Aleksander Pietrzak w swoim pełnometrażowym debiucie "Juliusz" obrazuje rzeczywistość pełną absurdów, z pozoru nic nieznaczących przypadków, a jednocześnie ciepłą i przez dłuższe momenty zabawną.
Tytułowym bohaterem pełnometrażowego debiutu Aleksandra Pietrzaka jest uporządkowany nauczyciel plastyki, który ma wyjątkowo skomplikowaną relację z ojcem. A to za sprawą przede wszystkim stylu życia tego drugiego, nieustająco imprezującego artysty malarza.
Kiedy senior przeżyje drugi zawał serca, a mimo to odmówi zmiany dotychczasowego trybu funkcjonowania, Juliusz będzie musiał znaleźć sposób na to, by nieco go okiełznać i wpłynąć na jego zachowanie.
Remedium na bolączki bohatera wydawać się będzie przypadkowo poznana, beztroska lekarka weterynarii – Dorota. Nikt chyba nie spodziewał się, że prawdziwe problemy dopiero nadchodzą.
W swoim debiucie Pietrzak wraca do tematu, który zasygnalizował już w krótkim metrażu "Ja i mój tata". Niełatwe, chwilami toksyczne relacje pomiędzy ojcem a synem stają się dla niego sposobem na obserwację rzeczywistości. Pełną absurdów, z pozoru nic nieznaczących przypadków, a jednocześnie ciepłą i przez dłuższe momenty zabawną.
"Juliusz" to dla debiutanta skok na głęboką wodę, w końcu wielu reżyserów powtarza, że komedia jest najtrudniejszym z filmowych gatunków.
Autor: tmw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Foto: Gigant Films/"Juliusz"