Algieria nie pozwoli, by obcokrajowcy pomagali w zabezpieczaniu miejscowych pól naftowych - oświadczył w niedzielę minister odpowiedzialny za surowce i sprawy energetyczne w tym kraju - Yusuf Yusufi. To oświadczenie po ataku islamistów na kompleks gazowy w In Amenas. W sąsiednim Mali do walki z islamistami zaangażowała się Francja.
- To wykluczone, żeby służby obcych państw dbały o bezpieczeństwo naszych zasobów - powiedział Yusufi, cytowany przez oficjalną algierską agencję APS. Minister wizytował w niedzielę kompleks w In Amenas na Saharze.
Yusufi zdeklarował, że środki bezpieczeństwa w kompleksach energetycznych zostały wzmocnione. Dodał, że szkody powstałe po ataku w In Amenas nie są znaczące, a zakład Tiguentourine powinnien wznowić działanie w ciągu dwóch dni.
Setki zakładników, dziesiątki ofiar
Kilkuset zakładników, w tym wielu obcokrajowców, było przetrzymywanych w In Amenas od środy. W sobotę wojsko algierskie dokonału szturmu na zakłady, uwalniając większośc zakładników.
Kiedy szturm się zakończył, władze algierskie informowały, że zginęło wszystkich 32 islamistów i co najmniej 23 cudzoziemskich zakładników. Ostateczna liczba ofiar wśród cudzoziemców może się jednak okazać wyższa. W niedzielę algierskie siły specjalne, usuwające miny podłożone przez napastników, znalazły 25 ciał, których na razie nie zidentyfikowano. Nie wyklucza się, że mogą to być cudzoziemcy.
Ujęli żywych napastników?
Prywatna algierska telewizja Ennahar poinformowała natomiast w niedzielę, że algierskie siły specjalne ujęły żywcem pięciu islamistów w In Amenas. Trzem islamistom podobno udało się uciec.
Wcześniej przywódca dżihadystów Mokhtar Belmokhtar w imieniu Al-Kaidy przyznał się do napaści i wzięcia zakładników. Zażądał, by Francja zaprzestała ataków w Mali.
Autor: //kdj / Źródło: reuters, pap