Cristiano Ronaldo znów zrobił swoje - trafił tuż po rozpoczęciu meczu z Marokiem. Później portugalska maszyna się zacięła, a mistrzowie Europy do końca drżeli o wynik. Wygrali 1:0.
Murowanym faworytem środowego spotkania byli piłkarze Fernando Santosa. Na początek swojego udziału w mistrzostwach zremisowali po świetnych zawodach z Hiszpanią 3:3. Co naturalne, pierwsze skrzypce grał wtedy Cristiano Ronaldo, który ustrzelił hat-tricka.
A Maroko? Oni najpierw przegrali z Iranem, choć z przebiegu gry byli zdecydowanie lepsi od rywali, stworzyli sobie mnóstwo sytuacji, ale byli nieskuteczni. Z meczów z Portugalią wspomnienia mają jednak kapitalne. Podczas mundialu sprzed 32 lat, w grupie, w której grała także Polska, gracze z Afryki wygrali 3:1 i z pierwszego miejsca awansowali do 1/8 finału.
Znów ten Ronaldo
To jednak historia, która we wtorek nie miała znaczenia. Marokańczycy zaczęli z wielką ochotą, ale już pierwsza ofensywna akcja przyniosła efekt Portugalii. Krótko rozegrany rzut rożny, dośrodkowanie Joao Moutinho i z gola cieszył się Ronaldo.
Gracze Herve'a Renarda otrzymali cios. Długo nie mogli się otrząsnąć, ale w końcu swój rytm gry odnaleźli. Od początku drugiej połowy Marokańczycy byli stroną dominującą. Pod bramką Rui Patricio co chwilę się kotłowało, ale po raz kolejny odezwały się demony z meczu z Iranem - nieskuteczność.
Portugalczycy mieli problem z opuszczeniem własnej połowy, a kiedy już się to udawało, nieskuteczny był nawet sam Ronaldo. Skończyło się 1:0 i Marokańczycy po raz kolejny mogą mieć pretensje wyłącznie do siebie. Tylko cud może sprawić, że awansują do fazy pucharowej. W ostatniej kolejce grupowej zagrają z Hiszpanią.
Portugalczykom został mecz z Iranem, gdzie znów będą faworytem.
Autor: pqv/twis / Źródło: sport.tvn24.pl