Igrzyska w Pjongczangu za nami. W Korei Południowej działo się wiele, nawet bardzo. Nie zabrakło historycznych triumfów, ale też wpadek - tych sportowych i tych dopingowych. A jak największą zimową imprezę zapamiętają Polacy, jak widział ją świat?
Igrzyska zakończyły się w niedzielę. Przez 16 dni ponad 2900 sportowców z 92 krajów rywalizowało w 102 konkurencjach. Najwięcej medali - 39, w tym 14 złotych, zdobyli Norwegowie.
- Na tych igrzyskach po raz pierwszy rozegrano konkurencje popularne wśród młodego pokolenia. Technologia cyfrowa umożliwiła większej liczbie ludzi śledzenie wydarzeń na arenach olimpijskich. Uczestniczyła rekordowa liczba krajów. Dlatego z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że były to igrzyska nowych horyzontów. Dziękuję, Pjongczang - mówił podczas ceremonii przewodniczący MKOl Thomas Bach.
Za cztery lata sportowcy spotkają się w chińskim Pekinie, ale za nim to pochylmy się jeszcze nad największymi wydarzeniami z Korei.
Pierwsza w historii
Bez wątpienia jedną z najpiękniejszych historii w Pjongczangu napisała Ester Ledecka. Czeszka przyjechała do Azji jako snowboardowa mistrzyni świata. Było jasne, że w tej konkurencji będzie chciała sięgnąć po złoto. I udało się, ale zanim tego dokonała, zszokowała świat.
Tydzień przed tym, jak wpięła deskę, stanęła na starcie giganta. Pożyczyła narty od Mikaeli Shiffrin i pomknęła w dół. I sprawiła sensację, sięgnęła po złoto. 22-letnia Ester została tym samym pierwszą kobietą w historii, która sięgnęła po dwa mistrzostwa w dwóch różnych dyscyplinach na jednych igrzyskach.
- Od początku spotykałam się z opiniami, że jeśli chcę osiągnąć wielki sukces, to nie mogę łączyć tych sportów. Od kiedy skończyłam czternaście lat, trenerzy powtarzali mi: musisz wybrać specjalizację, bo inaczej bla, bla, bla. Uświadamiałam ich, że to nie wchodzi w grę i jeśli to komuś nie odpowiada, to poszukam innego trenera - skwitowała swój występ w Korei Południowej.
Hokeiści a capella
Świat zapewne zapamięta również reprezentację Olimpijczyków z Rosji w hokeju. Ci na mocy decyzji MKOl nie mogli zagrać pod narodową flagą, co ma związek z licznymi aferami dopingowymi w rosyjskim sporcie.
A że sięgnęli po końcowy triumf, odegrano im hymn, ale nie państwowy, a olimpijski. Sportowcy nic sobie z tego nie zrobili i zaśpiewali w tym czasie rosyjski, łamiąc w ten sposób zasadę MKOl dotyczącą neutralności.
- Wiedzieliśmy, co zamierzamy zrobić - powiedział już po ceremonii jeden z mistrzów Ilja Kowalczuk.
Szczotkarz ze wspomaganiem
Już w pierwszym tygodniu imprezy świat obiegła informacja o pierwszym pozytywnym wyniku kontroli antydopingowej u olimpijczyka. Zaskoczenia nie było - chodziło o Rosjanina, a dokładnie curlera Aleksandra Kruszelnickiego, u którego wykryto meldonium.
Ledwie kilkanaście godzin wcześniej zawodnik ten wywalczył brązowy medal w parze ze swoją żoną Anastazją Bryzgałową. Małżeństwo krążki odebrało, ale z igrzysk wyjechało już bez nich.
W sumie podczas igrzysk wykryto cztery przypadki stosowania niedozwolonych środków.
Królowa Marit
Pjongczang już zawsze będzie kojarzył się również z nieprawdopodobną Marit Bjoergen. Norweska biegaczka mimo niemal 38 lat znów zachwyciła świat i sięgnęła po pięć medali - dwa złote, srebrny i dwa brązowe. Została tym samym najbardziej utytułowaną zawodniczką zimowych igrzysk olimpijskich. W sumie ma aż piętnaście krążków najważniejszych imprez.
Igrzyska w ogóle dla Norwegii były historyczne. 39 medali to najlepszy wynik w historii.
Dwa polskie medale
Z igrzysk z Vancouver (2010) i Soczi (2014) reprezentacja Polski wracała z wynikami ponad stan. I z Kanady, i z Rosji udało się przywieźć po sześć medali. Teraz na powtórkę liczyli tylko najwięksi optymiści i - co zrozumiałe - rozczarowali się .
W Korei Południowej Polacy wywalczyli dwa medale. Po złoto sięgnął Kamil Stoch, a brąz wywalczyła drużyna skoczków. Biało-Czerwoni Azję pożegnali dwudziestym miejscem w klasyfikacji medalowej.
Program tegorocznych igrzysk ułożył się w ten sposób, że kibice nad Wisłą na medal liczyć mogli już drugiego dnia rywalizacji. Zamiast krążka było duże rozczarowanie - czwarte miejsce Stocha i piąte Stefana Huli.
Później było już pięknie. Stoch sięgnął po złoto na dużej skoczni, a drużyna po brąz. - Nie czułem wielkiej presji przez ten tydzień. Najgorsza jest ta presja, którą sami sobie narzucamy. Ja natomiast starałem się na nic nie nastawiać, robić wszystko z uśmiechem i po prostu w siebie wierzyć. Czułem, że jestem dobrze przygotowany, że stać mnie na wiele - mówił po trzecim olimpijskim złocie w karierze Stoch.
Dla Orłów impreza zatem bardzo udana, ale niestety z Polaków wyłącznie dla nich.
Sławny Sochowicz
Jeszcze zanim cieszyliśmy się z medalu, na świecie głośno zrobiło się o polskim saneczkarzu Mateuszu Sochowiczu.
Był mróz i wiatr, a nasz olimpijczyk ruszył na sankach bez maski na twarz. Ślizgał się na torze nawet 130 kilometrów na godzinę. Na własne ryzyko i z własnej winy, bo maskę tuż przed startem zgubił. Medalu nie zdobył, ale sławę - owszem.
"W d***, g*** widzieliście"
Start na igrzyskach nie udał się polskim biathlonistkom, za co najbardziej oberwało się Weronice Nowakowskiej. Ta krytyki nie wytrzymała, hejterom odpowiedziała mocno nie parlamentarnie. "W d***, g*** widzieliście" - kierowała do niesfornych kibiców w mediach społecznościowych.
Później słów pożałowała i musiała się tłumaczyć.
Autor: pqv/twis / Źródło: sport.tvn24.pl