To wielka historia dla każdego z nas. Emocje, jakich większość jeszcze nie przeżyła i już nigdy nie przeżyje - tak przed meczem z Czechami mówi trener reprezentacji Polski Franciszek Smuda. O rywalach Smuda mówi: to oni są faworytami. O swoich podopiecznych: "ich nawet nie trzeba motywować". Początek meczu we Wrocławiu o godzinie 20.45.
Jeżeli uda się pokonać naszych południowych sąsiadów, Polacy awansują do ćwierćfinału. Tym samym osiągną największy sukces od 26 lat i mistrzostw świata w Meksyku. Smuda w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" tonuje jednak nastroje i przekonuje, że "w sobotę to Czesi są faworytami, nie my".
Nie zadziera nosa
Selekcjoner zdaje sobie jednak sprawę z tego, że gdyby się udało to cała grupa pracująca na ten sukces przejdzie do historii. "Franz" obiecuje jednak, że w przypadku ewentualnego awansu a "nie zacznie zadzierać nosa i pozostanie tym samym Smudą". Podkreśla za to, że "do historii mogą przejść chłopaki, przed nimi kariery, całe życie".
Rozpędzona grupa?
Smuda swój optymizm opiera na atmosferze panującej między zawodnikami.
- Ich już nic nie zatrzyma. Ich nawet nie trzeba motywować. Takiej paczki dawno nie widziałem. Mają świetny kontakt. Grupa w tym kształcie przetrwa kilka sezonów, bez względu na wyniki. Za półtora miesiąca wszyscy się zbiorą i rozpoczną walkę w eliminacjach do mistrzostw świata - kończy, wybiegając w przyszłość Smuda.
Autor: bor//kdj / Źródło: "Gazeta Wybocza"