Do 309 wzrósł w czwartek bilans ofiar katastrofy statku z uchodźcami koło włoskiej wyspy Lampedusa. W zatopionym wraku nie ma już ciał imigrantów. Poszukiwania są jednak kontynuowane, bo wielu z nich mogło utonąć, gdy skakali do morza z płonącego pokładu.
Do tragedii doszło 3 października rano pół mili od brzegów Lampedusy. Na statku pełnym imigrantów - było ich prawdopodobnie około 500 - wybuchł pożar.
Wszystko wskazuje na to, że to uchodźcy podpalili koce na pokładzie, by w ten sposób mogła ich zobaczyć straż przybrzeżna i stojące w pobliżu kutry rybackie. Gdy płomienie rozprzestrzeniły się, a statek zaczął się przewracać, ludzie wskoczyli do wody. Statek zatonął.
Włoska policja aresztowała na brzegu jednego z rozbitków - młodego Tunezyjczyka, rozpoznanego przez uchodźców jako przemytnik, który był współorganizatorem próby przeprawy do Włoch drogą morską.
Nie zdążyli odciąć pępowiny...
Tydzień po największej takiej katastrofie u włoskich wybrzeży płetwonurkowie wydobyli z wraku ciała siedmiu osób. Następnie straż przybrzeżna ogłosiła, że zakończono już przeszukiwanie zatopionego statku. Bilans ofiar nie jest pełny, bo poszukiwania prowadzone są dalej w morzu. Liczba osób zaginionych nie jest jednak znana, ponieważ nie wiadomo, ile osób było na pokładzie.
Media poinformowały, że płetwonurkowie znaleźli we wraku zwłoki młodej kobiety, która urodziła dziecko tuż przed wybuchem pożaru i zatonięciem statku, o czym świadczy to, że nie odcięto pępowiny. Kobieta razem z noworodkiem została złożona w jednej trumnie.
Pieniądze od papieża
Watykański dziennik “L’Osservatore Romano” podał, że Franciszek otrzymał w środę raport papieskiego jałmużnika arcybiskupa Konrada Krajewskiego, który w tych dniach przebywał na Lampedusie, by zapoznać się z potrzebami uchodźców przebywających w tamtejszym ośrodku, wśród nich ponad 150 ocalałych z katastrofy. Według gazety z sumy pieniężnej przekazanej przez papieża kupiono między innymi 1600 kart telefonicznych dla imigrantów, by mogli skontaktować się ze swymi rodzinami. Kupiony został również ogromny namiot. Urządzono też na terenie ośrodka plac zabaw dla dzieci uchodźców.
Barroso i Letta z wizytą
W środę na Lampedusę z krótką wizytą przybył szef Komisji Europejskiej i premier Włoch Enrico Letta. Na konferencji prasowej przewodniczący KE oświadczył, że przyjechał na wyspę, by zapewnić, że Unia solidaryzuje się z jej mieszkańcami i z całymi Włochami w obecnych trudnych chwilach. Poinformował też o przeznaczeniu dla Włoch jeszcze w tym roku dodatkowych 30 milionów euro pomocy na rozwiązanie kryzysu wokół napływu uchodźców. Barroso mówił też o potrzebie działań na rzecz podniesienia rozwoju krajów pochodzenia uchodźców, po to, by nie musieli ich opuszczać. Jego zdaniem trzeba też doprowadzić do wzrostu legalnej imigracji. Letta oświadczył z kolei, że jego rząd chce, aby imigracja stała się główną kwestią dyskusji i decyzji na forum UE w czasie prezydencji Włoch w drugiej połowie przyszłego roku. Wyjaśnił, że zwrócił się do KE z wnioskiem o to, by o sprawie tej rozmawiano również podczas październikowego unijnego szczytu, choć nie ma jej w jego agendzie.
Szef rządu w Rzymie zapowiedział zorganizowanie pogrzebu państwowego dla ofiar katastrofy. "Hańbą" nazwał to, że ponad 150 ocalałych objętych zostało prokuratorskim śledztwem w sprawie nielegalnej imigracji. Dochodzenie wszczęto na mocy obowiązującej ustawy, która nielegalną imigrację uznaje za przestępstwo.
Protesty i gwizdy
O wizycie w ośrodku dla uchodźców na Lampedusie, gdzie we wtorek doszło do buntu z powodu panujących tam warunków, Barroso i Letta zdecydowali w ostatniej chwili zmieniając program pobytu na wyspie. Rano powitani zostali na tamtejszym lotnisku okrzykami i gwizdami przez grupę kilkudziesięciu mieszkańców wyspy, demonstrujących przeciwko ich przyjazdowi. Zarzucają oni państwu włoskiemu oraz europejskim instytucjom bezczynność wobec masowego napływu uchodźców. Mieszkańcy Lampedusy trzymali transparenty z hasłem: "Dosyć z przechadzkami polityków, do domu!". Domagali się również, by Barroso i Letta poszli do ośrodka dla uchodźców i przekonali się, jakie tam panują warunki.
Autor: mtom / Źródło: PAP