Przez obrońców środowiska jest nazywany "pływającym Czarnobylem". Rosyjski statek Akademik Łomonosow, wyposażony w dwa reaktory atomowe, jeszcze w lipcu ma wyruszyć tak zwanym Północnym Szlakiem Morskim wzdłuż wybrzeży Rosji na Daleki Wschód, by tam "oświecić i ogrzać" Czukotkę. Elektrownia atomowa już tam zostanie.
To pierwsza pływająca elektrownia jądrowa nie tylko w Rosji, ale także na świecie. 26 czerwca koncern Rosatom otrzymał licencję na jej eksploatację do 2029 roku - poinformowały rosyjskie media.
Statek Akademik Łomonosow, z dwoma reaktorami atomowymi na pokładzie, na razie cumuje w porcie w Murmańsku, ale jeszcze w lipcu ruszy w drogę.
We wrześniu ma dotrzeć do miejsca docelowego na Dalekim Wschodzie Rosji. Będzie nim port w czterotysięcznym miasteczku Pewek w Czukockim Okręgu Autonomicznym.
Pływająca elektrownia będzie holowana przez specjalną jednostkę prawdopodobnie około półtora-dwóch miesięcy wodami tzw. Północnego Szlaku Morskiego.
W grudniu dwa reaktory zamontowane na statku mają zacząć dostarczać energię.
Nie tylko mieszkańcy Czukotki będą jej odbiorcami. "Celem jest dostarczenie energii do zakładów przemysłowych, miast portowych, a także platform gazowych i naftowych zlokalizowanych na otwartym morzu" - podał w komunikacie Rosatom.
"Klucz do rozwoju Arktyki"
Akademik Łomonosow był budowany w stoczni w Petersburgu przez ponad dziesięć lat. Ma produkować tyle energii, by pokryć zapotrzebowanie co najmniej 100-tysięcznego miasta. - Będzie działać przez minimum 40 lat - zapowiedział inżynier Kiriłł Toropow, pracujący przy jego budowie.
- Otrzymaliśmy zadanie rozwoju naszych regionów arktycznych. Rozwój Arktyki jest częścią strategii naszego kraju - dodał Toporow.
Jak zauważa amerykańska stacja CNN, "Akademik Łomonosow ma być kluczem do planów rozwoju gospodarczego regionu".
Około dwóch milionów Rosjan mieszka w pobliżu wybrzeża Arktyki w wioskach i miastach, do których można się dostać samolotem lub statkiem, tylko jeśli pozwoli na to pogoda. Generują one jednak nawet 20 procent krajowego PKB i są kluczowe dla rosyjskich planów wykorzystania ropy i gazu, a więc ukrytego bogactwa Arktyki.
Akademik Łomonosow w przyszłości ma zastąpić zbudowaną w latach 70. zeszłego wieku elektrociepłownię atomową w Bilibino, zaopatrującą w energię i ciepło nie tylko sześciotysięczne miasto, ale także pobliskie kopalnie złota i ołowiu.
Według portalu norweskiego nadawcy publicznego NRK, "aby pływająca elektrownia mogła funkcjonować, na jej pokładzie powinno stale pracować 300 osób".
Obawy ekologów
Akademik Łomonosow budzi poważne obawy ekologów. Twierdzą oni, że pływająca elektrownia stwarza zagrożenie dla środowiska, zwłaszcza jeśli wystąpi tsunami.
W zeszłym roku, kiedy Akademik Łomonosow płynął do portu w Murmańsku, jego załoga napotkała na statek z aktywistami organizacji Greenpeace. Płynęli w pobliżu, żądając wzmocnienia kontroli nad "niebezpiecznym obiektem". - Taka elektrownia, jak Akademik Łomonosow, zwiększa ryzyko poważnej awarii jądrowej w trudno dostępnych miejscach, takich jak Arktyka. Znając historię katastrof na rosyjskich statkach o napędzie jądrowym, trudno jest ufać, że nic się nie stanie - uzasadniał wówczas Jan Haverkamp, ekspert nuklearny Greenpeace w Europie Środkowej i Wschodniej.
Rosyjscy eksperci związani z pływającą elektrownią cytowani przez norweskiego nadawcę NRK mówią jednak, że "kwestię bezpieczeństwa traktują bardzo poważnie" i przekonują, że naziemne elektrownie jądrowe są bardziej niebezpieczne niż pływające.
Autor: tas/adso / Źródło: CNN, nrk.no, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Rosatom/youtube