Środa, 22 czerwca - Wstrząs mózgu i złamanie kości nosowej - to tylko niektóre obrażenia, jakich doznała grupa młodych ludzi w Jaśle, po spotkaniu - jak twierdzą - z grupą pijanych policjantów. Sprawę bada prokuratura, ale mieszkańcy mówią, że jeden z funkcjonariuszy, który miał brać udział w całym zdarzeniu, ma już na swoim koncie podobne "akcje".
W nocy z piątku na sobotę w jednym z lokali na obrzeżach Jasła policjanci świętowali przejście na emeryturę dwóch swoich kolegów. Właściciel lokalu mimo, że był wtedy w pracy, nie chce mówić o tym, co działo się chwilę po godzinie pierwszej. - Trafiło akurat na osoby, które są niezwykle wpływowe i nikt wam nic nie powie, bo wszyscy się boją - mówi pytany przez dziennikarzy o szczegóły zdarzenia.
Na imprezie nie zabrakło ścisłego kierownictwa komendy powiatowej policji w Jaśle. Obecny był sam komendant, jego zastępcy i kilkudziesięciu innych policjantów. Z komendantem nie udało się porozmawiać. Natomiast naczelnik wydziału kryminalnego Zbigniew Michoń bagatelizuje całą sprawę - To wyglądało jak każda normalna impreza. Normalne pożegnanie - mówi.
W kolejce po piwo...
Po pierwszej w nocy, trzech pijanych policjantów miało opuść lokal i chwilę potem trafić na grupę nastolatków, którzy chcieli kupić piwo. - Zaczęli coś do nas mówić. Powiedzieliśmy: spokój. Za chwilę jeden do mnie podszedł, chwycił mnie, rzucił na ziemię i zaczął mnie bić. Brat kolegi chciał mnie ratować i też dostał. Ja uciekłem. A potem innego kolegę znaleźliśmy całego we krwi - mówi jeden z pobitych. - Ciemno było wszędzie. Zaczęli się drzeć. Jeden złapał mnie za szyję. Uderzył dwa razy z kolana i w brzuch. Wyrwałem się i uciekłem od niego - dodaje inny.
Do szpitala w Jaśle trafiło trzech mężczyzn w wieku od 19 do 21 lat Wszyscy ze śladami pobicia. - U jednego z mężczyzn stwierdzono złamanie kości nosowej, wstrząśnienie mózgu, ogólne potłuczenia. Natomiast u drugiego mężczyzny jedynie ogólne potłuczenia, bez jakiś istotnych następstw pourazowych - mówi dr Szymon Niemiec ze szpitala w Jaśle, który badał młodych ludzi.
Zwolnienie po ciężkim weekendzie
Na miejsce wezwano radiowóz. Z notatki sporządzonej przez funkcjonariuszy wynika, że na miejscu rozpoznali trzech swoich kolegów z wydziału kryminalnego. Znajomego policjanta wśród napastników rozpoznał też 21-letni Mateusz B. - jeden z pobitych. Policjanci nie przyznają się jednak do winy. Twierdzą, że nie byli uczestnikami żadnej bójki. Po wydarzeniach z weekendu, dwóch z nich poszło na zwolnienie.
- Dla czystości sprawy zajęła się tym prokuratura. Ponieważ na policjantach ciąży odium i według pokrzywdzonych to policjanci atakowali i bili - mówi Paweł Międlar z policji w Rzeszowie. - Czynności przez nas zlecone, będą dopiero wykonywane. W związku z tym, żadnych więcej informacji ponad to, że ta sprawa wpłynęła do nas i będzie prowadzone postępowanie, nie udzielę - mówi Beata Piotrowicz z Prokuratury Rejonowej w Krośnie, do której ostatecznie trafiły akta sprawy
Zły glina jeszcze gorszy glina
Do tej pory, prokuratura nie przesłuchała ani poszkodowanych, ani domniemanych sprawców pobicia. Podejrzewani policjanci zostali odsunięci od obowiązków. - Nie byli wcześniej podejrzewani. Nie było wobec nich większych zastrzeżeń, nie było prowadzone przeciwko nim żadne postępowanie - wyjaśnia Zbigniew Michoń.
Innego zdania jest Tomasz Krupa. Mężczyzna twierdzi że dwa lata temu został pobity przez jednego z podejrzanych policjantów. - Była bójka pod dyskoteką. Wtrąciłem się, rozdzieliłem. No i później przyjechała interwencja. Wzięła tego, który pobił. Chłopak pokazał na mnie, więc wzięli i mnie. Jeden z policjantów złapał mnie za marynarkę i rozdarł ją. Później złapał mnie za szyję, zaczął dusić. Był bardzo agresywny - opowiada mężczyzna.
Ci sami policjanci mieli też brać udział w zatrzymaniu innego mężczyzny podejrzewanego o zabójstwo. Po aresztowaniu, przewieźli go na miejsce zbrodni, i jak twierdzi jego rodzina – brutalnie pobili. Jeszcze tego samego dnia okazało się, że akcja policjantów była pomyłką i mężczyznę zwolniono. - Ich przeszłość zawodowa, również jest przedmiotem analizy. Na pewno o taką analizę, o takie wnioski będą zwracać się prokuratorzy - zapewnia Paweł Międlar.
Jeśli prokuratura przedstawi podejrzanym policjantom zarzuty – mają być zawieszeni w pracy. Zwolnić ich można dopiero po zapadnięciu prawomocnego wyroku.