Środa, 16 września - Kodeks karny jest jednoznaczny. Mamy tutaj do czynienia z pobiciem. Natomiast to, co zrobił Peja, należy zakwalifikować jako podżeganie - wyjaśniał w programie "24 godziny" prawnik Aleksander Pociej. Ale zaznaczył: - Artykuł 217 kodeksu karnego mówi, że jeżeli naruszenie nietykalności wywołało wyzywające zachowanie się pokrzywdzonego, sąd może odstąpić od wymierzenia kary.
- Nie ma żadnej wątpliwości, że gdyby nie Peja, który stoi na scenie i motywuje tych chłopaków, którzy tam zaczynają bić, zapewne nic by się nie stało - mówi Pociej.
Zaznacza jednak, że skutki pobicia 15-latka nie są tak dramatyczne (nie był hospotalizowany), ocena jego czynu będzie łagodniejsza.
"Zwyciężyło zło"
Tymczasem zachowanie Peji krytycznie ocenił hiphopowiec Wojciech Kowalewski, dj BIG-W. - Ludzie, którzy są idolami młodzieży, zamiast nieść im pozytywne przesłanie i brać za nich odpowiedzialność, mówią im takie głupoty. Namawiają do agresji - powiedział na antenie TVN24.
Zachowaniem Peji nie jest zaskoczony Sylwester Latkowski, który w 2001 nakręcił film "Blokersi", gdzie jednym z bohaterów był poznański raper. - Mnie zachowanie Ryszarda Andrzejewskiego nie dziwi. Kiedy ja go poznałem, miał pozytywne przesłanie. To był człowiek, który chciał coś pozytywnego przekazać młodym chłopakom z ulic. Niestety po kilku latach zwyciężyło w nim coś gorszego. Co? Widzimy dzisiaj - stwierdził.
Jego zdaniem, zachowania Peji nie można usprawiedliwić. - To jest 30-kilkuletni mężczyzna, który nawołuje do pobicia 15-letniego chłopca. Nie można tego tłumaczyć tym, że dziecko pokaże coś takiego 30-letniemu mężczyźnie, obytemu w mediach i ze światem koncertowym, i ten tak zareaguje - dodał.
"Peja to wierzchołek"
W obronie Peji stanął wydawca jego płyt, Jacek Caba. Według niego "takie rzeczy" zdarzają się na wszystkich koncertach, nie tylko hip-hopowych. Podkreślił jednak, że wydarzeń z koncertu nie można nazwać "normalnymi". - To co pokazaliście to jest wierzchołek góry lodowej - powiedział w programie "24 godziny". Według niego, tym wierzchołkiem jest incydent Peji, górą zaś - niski poziom edukacji muzycznej młodzieży.
- Porównam to do permanentnej sytuacji w polskim futbolu. Przegrywamy bardzo wysoko jakiś mecz. Ale my nie rozpoczynamy wtedy dyskusji o polskim futbolu, ale wymieniamy nazwisko działacza pana X i Y, a sytuacja się nie zmienia - zakończył.