- Jesteśmy po spotkaniu z władzami miasta, dostaliśmy zapewnienie, że Śląsk nie upadnie, więc jesteśmy pełni optymizmu. Zresztą atmosferą w drużynie nie zachwiały ani problemy finansowe, ani sytuacja między Kaźmierczakiem a Gikiewiczem - zapewnia w rozmowie z portalem ekstraklasa.tv Sebastian Mila, kapitan Śląska Wrocław.
Śląsk Wrocław od dłuższego czasu zmaga się z problemami finansowymi. Niektórzy zawodnicy czekają jeszcze na premię za zdobycie mistrzostwa Polski z 2011 roku, a dziś Śląsk trafił na czarną listę UEFA nie nieuregulowane zobowiązania finansowe. Mało tego, kilka miesięcy temu klubowi groził nawet upadek, a w sądzie czekał już wniosek o upadłość układową. Mimo to Sebastian Mila jest przekonany, że włodarze miasta nie dopuszczą do wymazania klubu z piłkarskiej mapy Polski. - Lada dzień miasto ma odkupić od Zygmunta Solorza-Żaka jego pakiet akcji. Jesteśmy już po spotkaniu z władzami miasta i jesteśmy pełni optymizmu. Dostaliśmy obietnicę, że wszystkie zobowiązania zostaną uregulowane, jakieś tam pieniądze zaczynają już trafiać na konta zawodników, więc wygląda to wszystko bardzo obiecująco, a nasze zaufanie do miasta rośnie - cieszy się Mila w rozmowie z portalem ekstraklasa.tv. Atmosfery nic nie zniszczy Kapitan 8. zespołu T-Mobile Ekstraklasy zapewnia, że choć w ostatnim czasie nagromadziło się wokół Śląska wiele problemów, atmosfera w drużynie jest bardzo dobra. - Szatnią nie zachwiały ani problemy finansowe klubu, ani tak szeroko opisywana przez media kłótnia Przemka Kaźmierczaka z Rafałem Gikiewiczem. Takie rzeczy zdarzają się pewnie w każdej drużynie. Jak w jednym miejscu znajdzie się 20 facetów, z których każdy uważa, że to on jest najlepszy, to bywa różnie. Zgrzyty się zdarzają i będą zdarzały, ale zapewniam, że "Giki" i "Kaz" wszystko sobie wyjaśnili - mówi Mila. Co dzieje się w szatni, zostaje w szatni 30-krotny reprezentant Polski przyznał, że sprawa ostrej wymiany zdań między piłkarzami niepotrzebnie wyszła do mediów. - Jest taka zasada, że pewne rzeczy nie powinny wychodzić poza szatnię. I tutaj nikt z zawodników się mediom nie skarżył. Świadkami byli jednak także inni ludzie, nie piłkarze, przez których cała sprawa została nagłośniona - kończy Mila.
Autor: Robert Iwanek, ekstraklasa.tv