Prezes Polskiego Związku Narciarskiego jest zadowolony z występu swoich podopiecznych w Pjongczangu. - Zaplanowane nadzieje na medal były w skokach narciarskich i to się udało. Gdyby nie wyjątkowy pech w konkursie na obiekcie normalnym, byłby jeszcze jeden krążek - przyznał Apoloniusz Tajner.
Na koreańskie igrzyska Polski Związek Narciarski wysłał 25 z 62 reprezentantów, w tym skoczków, którzy jako jedyni zdobyli medale. Złoto na dużym obiekcie wywalczył Kamil Stoch. W konkursie drużynowym polska drużyna była trzecia.
- Ogólnie ocena jest pozytywna. Zaplanowane nadzieje na medal były w skokach narciarskich i to się udało. Gdyby nie wyjątkowy pech w konkursie na obiekcie normalnym, byłby jeszcze jeden krążek. Kamilowi Stochowi do brązowego medalu zabrakło zaledwie cztery dziesiąte punktów, a trzeba też pamiętać, że po pierwszej serii liderem był Stefan Hula, któremu później wiatr wyjątkowo nie sprzyjał - ocenił Tajner.
Nowa umowa czeka
Po powrocie do kraju Prezes Polskiego Związku zamierza przedłużyć kontrakt z trenerem skoczków Stefanem Horngacherem. Obecna umowa Austriaka wygasa z końcem sezonu. - Odbyłem tutaj rozmowę ze Stefanem i dyrektorem Adamem Małyszem. Była ona długa i bardzo dobra. Złożyłem mu oczywiście propozycję kontynuacji. Praktycznie wszystko sobie omówiliśmy, a do tematu wrócimy po kończących sezon zawodach w Planicy. Stefan wraca teraz do domu, gdzie chce wszystko omówić z rodziną - wyjaśnił prezes. I dodał: - Praktycznie nie rozmawialiśmy o wynagrodzeniu. Stefan uznał, że w tej kwestii na pewno się dogadamy i temat poszedł na bok. Przyznał też, że rozmawiał z prezesem austriackiej federacji Peterem Schroecksnadelem, ale do żadnych ustaleń nie doszło. To na czym mu najbardziej zależy to kwestie z zakresu zaplecza kadry, metodologii treningu, technologii, które umożliwiłyby dalszy rozwój grupy. O szczegółach nie chcę jednak mówić.
Rewolucja w biegach
Tajner skomentował 14. miejsce Justyny Kowalczyk w biegu na 30 kilometrów. Wybitna biegaczka w poprzednich startach w Pjongczangu zajmowała dalekie miejsca od podium, choć na trzech poprzednich igrzyskach zdobywała przynajmniej jeden medal. - Oczywiście tliła się we mnie nadzieja na lepszy wynik, ale już po wcześniejszych startach tutaj było widać, że czegoś jej brakuje. Nie chcę się wdawać z Justyną w dyskusje, jednak moim zdaniem taki rezultat jest po prostu efektem wyeksploatowania organizmu. Rozmawiałem regularnie z trenerem Aleksandrem Wierietielnym i on już ten problem sygnalizował - przyznał prezes Polskiego Związku Narciarskiego. Co w takim razie czeka polskie biegi? - Perspektywiczni są bracia Bury, Dominik i Kamil. Tu zebrali doświadczenie, a za cztery lata na igrzyskach w Pekinie mogą walczyć o znacznie wyższe cele. Do tego dojdzie doświadczony Maciek Staręga, który łamiąc kości dłoni w grudniu mocno sobie utrudnił rywalizację tutaj. Widzę również konieczność podzielenia kadry na kobiecą i męską. Prawdopodobnie trener Janusz Krężelok pozostanie z chłopcami, a kto obejmie dziewczyny, w tym momencie jeszcze nie wiem - zakończył Tajner.
Autor: kz/twis / Źródło: sport.tvn24.pl, PAP