Dyrygent szkolnej orkiestry rażony prądem przez policję. Wcześniej odmówił zakończenia występu

Źródło:
CNN, Birmingham Police Department
Birmingham w Alabamie
Birmingham w Alabamie
Google Maps
Birmingham w AlabamieGoogle Maps

W Alabamie policjant użył paralizatora wobec dyrygenta szkolnej orkiestry, która nie przestawała grać po zakończeniu meczu futbolu amerykańskiego. Rażony prądem mężczyzna trafił najpierw do szpitala, następnie do aresztu.

Do zdarzenia doszło 14 września, po zwycięskim wyjazdowym meczu futbolowej drużyny szkolnej Minor High School z drużyną z liceum w mieście Birmingham w stanie Alabama. Jak wynika z informacji przekazanych przez lokalną policję, po zakończeniu spotkania funkcjonariusze kierowali kibiców do wyjścia, tymczasem orkiestry obu rywalizujących na boisku szkół nadal grały. Policjanci mieli poprosić ich dyrygentów, żeby skończyli i "studenci i inni widzowie mogli opuścić stadion". Dyrygent orkiestry gospodarzy spełnił prośbę funkcjonariuszy. Ale dyrygujący przyjezdną orkiestrą Johnny Mims "instruował swoich muzyków, by grali dalej", relacjonuje policja. "Kiedy funkcjonariusze próbowali zatrzymać dyrygenta, doszło do fizycznego starcia między nim, personelem szkoły z Birmingham i policją" - czytamy w cytowanym przez CNN fragmencie policyjnego komunikatu.

Sytuacja została uwieczniona na nagraniu, które udostępniło m.in. CNN. Widać i słychać na nim, jak kilku policjantów prosi Mimsa, by jego orkiestra skończyła grać, a on odpowiada im, żeby "zeszli mu z oczu". - Zbieramy się do wyjścia. To nasza ostatnia piosenka - dodaje dyrygent. - Następnie funkcjonariusze grożą mu, że "zostanie zatrzymany". - To fajnie - rzuca Mims i unosi dwa kciuki do góry.

ZOBACZ TEŻ: Był przy cesarskim cięciu żony. Postanowił pozwać szpital za rozpad ich związku

Alabama. Dyrygent potraktowany paralizatorem

W dalszej części nagrania widać, jak światła gasną, a orkiestra kończy grać. Gdy dyrygent schodzi ze sceny, policjanci doskakują do niego i próbują założyć mu kajdanki. Wywiązuje się szamotanina, funkcjonariusze próbują obezwładnić Mimsa, ten krzyczy, żeby "z niego zeszli". Słychać, jak jeden z policjantów mówi: "On uderzył funkcjonariusza, rzucił się na niego. Musi trafić do aresztu." Później dyrygent wielokrotnie powtarza, że "na nikogo się nie rzucił". Po kilku sekundach policjanci rażą mężczyznę paralizatorem, a w tłumie słychać paniczne krzyki.

"Funkcjonariusz dokonujący zatrzymania utrzymuje, że dyrektor zespołu popychał go podczas czynności. Następnie funkcjonariusz ten użył wobec niego paralizatora, co zakończyło fizyczne starcie" - przekazała policja w oświadczeniu. CNN informuje, że na innym nagraniu widać bójkę między Mimsem a policjantem, jednak nie wiadomo, czy zdarzenie to miało miejsce przed użyciem paralizatora, czy po nim.

Policja wyjaśnia, że po zdarzeniu Mims był hospitalizowany. Po wyjściu ze szpitala został przetransportowany do aresztu. Trafił tam na podstawie nakazu aresztowania za zakłócanie porządku, nękanie i stawianie oporu podczas zatrzymania. Cytowany przez CNN adwokat dyrygenta zapowiedział już, że podejmie działania prawne wymierzone w funkcjonariuszy biorących udział w incydencie.

ZOBACZ TEŻ: 15 lat więzienia za śmiertelnie potrącenie pieszego. Wcześniej sprawca miał wdać się w kłótnię z ofiarą

Autorka/Autor:kgo//am

Źródło: CNN, Birmingham Police Department

Źródło zdjęcia głównego: Fedorovekb/Shutterstock