Niezwykle dumna, szczęśliwa, ale i zmęczona była po kajakowym wyścigu K1 na dystansie 200 m Marta Walczykiewicz. - Za dużo z tego biegu nie pamiętam - powiedziała tuż po ceremonii dekoracji Polka, która stanęła na drugim stopniu olimpijskiego podium w Rio.
Wtorkowy finał jedynek na 200 m był niezwykle zacięty. Ostatecznie Walczykiewicz uplasowała się na drugim miejscu. To jej największy sportowy sukces. Po raz pierwszy stanęła na olimpijskim podium.
- Jest to medal olimpijski, o którym marzyłam 20 lat. Sprawiłam sobie taki prezent na jubileusz - podkreśliła Polka.
Rewanż za Londyn
W finale już niemal tradycyjnie uległa swojej odwiecznej rywalce Nowozelandce Lisie Carrington. Wcześniej aż pięciokrotnie przegrywała z nią w finałach mistrzostwach świata. Do zwycięstwa Polce zabrakło nieco ponad 0,4 sekundy. Kaliska kajakarka tym samym powetowała sobie nieudany występ na ostatnich igrzyskach w Londynie, kiedy to zajęła piątą lokatę.
- Lekcję z Londynu odrobiłam i pokazałam, że na najważniejsze imprezie czterolecia potrafię się skupić, wygrać głową i dobrym rezultatem. To srebro smakuje dla mnie jak złoto. Nie przeszkadza mi, że po raz kolejny przegrałam z Lisą Carrington - przyznała Polka.
Ponadto nie ukrywa, że stres odczuwała od rana, ale jednocześnie denerwowało ją, że wszyscy próbują być przy niej.
- A to trener, a to fizjoterapeuta, a to doktor. Miałam wrażenie, że nie chcą mnie zostawić samej. W którymś momencie powiedziałam, żeby mnie zostawili. Nawet trener uznał, że chyba za bardzo się stresuję. Potem zdarzyło się jednak coś, co mnie bardzo zaskoczyło. Zeszłam na wodę i jak pstryczkiem odjął, wszystko minęło, czułam się jakbym szła na trening – dodała pięciokrotna medalistka mistrzostw świata na tym dystansie.
Wiosło jeszcze się przyda
29-letnia kajakarka KTW Kalisz na razie wiosła jeszcze nie chowa do szafy i nie kończy kariery. Nie obiecuje jednak, że dotrwa do kolejnych igrzysk za cztery lata w Tokio.
- Na pewno chcę wystąpić w najbliższych mistrzostwach świata. Może mi będzie dane z Lisą jeszcze wygrać. To teraz była najmniejsza różnica między nami. Bieg ogólnie był fajny, bo był do końca z kontrolą. Wiedziałam, co się dzieje, wiedziałam, że nie mogę puścić dziewczyn i plan wykonałam - podkreśliła.
Autor: lukl / Źródło: sport.tvn24.pl