|

"Marka podzieliła, marka połączyła". Tak Polacy widzieli zjednoczenie Niemiec

premium berlin ESA_Berlin_at_night
premium berlin ESA_Berlin_at_night
Źródło: ESA

Początek nowego polsko-niemieckiego sąsiedztwa, które nadeszło wraz z wydarzeniami lat 1989/1990 - upadkiem komunizmu w Polsce i NRD, zjednoczeniem Niemiec - swoje historyczne tło ma prawie ćwierć wieku wcześniej. Zwrotowi w relacjach ton nadawali przede wszystkim przywódcy i rządy, ale czas ten można także odtworzyć z lektury prasy mniej oficjalnej, regionalnej, uwalniającej się w Polsce stopniowo spod kontroli partyjnej cenzury. Sięgnął do niej Jacek Stawiski, redaktor naczelny TVN24 BiS.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Ta opowieść ma swój początek w 1967 r., prawie ćwierć wieku przed upadkiem Muru Berlińskiego, likwidacją komunistycznego państwa o nazwie Niemiecka Republika Demokratyczna (NRD) i zjednoczeniem Niemiec. W tym właśnie roku zarządzająca Berlinem Zachodnim komendantura aliancka, złożona z przedstawicieli Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji, wydała decyzję o przyznaniu obywatelom państw ówczesnego bloku sowieckiego, w tym Polakom, prawa do bezwizowego wjazdu do zachodnich sektorów Berlina. Formalnie bez wizy można było wjechać do Berlina Zachodniego na miesiąc. 

Decyzja miała początkowo znaczenie jedynie symboliczne: wcześniej obywatele rządzonych przez komunistów państw nie mieli prawa do wyjazdu ot tak, kiedykolwiek by sobie życzyli. W Polsce każdy, kto chciał jechać na Zachód, musiał każdorazowo prosić władzę o wydanie paszportu "na wszystkie kraje świata", a po powrocie z podróży taki paszport należało natychmiast zwrócić milicji. Osoby, które wjechały do NRD i Berlina Wschodniego, nie mogły w tamtym czasie dostać się do Berlina Zachodniego, czyli najbliższego polskich granicom terytorium wymarzonego Zachodu, ponieważ w NRD przebywało się na innym paszporcie, wydanym jedynie na poruszanie się po krajach bloku wschodniego.

Postanowienie władz alianckich Berlina Zachodniego okazało się niezwykle ważne w kluczowych dla historii Polski i Niemiec latach 1989-1990. 

Granice do NRD otwarte

Na długo przez zjednoczeniem jeszcze jedno wydarzenie warte jest przypomnienia w kontekście spojrzenia na to, jak rodziło się współczesne polsko-niemieckie sąsiedztwo na poziomie nie tylko oficjalnym, międzypaństwowym, ale i obywatelskim oraz sąsiedzkim. 1 stycznia 1972 r. Polska Ludowa PRL i Niemiecka Republika Demokratyczna NRD zdecydowały o wzajemnym otwarciu granic dla swobodnego ruchu turystycznego. Do wjazdu do NRD Polakom wystarczał jedynie dowód osobisty ze specjalną wkładką paszportową. W tym czasie PRL i NRD były u szczytu swojej potęgi. Wschodnioniemieckie państwo komunistyczne zostało faktycznie uznane przez kapitalistyczną RFN oraz inne państwa Zachodu, zaś PRL, rządzona od niedawna przez ekipę Edwarda Gierka, uspokoiła społeczne niepokoje po masakrze robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r., rozpoczynając program zbliżenia Polski z Zachodem, poprzez zaciągnięcie zachodnich kredytów, podniesienie poziomu życia w Polsce. Wzajemne podróże obywateli między krajami socjalistycznymi (bez ZSSR i Rumunii) miały zadowolić miliony ludzi żyjących w komunistycznej rzeczywistości. Po raz pierwszy od drugiej wojny światowej najpierw dziesiątki tysięcy, a potem wręcz miliony Polaków i Niemców, choć tylko z komunistycznej NRD, zetknęło się ze sobą w codziennych - turystycznych, handlowych czy służbowych - relacjach. 

Decyzja o otwarciu granic z NRD w noc sylwestrową z 31 grudnia 1971 r. na 1 stycznia 1972 r. była wydarzeniem numer jeden w kraju, o czym pisały gazety w całej Polsce. Lokalne wydawnictwa w większości były regionalnymi dziennikami PZPR, informacje ze świata były tam podawane za centralą warszawskiej Polskiej Agencji Prasowej. Poddane jednolitej polityce informacyjnej partii komunistycznej, w kwestii otwarcia granic z sąsiadem wschodnioniemieckim dzienniki lokalne, zwłaszcza te z województw graniczących z NRD, zamieszczały jednak artykuły własne, napisane często językiem normalnym, bez propagandowego zadęcia i zakłamania. I tak np. "Kurier Szczeciński" z 2 stycznia 1972 r. w tytule na pierwszej stronie pisał, że "Biura podróży śpią – szeroką falą ruszyli szczecińscy turyści do NRD". Pisano, że dla "turystów szlabany turystyczne otwarły się na pełną szerokość, ale szczecińskie biura podróży okazały się na ogół niezbyt dobrze przygotowane do nowych zadań obsługi ruchu turystycznego w NRD. Ułatwienia w ruchu turystycznym wzbudziły duże zainteresowanie szczecinian. Jego dowodem jest fakt, że w ciągu ostatnich dni grudnia w Biurze Paszportowym ostemplowano ponad 1000 dowodów osobistych, a w ciągu 1 i 2 stycznia 1600 polskich turystów przekroczyło punkt graniczny w Kołbaskowie". 

Fragment artykułu "Granica szeroko otwarta dla turystów" w "Kurierze Szczecińskim" z 2 stycznia 1971
Fragment artykułu "Granica szeroko otwarta dla turystów" w "Kurierze Szczecińskim" z 2 stycznia 1971
Źródło: "Kurier Szczeciński"; Książnica Pomorska

Dekada lat 70-tych to z jednej strony masowe podróże Polaków do NRD i Niemców z NRD do Polski, jak i równocześnie rosnące kontakty między PRL a Niemcami Zachodnimi. Tych kontaktów było coraz więcej nie tylko na szczeblu państwowym, ale i społecznym, gospodarczym, sportowym czy nawet kościelnym. Dziesiątki tysięcy obywateli PRL skorzystało na gierkowskiej polityce otwarcia i wyjechało na stałe do Niemiec Zachodnich w ramach akcji "łączenia rodzin", którą realizowały władze PRL, licząc na dostęp do zachodnioniemieckich kredytów. Ci, którzy wyjechali, utrzymywali kontakty z Polską, co radykalnie zwiększyło skalę polsko-niemieckich kontaktów. 

Niemcy Zachodnie: dobrobyt i wolność

Powstanie Solidarności w roku 1980 przeraziło władze NRD, dlatego dosłownie w kilka tygodni po strajkach sierpniowych w Polsce zamknęły granicę i wstrzymały indywidualne przyjazdy Polaków do Niemiec Wschodnich. Obawiano się rozszerzenia się antykomunistycznej rewolty społecznej. Kontakty międzyludzkie znacznie osłabły, do NRD można było wjechać jedynie w ramach zorganizowanej wycieczki, najczęściej pod egidą oficjalnych organizacji, albo w ramach wymian młodzieżowych, naukowych czy służbowych. Enerdowski reżim także ograniczył wyjazdy swoich obywateli do zbuntowanej Polski. W propagandzie wschodnioniemieckiej Polskę przedstawiano jako kraj chaosu i biedy, wywołanej odejściem od ortodoksyjnego socjalizmu. Samych Polaków wytykano palcem jako tych, którzy wykupują towary w NRD i przemycają je do Polski. Postawa celników enerdowskich wobec Polaków stała się szczególnie agresywna i nieprzyjazna. O tych zjawiskach mówiło się powszechnie, ale nie sposób dostrzec śladów tego w prasie PRL, która poddana była cenzorskiemu gorsetowi.

O ile w relacjach z Niemcami w NRD lata 80. przyniosły znaczący regres, to w relacjach Polaków z Niemcami z RFN to ważna, przełomowa dekada. W Niemczech Zachodnich z entuzjazmem odnoszono się do Solidarności i papieża Jana Pawła II, a po wprowadzeniu stanu wojennego setki tysięcy paczek z żywnością i pomocą materialną wysłano z kraju do Polski. Do Niemiec Zachodnich i Berlina Zachodniego wyjeżdżać zaczęły tysiące, potem setki tysięcy, aż wreszcie miliony Polaków, którzy uzyskawszy - często w znany tylko sobie sposób - zezwolenie na wyjazd do kapitalistycznej części Niemiec, rozpoczynali tam pracę i nierzadko zostawali na długo lub na stałe. Zachodnie Niemcy i Berlin Zachodni stały się jednym z najważniejszych centrów polskiej emigracji zarobkowej i politycznej. W ten sposób Polacy i Niemcy poznawali się wzajemnie, choć prasa kontrolowana przez komunistów nie opisywała tego w korzystny sposób, a w prasie, radiu i telewizji Republika Federalna Niemiec była prezentowana jako kraj, który ciągle zagraża Polsce odebraniem zachodnich i północ ziem, które przypadły jej po 1945 r. Wydaje się, że taka propaganda nie odnosiła skutku, skoro w odbiorze społecznym Niemcy Zachodnie utożsamiano z dobrobytem i wolnością. 

"Gdyby nie doszło do połączenia, NRD zbankrutowałaby"
Prof. Klaus Bachmann w rozmowie z Magazynem TVN24 (2019)
Źródło: tvn24

"Zawstydzające praktyki wywozu mięsa i masła do Berlina Zachodniego"

Początek 1989 przynosi Polakom wielką zmianę – paszport w końcu pozwala na podróżowanie po całym świecie, choć oczywiście pod pewnymi warunkami. Nie jest już konieczna zgoda organów bezpieczeństwa PRL, ale uzyskanie wizy do odpowiednich krajów. W przypadku Niemiec sytuacja jest szczególna. Do Zachodnich można wyjechać jedynie z wizą, którą otrzymuje się, jeśli posiada się zaproszenie z RFN, jest się uczestnikiem oficjalnej delegacji, np. naukowej lub udowodni się posiadanie ok. 50 marek na każdy dzień pobytu. Do NRD można wyjechać także za zgodą władz wschodnioniemieckich, np. w oficjalnej delegacji. Ale, i to Polacy odkrywają błyskawicznie, do bliskiego geograficznie Berlina Zachodniego, kapitalistycznej enklawy w obumierającej NRD, wiz nie trzeba. Można tam po prostu wjechać. Rozpoczyna się więc kilkunastomiesięczny okres historii Berlina naznaczony masowymi przyjazdami Polaków, którzy handlują czym się da, i którzy kupują zachodnie towary po niskich i hurtowych cenach po to, by je sprzedać na straganach w chwili, gdy kiełkuje nad Wisłą wolny, nieskrępowany rynek. To wtedy zaczął powstawać słynny Polenmarkt w Berlinie Zachodnim, który początkowo był popularny wśród mieszkańców miasta, ale z czasem zaczęto go kojarzyć z nielegalnym handlem, przemytem, brudem, a nawet prostytucją. 

W polskiej prasie, szczególnie regionalnej, pojawiły się liczne ogłoszenia biur turystycznych, organizujących przejazdy autokarowe do Berlina. Polacy handlowali właściwie wszystkim, o czym między innymi informowała za PAP katowicka "Trybuna Robotnicza" z 11 maja 1989 r.: "z przejścia granicznego w Kołbaskowie (Szczecin) zawrócono do kraju sześć osób – cztery udawały się do Berlina Zachodniego z ładunkiem węgorzy”. Dwa dni później w tej samej gazecie znaleźć możemy informacje o akcji "Bariera", którą czytelnikom dziennika wyjaśniał ekspert z cieszyńskiego Urzędu Celnego. Akcja ma "przeciwdziałać zawstydzającym praktykom wywozu mięsa i masła do Berlina Zachodniego". Latem 1989 r., już w momencie tworzenia się pierwszego niekomunistycznego rządu w Polsce, prasa w oficjalnych depeszach informuje o masowych wyjazdach obywateli NRD do RFN, którzy wydostawali się z Niemiec Wschodnich, jadąc do… krajów socjalistycznych, Czechosłowacji, Węgier i Polski. Tam koczowali w ambasadach RFN, domagając się prawa wyjazdu na Zachód. Taka grupa – docelowo 6 tysięcy Niemców ze Wschodu – wydostała się przez Warszawę do RFN.  

Mur runął

Jesienią 1989 r. zaczął się szybki schyłek Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Listopadowy upadek Muru Berlińskiego zbiegł się w czasie z wizytą kanclerza Niemiec Zachodnich Helmuta Kohla w Polsce, który musiał przerwać wizytę na wieść o otwarciu przejść granicznych między NRD a RFN. Kanclerz do Polski powrócił, dokończył wizytę, a od tej pory niemal codziennie o wydarzeniach w Niemczech Wschodnich i przygotowaniach do zjednoczenia pisać będą polskie gazety regionalne, coraz mniej poddane restrykcjom centralnym. Niektóre z nich, jak np. "Trybuna Robotnicza" z Katowic i Górnego Śląska, w tym historycznym momencie wyśle do Berlina swojego specjalnego korespondenta, Remigiusza Jakubowskiego. 13 listopada 1989 r. donosił z Berlina: "Co 4 obywatel NRD otrzymał wizję wyjazdową [prawo do wyjazdu z kraju przyp. J.Stawiski]. Rewolucja przy pełnych półkach i otwartych granicach. Max Treppe tańczył na murze 15 minut. Drugie tyle popijał szampana ze swoi sąsiadem zza muru. Poznali się 28 lat temu, gdy jeden drugiego obserwował przez lornetkę. W piątek 10 listopada 1989 r. w sercu Berlina rozmawiali ze sobą pierwszy raz. Po czym zgodnie wypili bruderszaft (…) Z punktu widzenia polskiego turysty, gospodarka [NRD - przyp. J. Stawiski] ma się dobrze, nawet bardzo dobrze, czy wręcz znakomicie – mając na względzie realia polskiej ekonomiki". Dalej wysłannik katowickiego dziennika pisał o pierwszych oznakach obaw po zachodniej stronie, wywołanych nagłym upadkiem NRD: "w mediach RFN euforia i zaniepokojenie kosztami zagospodarowania wielusettysięcznej rzeszy emigrantów z NRD. Mąż pani Marx, który był w Berlinie Zachodnim, twierdzi, że owszem, zobaczył Zachód, wypił trochę piwa, ale wszyscy mu mówili, że najlepiej będzie, jeśli NRD się zreformuje, wtedy będą razem i szybko". 

Fragment artykułu "Trybuny Robotniczej" z 13.11.1989
Fragment artykułu "Trybuny Robotniczej" z 13.11.1989
Źródło: "Trybuna Robotnicza", Biblioteka Śląska

Załamanie się systemu enerdowskiego nie oznacza jednak, że z Polski wjechać można do NRD bez problemu – tamtejsze władze nadal są pełne obaw, bo Polacy nadal wykupują wschodnioniemieckie towary. W ostatnich tygodniach 1989 r. i w pierwszych tygodniach 1990 r. polski rząd w rozmowach z NRD podnosi sprawę ograniczeń przy sprzedaży towarów w enerdowskich sklepach. Ale to ledwie incydent, ponieważ z każdym niemal dniem 1990 r. NRD zaczyna coraz bardziej upodobniać się do Niemiec Zachodnich. W sklepach pojawiają się zachodnie towary, równocześnie wprowadzone w Polsce pierwsze reformy gospodarcze, przywracające wolny rynek i sprawiają, że w sklepach i na targowiskach zaczyna być pełno towarów z importu, także z Zachodu. 

Wraz ze zbliżaniem się zjednoczenia Niemiec, polskie władze starają się o uznanie przez oba – wciąż – państwa niemieckie polskiej granicy na Odrze i Nysie. Nie przychodzi to łatwo, ale w prasie regionalnej cały czas dużą uwagę poświęca się obok polityki także spodziewanemu wprowadzeniu nowych zasad wyjazdu do NRD, RFN i Berlina Zachodniego. Ten ostatni jest nadal bezwizową oazą dla Polaków, choć nie jedyną, ponieważ przez kilkanaście miesięcy Polacy mogli wyjeżdżać bez wiz do Austrii. Jednak to Berlin Zachodni urasta do rangi miasta-symbolu, gdzie Polacy handlują wszystkim i kupują wszystko, co da się sprzedać z zyskiem w Polsce. Dlatego już w połowie 1990 r., gdy RFN i NRD uzgadniają, że od 1 lipca jedynie marka zachodnioniemiecka jest walutą w obu krajach, pojawiają się w Polsce obawy, że bezwizowy ruch do zachodniej części Berlina zostanie zniesiony. "Mur berliński idzie ku nam" – pisała 2-3 czerwca 1990 r. "Trybuna Robotnicza". "Politycy zachodnioniemieccy i zachodnioberlińscy zapewniają, że nie chcą wznosić nowego muru berlińskiego. Prezydent Richard von Weizsaecker stwierdził, że mur nie zostanie wzniesiony ani na Łabie, ani na Odrze i Nysie, ani na zachodniej granicy Związku Radzieckiego . Ale Berliner Morgenpost donosi, że wkrótce ograniczony zostanie swobodny dostęp obywateli polskich do Berlina Zachodniego. Berliner Morgenpost nie ukrywa, że chodzi o ograniczenie napływu Polaków, tygodniowo do Berlina Zachodniego przybywa do 120 tys. Polaków. Ruchowi osobowemu z Polski do Berlina Zachodniego towarzyszy wiele zjawisk patologicznych, jak przemyt, nielegalny handel, kradzieże. Sieć ALDI wprowadziła dla Polaków ograniczenia w zakupach, o czym informują odpowiednie plakaty w języku polskim", można było przeczytać w dzienniku. Doniesienia "Berliner Morgenpost" się nie potwierdziły. 

Upadek muru berlińskiego
Upadek muru berlińskiego
Źródło: Jacques Langevin/Sygma/Getty Images

"Co z posiadaczami wschodnich marek?"

W tym samym czasie kieleckie "Słowo Ludu" podawało informację za "Berliner Zeitung", że do zjednoczenia Niemiec (nie był jeszcze znany termin 3 października 1990 r.) ruch bezwizowy do Berlina Zachodniego dla obywateli polskich zostanie utrzymany. Takie informacje o planowanych zmianach przepisów o wyjazdach do wciąż istniejącego NRD oraz do enklawy zachodnioberlińskiej, w prasie regionalnej sąsiadowały z doniesieniami o kluczowych dla Polski rokowaniach w sprawie zjednoczenia Niemiec i przyszłego uznania polskiej granicy zachodniej.

Wprowadzenie unii walutowej między RFN a NRD tak opisywał dziennik "Słowo Ludu" z Kielc, drukując depeszę PAP: "W drodze z Bonn do Berlina – 600 ton banknotów i 500 ton bilonu - 25 miliardów marek w banknotach i bilonach ruszyło w specjalnych konwojach z RFN do NRD. Przez krótki czas fenigi NRD będą potrzebne do aparatów telefonicznych czy biletów komunikacji miejskiej. W RFN koniunktura na urządzenia bankowe, kasy pancerne, urządzenia alarmowe – wszystko przenoszone na teren NRD". Podobną relację zamieszcza "Trybuna Robotnicza", pisząc że "Marka podzieliła, marka połączyła (…) 30 czerwca w sobotę konwoje specjalne przewoziły pieniądze. NRD zrezygnowała z suwerenności gospodarczej bez żalu. Zachodnią markę powitano ogniami sztucznymi i szampanem. Atmosferze radości towarzyszy jednak wyczekiwanie, jakie ceny ukażą się w witrynach sklepów". W momencie, gdy wycofywano z obiegu markę wschodnioniemiecką, polskie gazety pytały: "co z posiadaczami wschodnich marek?". "Trybuna Robotnicza" informowała na przełomie czerwca i lipca 1990 r., że polskie banki nie będą ich wymieniać 1 do 1, jak w Niemczech, ale będą skupywać po 1130 zł [tzw. starych złotych - przyp. J. Stawiski]. Na początku sezonu wakacyjnego poradnik wizowy i celny Trybuny informował, że "przywóz magnetowidów i odtwarzaczy [z Niemiec - przyp. J. Stawiski] przestaje być opłacalny. 90 procent obrotów regionalnych biur turystycznych to wyjazdy do RFN". 

Gdy latem 1990 r. zjednoczenie było już nieodwracalne, wysłannik "Trybuny", wspominany wcześniej Remigiusz Jakubowski analizował przyszłość relacji zjednoczonych Niemiec z NATO i w numerze gazety z 27 czerwca pisał o tym, że "stanowisko rządu polskiego jest takie, aby Niemcy jako całość weszły do NATO". Na łamach katowickiego dziennika o szansach, jakie stwarza dla Polaków i Niemców zjednoczenie pisał z kolei emigrant ze Śląska i współpracownik Radia Wolna Europa i paryskiej "Kultury", Stanisław Bieniasz. Jego zdaniem, "absolutna większość społeczeństwa zachodnioniemieckiego wypowiada się w badaniach demoskopijnych na rzecz ostatecznego uznania polskiej granicy zachodniej w jej obecnym kształcie (…) wśród Niemców pochodzących z Górnego Śląska większość posiada pozytywy stosunek do Polski". 

Berlin, 3 października 1990 r.
Berlin, 3 października 1990 r.
Źródło: Bodig/ullstein bild/Getty Images

Zjednoczenie kapitalistycznej RFN i upadłego komunistycznego NRD nastąpiło formalnie 3 października 1990 r. O tym finalnym zjednoczeniu obu państw niemieckich wszystkie polskie gazety, ogólnopolskie i regionalne, napisały oczywiście na pierwszych stronach.

Fragment artykułu "Dziennika Łódzkiego" z 3 października 1990 r.
Fragment artykułu "Dziennika Łódzkiego" z 3 października 1990 r.
Źródło: "Dziennik Łódzki"; Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Łódzi

"Pojechałem!"

Włączenie w tym dniu także Berlina Zachodniego do nowych Niemiec oznaczało kres ruchu bezwizowego z Polski do tego miasta. Od tej pory Polacy do całych Niemiec musieli posiadać wizy. Dostrzegał to polski MSZ i zapowiadał 2 października 1990 r. starania o zniesienie wiz. W kieleckim dzienniku "Słowo Ludu" na pierwszej stronie 4 października wydrukowano tytuł: "Jedne Niemcy", a w korespondencji z Berlina, prawdopodobnie za PAP, opisana została ceremonia zjednoczenia: "wielka flaga w kolorze czarno-czerwono-złotym została zatknięta na Reichstagu, obwieszczając narodziny epoki nowych zjednoczonych Niemiec. Republika Federalna została powiększona o nowe landy, które tworzyły dotychczasową NRD". Remigiusz Jakubowski z "Trybuny Śląskiej" pisał o festynie niemieckiej radości w nocy z 2 na 3 października 1990 r.: ”milion butelek szampana pod Reichstagiem. Niemcy razem” i dodawał "punktualnie o 24 minionej nocy pojałtańska Europa przestała istnieć. Dźwięk Dzwonu Wolności z wieży ratusza. Przed 40 laty przekazany Berlinowi jako dar Amerykanów (…) było także do widzenia dla Alianckiej Komendantury w Berlinie". Jakże aktualnie dzisiaj brzmią słowa, wypowiedziane dla "Trybuny Śląskiej" przez Dietmara Brehmera, sekretarza generalnego Rady Naczelnej Stowarzyszeń Niemieckich w Polsce: "…w procesie rozwoju Niemcy szukać będą swoich sojuszników gospodarczych nie tylko na zachodzie: należy przypuszczać, że skierują się głównie na wschód. (…) połączenie polskiej fantazji, zdolności do improwizacji, polotu z niemiecką dokładnością, pracowitością, solidnością, może wydać w przyszłości ciekawe, dojrzałe, europejskie owoce". 

Ostatnie dni i godziny przed połączeniem obu państw niemieckich i przed zakończeniem swobodnych wyjazdów handlowych i turystycznych do Berlina Zachodniego opisał tygodnik "Nowiny Jeleniogórskie". W artykule z 17 października 1990 r. swoje wrażenie z Berlina przedstawił autor Stanisław Andrzej Jawor w artykule "Straganiarze i kupcy", opatrzonym dużym zdjęciem ze sklepu sieci ALDI. "Pojechałem!" – pisał – "trzy dni przed wprowadzeniem wiz. Wybrałem ofertę Biura Usług Turystycznych ‘Koziorożec’ (…) jak wygląda Berlin Zachodni dzisiaj ? Parking między dworcem kolejowym a wejściem do berlińskiego ZOO zastawiony szczelnie polskimi autokarami. Jest 6:30 rano. Ci, którzy przyjechali robić zakupy w sklepach Aldiego, stoją w monstrualnych kolejkach, pilnowanych przez uzbrojonych w pałki tureckich strażników. Ci, co chcą kupić sprzęt radiowo-telewizyjny, siedzą jeszcze w autokarach. Czekają na otwarcie sklepów". Autor pisał dalej, że gdy zwiedzał Berlin, pod Bramą Brandenburską "zapomniałem zamknąć torbę. Jakiś przechodzień mówi do mnie po niemiecku: - zamknij torbę, tu pełno Polaków i Rumunów, okradną!" i zaraz pyta sam siebie: "Obrażać się ?". Ostatnie chwile istnienia NRD Jawor opisuje wracając już do Polski: "przejście graniczne w Olszynie. Enerdowska zmiana pełni dzisiaj swoją ostatnią służbę. Pojutrze dostaną nowe mundury i nowych kierowników". 

Fragment reportażu "Nowin Jeleniogórskich" z 17 października 1990 r.
Fragment reportażu "Nowin Jeleniogórskich" z 17 października 1990 r.
Źródło: "Nowiny Jeleniogórskie"; Książnica Karkonoska

W półtora miesiąca po zjednoczeniu, w listopadzie 1990 r. Polska i Niemcy podpisały traktat o granicy na Odrze i Nysie. Tym samym faktycznie dobiegł końca polsko-niemiecki antagonizm graniczny, liczący setki lat. Zamknięto powstały po upadku Muru rozdział niepewności, czy nowe Niemcy uznają granicę. Wszystkie gazety polskie, w całym kraju, odnotowały to wydarzenie w sposób szczególny. "Podpisy na miarę historii. Polsko-niemiecka granica nienaruszalna teraz i w przyszłości" – pisała 15 listopada "Trybuna Śląska". Granica została uznana przez Niemcy, ale teraz polskie władze zabiegać zaczęły o zniesienie wiz do Niemiec. Granica zachodnia Polski, a zarazem faktyczna już teraz granica wschodnia Zachodu, mogła dla Polaków stać się nieprzekraczalna przez całe lata. Dlatego jej otwarcie było sprawą kluczową w relacjach z Niemcami i innymi państwami Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Po kilku miesiącach starań, także dzięki wsparciu niemieckiemu, sześć krajów EWG: Niemcy, Francja, Włochy oraz Belgia, Holandia i Luksemburg, zniosły wizy dla obywateli polskich. Poniedziałek 8 kwietnia 1991 r. był dniem, od którego już bez przerwy Polacy mogą jeździć swobodnie do Europy Zachodniej bez wiz. W Niemczech było wiele obaw z tym związanych. Wieczorny dziennik Tagesschau telewizji ARD informował o otwarciu granicy dla Polaków bardzo obszernie, podając, że na 19 przejściach granicznych między Polską a Niemcami do RFN wjechało ok. 50 tys. Polaków, ale jak mówił prowadzący dziennik "obawy o masowy szturm przejść granicznych nie potwierdziły się". Przykrym zgrzytem było agresywna, antypolska demonstracja grupek neofaszystowskiej młodzieży na moście między Słubicami a Frankfurtem nad Odrą. Demonstranci protestowali przeciwko przyjazdom Polaków. Kiedy zaczęli zachowywać się agresywnie, rozpędzała ich niemiecka policja. 

Reportaż o otwarciu granicy i zniesieniu wiz zamieścił tygodnik "Nowiny Jeleniogórskie”. Na pierwszej stronie gazety zdjęcie z przejścia drogowego do Niemiec i tytuł "Bez rumieńców wstydu". Jak pisał autor artykułu Adam Pierzchała, "zgorzeleckie przejście graniczne jest jednym z głównych probierzy tendencji w relacjach Polski z Europą. W przeszłości zdarzały się tu różne incydenty – od przyjaznych uścisków poczynając, na forsowaniu zapór samochodami kończąc. Zniesienie 8 kwietnia wiz do Niemiec i kilku dalszych krajów sprawiło, że i ten punkt na mapie znalazł się na pierwszych stronach gazet". Autor dodawał dalej, że "w środę [dwa dni po zniesieniu wiz - przyp. J. Stawiski] na wąskiej drodze wyjazdowej z przejścia zatrzymywały się coraz to inne samochody holujące mocno ‘bite’ volkswageny, audi, fordy, ale nie brakowało również wozów podjeżdżających o własnych siłach". 

Granica polsko-niemiecka zaczyna funkcjonować jak normalna granica dwóch państw, rozwija się dwustronny handel, tworzy się nowa codzienność. "Nowiny Jeleniogórskie" informują na początku 1991 r., że jedna z polskich firm sprowadziła do kraju 2 tysiące trabantów. "Jednak samochody nie mogą być zarejestrowane w Polsce, ponieważ zabraniają tego przepisy o ochronie środowiska. Dlatego setki tych samochodów niszczeje na granicy, choć można je zagospodarować jako auta dla inwalidów. Polsko-niemiecki handel zaliczył dużą wpadkę, choć coraz częściej reguła jest pozytywna - obie strony zaczynają korzystać na nowym sąsiedztwie. 

8 kwietnia 1991 r. otworzył już na trwale polsko-niemiecką granicę. 17 czerwca tego samego roku Niemcy i Polska podpisały Traktat o Dobrym Sąsiedztwie. W 1999 r., przy zdecydowanym wsparciu Niemiec, Polska weszła do NATO. W 2004 r., także przy silnym wsparciu Niemiec, Polska przystąpiła do Unii Europejskiej, granica stała się jedynie formalnością. W ostatnich dniach 2007 r. w ramach umowy Schengen zniesiono kontrole graniczne na polsko-niemieckich przejściach. 

Czytaj także: