Czwartek, 27 sierpnia To było jak serial pełen absurdalnych zwrotów akcji. Siergiejowi Iwanowiczowi skradziono samochód. Gdy auto się odnalazło, policja oddała je na przechowanie kobiecie, u której pojazd znaleziono. Prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo, ale tylko po to, by je umorzyć i... wznowić. A auto znikło ponownie. Odnalazło się... w Danii
Siergiej Iwanowicz pochodzi z Ukrainy. W Polsce mieszka od 18 lat i pracuje jako informatyk w Szczecinie. W 2007 roku kupił w Niemczech mercedesa. Warty 60 tysięcy zł samochód oclił i sprowadził do Polski. Niedługo się nim jednak cieszył. Po kilku miesiącach auto zostało skradzione.
Po czterech miesiącach od kradzieży policja poinformowała Iwanowicza, że mercedes odnalazł się na posesji mieszkanki Pławidła koło Słubic. Stamtąd samochód trafił na policyjny parking.
Okradziony nie miał wątpliwości, że to kupiony przez niego samochód. Zgadzały się wszystkie znaki szczególne i specjalne zabezpieczenia. W bagażniku były nawet resztki sierści psa pan Siergieja.
Prokuratura umarza i wznawia
Ale mercedes zamiast do właściciela trafił "na przechowanie" do... Marty K., u której pojazd znaleziono. Dlaczego? Według prokuratury, to ona podawała się za właścicielkę auta i była na tyle "godna zaufania", że samochód został jej oddany. Prokurator zastrzegał, że nie była to decyzja ostateczna.
Po tygodniu jednak, ta sama prokuratura uznała, że to pan Siergiej jest właścicielem mercedesa. Samochód miał do niego wrócić. Mężczyzna pojechał więc odebrać auto do Słubic, ale Marta K. odmówiła jego wydania.
Iwanowicz o pomoc poprosił policję, ale ta początkowo odmówiła pomocy. Po kolejnych prośbach Iwanowicza, funkcjonariusze w końcu przyjechali na posesję Marty K. Ale auta już tam nie było - pojechało do mechanika... do Danii. Ojciec kobiety nie widzi w tym nic dziwnego. - Tam pracuje mój kuzyn, więc naprawiamy po znajomości - tłumaczył mężczyzna.
Policja bezradnie rozłożyła ręce. Doradziła Siergiejowi, by ponownie zgłosił kradzież mercedesa. A prokuratura umorzyła śledztwo po stwierdzeniu, że po naprawie kobieta odda samochód Ukraińcowi. Śledztwo jednak wznowiono, gdy sprawą zainteresowały się media.
Jak piłka od bramki do bramki
- Jestem jak piłka, którą się przerzucają od bramki do bramki - mówi rozgoryczony Iwanowicz. Nie wiadomo, czy samochód do niego kiedykolwiek wróci, ale mężczyzna zamierza skierować sprawę przeciwko opieszałości prokuratury do sądu.
I, jak dodaje, ma nadzieję, że to będzie już jego ostatnie spotkanie z polskim wymiarem sprawiedliwości.