Austriak Marcel Hirscher zdobył złoty medal olimpijski w slalomie gigancie igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. Drugi był Norweg Henrik Kristoffersen, który po drugim spektakularnym zjeździe awansował aż o osiem pozycji.
Po pierwszym przejeździe było jasne, że tylko katastrofa odbierze Hirscherowi złoto. Austriak wypracował sobie ponad półsekundową przewagę nad rywalami. Nie zmarnował tego i zgarnął drugie złoto na koreańskich igrzyskach. Poprzednie wygrał w kombinacji alpejskiej.
- Nie było wcale tak łatwo jak mogą sugerować wyniki. Na początku popełniłem kilka drobnych błędów, ale później złapałem właściwy rytm i tor jazdy. Przed startem czułem ogromne napięcie, z którym ciężko sobie momentami poradzić. Mam wciąż w sobie dużo energii, ale ciekawe, czy zdołam ją utrzymać do slalomu. Dwa złote medale już zdobyłem, ale mam apetyt na jeszcze jeden - przyznał Hirscher na mecie.
Norweska sensacja
Ale to nie Austriak był bohaterem zawodów. Nieoczekiwanie został nim Kristoffersen. Norweg na półmetku był 10. i nie liczył się w walce o medale. W drugiej próbie pojechał jednak brawurowo. Uzyskał najlepszy czas przejazdu i piął się w klasyfikacji. Ostatecznie wylądował na drugiej pozycji.
- To moje najpiękniejsze w karierze drugie miejsce. Marcel jest obecnie nie do pokonania w gigancie, jednak będę z nim walczył. Może za rok, może za dwa lata się uda... W pierwszym przejeździe byłem zdenerwowany, stąd słabszy wynik. Drugi był już lepszy. Teraz wiem, że slalom będą mógł pojechać pełnym gazem - powiedział Kristoffersen.
Brąz zdobył Francuz Alexis Pinturault, który wcześniej wywalczył srebro w kombinacji.
Czołowa trójka olimpijskiej rywalizacji jest identyczna jak w klasyfikacji Pucharu Świata w tej konkurencji.
Bez Polaka
Jedyny reprezentant Biało-Czerwonych na liście startowej Michał Jasiczek zrezygnował z występu.
Autor: kz / Źródło: sport.tvn24.pl