Jeden to kolekcjoner tytułów. Reszta jest wpatrzona w niego, ale też potrafi skoczyć daleko. Czterech medalistów olimpijskich, jeden mocny rezerwowy i trener Austriak. Tak mocnej reprezentacji skoczków jeszcze nie mieliśmy.
Kamil Stoch "Rakieta z Zębu" - jak sam kiedyś o sobie powiedział. Rakieta, bo cierpiał na ADHD, nie mógł usiedzieć w miejscu. No i to również złote dziecko igrzysk. Trzy olimpijskie złote medale i od poniedziałku brązowy w drużynie - taki dorobek musi robić wrażenie. Kamil ma idealny sezon. Rok rozpoczął od drugiego z rzędu zwycięstwa w Turnieju Czterech Skoczni, jest dopiero drugim zawodnikiem w historii, który rządził na wszystkich czterech obiektach. Został też wicemistrzem świata w lotach, to jedyny medal, jakiego dotychczas brakowało mu w kolekcji.
W Pjongczangu w sobotę obronił tytuł na dużej skoczni, w poniedziałek wyskakał z kolegami historyczny medal w konkursie drużynowym. Wszystko było w jego nogach i głowie. Wiedział, ile skoczył Andreas Wellinger. Do srebrnego medalu potrzebowaliśmy około 136-137 metrów. Niestety, Kamil poszybował tyle samo co Niemiec, ale za krótko, by myśleć o srebrnym medalu. Skończyło się na trzecim miejscu. Ktoś powie, że to on zawalił, ale trzeba pamiętać, że Stoch w pierwszej serii skoczył najdalej ze wszystkich Polaków (139 metrów), zresztą jak na lidera reprezentacji przystało. Czy osiągnięciami już przebił Adama Małysza? Odpowiedzi na "tak" i "nie" pewnie jest tyle samo.
Maciej Kot ("Kocur" albo "Maniek") Brąz dla 26-letniego skoczka to nagroda za to, że zacisnął zęby. W tym sezonie ciągle musiał walczyć. O formę, o miejsce w drużynie. Pod koniec stycznia usłyszał od trenera kadry Stefana Horngachera, że nie widzi go w kadrze na mistrzostwa świata w lotach. Kot nie obraził się. Na mamucie w Oberstdorfie był nawet przedskoczkiem. Byle odzyskać formę sprzed roku. W Pjongczangu wygrał wewnętrzną rywalizację na treningach z Piotrem Żyłą, dlatego wystąpił we wszystkich olimpijskich konkursach.
Dotychczas był mistrzem świata i brązowym medalistą mistrzostw świata w drużynie. W poprzednim sezonie dwa razy wygrał zawody Pucharu Świata i raz był drugi.
Stefan Hula ("Stefanek") 31-latek ze Szczyrku przeżywa najpiękniejsze chwile w karierze. Zadziwiająca wytrwałość i tytaniczna praca przyniosła w końcu efekty. W Oberstdorfie zdobył pierwszy medal mistrzostw świata - brązowy w lotach w drużynie. W Pjongczangu był blisko gigantycznej sensacji. Hula, który jeszcze nigdy nie stał na podium w zawodach Pucharu Świata, prowadził po pierwszej serii na normalniej skoczni. W drugiej poleciał krócej od rywali i skończył na 5. miejscu. Nie załamał jednak rąk i w drużynie był mocnym punktem.
Dawid Kubacki ("Mustaf") Przez lata skakał nierówno. - Albo coś zmienię, albo zostanę przeciętniakiem - powiedział sobie po tym, jak w 2015 roku został odsunięty od kadry A. Dwa lata później pierwszy raz stanął na podium zawodów Pucharu Świata, a w Pjongczangu zdobył medal olimpijski.
Zachwycał latem 2017 roku, zdominował cykl Grand Prix, wygrywając wszystkie pięć konkursów, w których wystartował.
Sezon olimpijski zaczął nieźle, ale mimo wszystko poniżej oczekiwań. Do letniej dyspozycji wrócił dopiero pod sam koniec roku, kiedy w inauguracyjnym konkursie Turnieju Czterech Skoczni w niemieckim Oberstdorfie zajął trzecie miejsce i po raz pierwszy w karierze zimą stanął na podium zawodów Pucharu Świata. Świetnie było także podczas ostatniego przedolimpijskiego sprawdzianu w niemieckim Willingen, gdzie ponownie "wskoczył" na podium, zajmując trzecią lokatę.
Igrzyska nie zaczęły się po jego myśli. W pierwszym konkursie, na obiekcie normalnym, przegrał z wiatrem i zajął 35. miejsce. Na dużej skoczni był piąty po pierwszej serii i liczył się w walce o podium. Drugi skok miał jednak słabszy i ostatecznie spadł na 10. pozycję. Pełnię możliwości zademonstrował dopiero w zawodach drużynowych - szybował daleko, w swojej grupie był najlepszy w pierwszej serii i drugi w finale. Miał wielki wkład w pierwszy w historii - brązowy - medal olimpijski zespołu.
Jest jeszcze ten piąty. Piotr Żyła ("Wiewiór"). Przegrał walkę o miejsce w olimpijskim składzie na ostatniej prostej, ale nikt nie ma wątpliwości - jest częścią tej drużyny. Kopalnia cytatów i dobry duch reprezentacji.
Medal to oczywiście również zasługa trenera Stefana Horngachera. Austriak objął kadrę przed poprzednim sezonem i wniósł ją na wyższy poziom. Z nim Polacy zostali drużynowymi mistrzami świata, w tym sezonie był brąz w lotach i teraz brąz olimpijski.
Autor: kz, twis / Źródło: sport.tvn24.pl, PAP