwej i cierpisz, ale ostatecznie wracasz.

To było pomocne dla mnie, by zrozumieć, że to nic nowego, że ludzie starają się przezwyciężać takie sytuacje. To umiejętność, z którą mierzymy się od jakiegoś czasu, na przykład ludzie, którzy pracują w innym kraju niż ich rodzina. Dla mnie jest to lekcja: skoro tyle osób daje radę, to ja też. Jednocześnie trzeba mieć w sobie wielką pasję do tego, co chce się robić. Czy to badania, misja na Marsa – po prostu spełniasz się w swoich zainteresowaniach.

Alyssa na jednym z obozów kosmicznych
Alyssa na jednym z obozów kosmicznych w 2015 r.
Źródło: Alyssa Carson

Życie na Marsie

Marsjańska osada - według najpopularniejszej aktualnie koncepcji - to osiedla budowane pod ziemią, bo wtedy wystarczy osłaniać się przed silnymi burzami piaskowymi czy promieniowaniem tylko z jednej strony, a nie ze wszystkich. Jak zaznacza Łukasz Wilczyński, najlepszym izolatorem jest woda. Dlatego najlepiej byłoby, gdyby na powierzchni - między strefą mieszkalną a atmosferą - znajdował się zbiornik wodny. Tlen to oddech, wodór to paliwo, woda to życie.

Jak może wyglądać życie na Marsie, badają dla nas łaziki. Pierwsze, Spirit i Opportunity, czyli "duch" i "możliwość",  od 2004 roku służą do tego, żeby penetrować Marsa, robić tam zdjęcia. Następny łazik Curiosity, czyli "ciekawość", to jeżdżące laboratorium, łazik, który miał szukać śladów wody. Kolejny, wystrzelony w lipcu tego roku, zyskał nazwę Perseverance, czyli "wytrwałość". Ma zbadać, czy na Marsie było kiedyś życie.

- Ma pobrać próbki marsjańskiego gruntu, zapakować je w specjalne kontenery. Następna misja ma zabrać te kontenery na Ziemię, czyli po raz pierwszy w historii będziemy mogli mieć dostęp do marsjańskiego gruntu, do marsjańskiej gleby. Po to, żebyśmy mogli zbadać, czy w ogóle życie na Marsie występowało – tłumaczy Łukasz Wilczyński z Europejskiej Fundacji Kosmicznej. 

dla Beaty
Łukasz Wilczyński: Perseverence to najbardziej kluczowy łazik w historii podboju innych planet
Źródło: TVN24

Jak wyjaśnia, łazik Perseverance wyląduje w kraterze Jezero, jednym z potencjalnych miejsc, w których ludzie mogliby się osiedlić. Pod łazikiem zamontowany ma być dron, dzięki któremu mamy dowiedzieć się, czy w marsjańskich warunkach można latać. - Ponieważ marsjańska atmosfera jest nieco inna niż ziemska, to będzie taki test, czy jesteśmy w stanie w ogóle latać czymkolwiek na Marsie, w tej atmosferze, korzystając z technologii, które budujemy w naszych warunkach atmosferycznych. Jeżeli to wyjdzie, to następne misje nie będą czysto łazikowe, to już będą drony wysyłane na Marsa, które będą mogły setki, tysiące kilometrów Marsa badać, lądować w jakichś miejscach, wbijać się. Jeżeli ten dron wystartuje, uniesie się i będzie w stanie latać, to będzie game changer dla badań Marsa – mówi ekspert.

A człowiek? Jeśli wszystko pójdzie dobrze, na Czerwoną Planetę ruszy w 2033. Alyssa będzie wtedy miała 32 lata.

Marcelina Burzec: Co powiedziałabyś Marsjanom o Ziemi, jeśli miałabyś spotkać takich rdzennych mieszkańców tej planety?

Alyssa Carson: Jeśli z tym gatunkiem mogłabym mieć zwykłą rozmowę, komunikować się, wymieniając zdania, myślę, że sporo czasu byśmy porównywali te planety. Oni dziwiliby się, że pijemy wodę, i podobnym małym rzeczom. (śmiech) Ale chyba, tak jak w misji Voyager (misja NASA wysyłająca sondy w kosmos – przyp. red.), puściłabym im największe przeboje muzyczne, płacz dziecka, dźwięk, który wydają wieloryby. My bierzemy Ziemię za pewnik, ale ona składa się z takich małych rzeczy.

Co kochasz najbardziej z rzeczy ziemskich?

Coś, co kocham i czego będzie mi brakować, to natura. Niewiele osób o tym myśli. Na Marsie jest tylko czerwony pył i czerwone kamienie. Tam tęskni się za świeżym powietrzem, trawą, drzewami, bieżącą wodą. Jesteśmy przyzwyczajeni, że to po prostu mamy. Dla mnie spacer po trawie i świeże powietrze to coś, do czego na pewno warto wracać na Ziemię.

Zrób to!

Według Łukasza Wilczyńskiego, prezesa Europejskiej Fundacji Kosmicznej dla promocji lotów kosmicznych i wiedzy na ten temat Alyssa robi cztery razy więcej niż dział marketingu NASA. Jego zdaniem nastolatka ma olbrzymie szanse, by zrealizować swój cel. - Potrafi ściągnąć tłumy na swoje spotkania. Rodzice przychodzą z dziećmi, nie mogą uwierzyć, że dziewczyna poświęciła całe swoje najpiękniejsze lata młodości... Bo bycie nastolatką to jest taki czas beztroski, który ona poświęca, żeby dostać kolejną plakietkę, że zdobyła szkolenie takie i kolejne. I to jest niesamowite. Jeżeli ona nawet nie poleci, bo na przykład z jakichś powodów będzie to jednak ktoś inny, to jej doświadczenie może być absolutnie wykorzystane. Jeżeli nie przez NASA, to przez prywatne firmy, bo może być doradcą misji załogowych. Natomiast ja wierzę, że w końcu osiągnie swój cel – komentuje ekspert.

Marcelina Burzec: Jaką radę dałabyś małym dziewczynkom i chłopcom, którzy - tak jak ty - chcą postawić stopę na Marsie?

Alyssa Carson: To niezwykłe marzenie. Zachęcam: zróbcie to! Jest wiele wspaniałych zawodów, które można wykonywać w branży kosmicznej. Nie bójcie się i przyjrzyjcie się temu.

Ale pierwsze, co trzeba zrobić, to zastanowić się, co chce się robić poza byciem astronautą. To jest imponujący zawód, ale nie można zostać astronautą, kończąc szkołę, jeszcze nie jesteśmy na tym etapie. Trzeba się zastanowić – wolę być pilotem, naukowcem, studiować medycynę? Jest tak wiele dróg, które mogą doprowadzić do zostania astronautą. Znajdź coś, co cię interesuje. Kiedy lecisz w kosmos, musisz być pasjonatem tego, co robisz. Być najlepszym w tym, co kochasz, i wykorzystać to w kosmosie. To pierwszy krok. A poza tym szukanie jakichkolwiek możliwości w twojej okolicy, szukanie informacji. Ja chodziłam do biblioteki i uczyłam się o kosmosie.

Wszystko, co zrobiłam do tej pory, nie jest obowiązkowe, żeby astronautą zostać. Ale to rzeczy, które mnie interesują, które chcę robić w przyszłości i będą dobrze wyglądały w moim CV albo po prostu sprawiają mi przyjemność.

Szukaj tego, co ci się przyda, z czego skorzystasz. Jeśli lubisz robotykę, zbuduj własnego robota, to może być coś, co bardzo podbije twoje szanse. Własnoręcznie wykonany robot – może być wielkim krokiem, możliwością.

I nie bój się mówić o swoich marzeniach, bo nigdy nie wiesz, skąd przyjdą do ciebie możliwości. Może powiesz komuś o pasji do robotyki, a on zna kogoś w branży kosmicznej, kto tam tworzy roboty... Możesz zyskać mentora, radę lub okazję. Trzeba mówić o tym, co chce się robić.

Czytaj także: