Piątek, 23 września Niektórzy mieli problemy z chodzeniem od urodzenia, inni dopiero od wypadku. Lekarze skazywali większość z nich na wózek inwalidzki. Pacjenci Macieja Abakumowa to przypadki, którym inni rehabilitanci nie dawali wielkich szans na poruszanie się. Jednak urządzenie, które wymyślił pan Maciej, pozwala z dnia na dzień stawiać coraz pewniejsze kroki. W niektórych przypadkach nawet taneczne
Hubert Nowak jeździł na nartach, był ratownikiem pływackim i cieszył sie życiem. Do czasu, gdy 2 stycznia 2006 roku jechał wieczorem odwiedzić koleżankę, a jadący sąsiednim pasem autobus zepchnął jego samochód z drogi. Lekarz, który przyjechał na miejsce, stwierdził zgon i dopiero policjanci robiący zdjęcia wraku zauważyli, że Hubert się rusza. Po długim leczeniu i rehabilitacji miał być przykuty do końca życia do wózka inwalidzkiego. Pojawił się jednak Maciej Abakumow ze swoim pionizatorem.
Jak mówi rehabilitant, swoje cudowne urządzenie stworzył całkowicie sam na bazie uprzęży spadochronowej i wciąż je ulepsza.
- Prace nad tym urządzeniem trwają od 1998 roku. Ono sie cały czas rozwija. Jest kilka wersji. Jedna jest przeznaczona dla szpitali, ale są również wersje przeznaczone dla pacjenta do domu. Sprzęt jest refundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia - mówi.
Spacer w górach
Jego pacjenci zakładają uprzęże i po podwieszeniu się na szynie zaczynają stawiać kroki.
Jedną z takich osób jest Ewa Lorek, która cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Jedyny sposób chodzenia jaki znała, to chodzenie o kulach. Kiedy trafiła na rehabilitację do Macieja Abakumowa, wszystko sie zmieniło. Najpierw kule zamieniła na kijki, a teraz coraz częściej kroki stawia zupełnie samodzielnie.
- Wszyscy do tej pory mówili, że to jest niemożliwe, żebym chodziła bez kul. Aż w końcu spotkałam pana Maćka, który powiedział, że jednak można, więc to było coś niesamowitego. Na początku nie chciałam w to wierzyć, bo przecież tyle lat już próbowałam i nie wychodziło. A teraz nagle ktoś mi mówi, że się da. Super uczucie - mówi Ewa.
- Wczoraj wróciliśmy z Karpacza i Ewa przeszła dwa kilometry samodzielnie. Ja szłam tylko obok - mówi ze wzruszeniem jej mama.
Maserak przed weselem
I ponieważ coś, co dawniej wydawało sie niemożliwe, stało się rzeczywistością, pojawiło sie jeszcze jedno marzenie dziewczyny.
- Teraz mamy wesele w rodzinie i Ewa wytyczyła sobie taki cel, że zatańczy na nim ze wszystkimi swoimi kuzynami i z panem młodym - zdradza jej mama.
Ponieważ Ewa nigdy w życiu nie tańczyła, wezwano prawdziwego specjalistę - Rafała Maseraka. Lekcja z zawodowcem zakończyła się sukcesem, choć Maserak w jej trakcie był równie stanowczy co dla swoich podopiecznych w "Tańcu z Gwiazdami".