Ivan Rakitić, jeden z bohaterów chorwackiej reprezentacji, rozgrywa kosmiczny turniej. Ma też na koncie kosmiczną liczbę spotkań rozegranych w sezonie, bo przecież on wakacji jeszcze nie miał. Co więcej, dzień przed półfinałem walczył z chorobą. Oczywiście wygrał.
Sześć meczów, trzy dogrywki. W nogach 630 minut. Chorwaci mają prawo czuć się wyczerpani. Do rozegrania mają jeszcze jednio spotkanie, to o złoto w niedzielnym finale z Francją. Jeśli Rakitić w nim wystąpi - a nic nie wskazuje, żeby miało być inaczej - rozegra 71. mecz w tym sezonie. To największa liczba występów ze wszystkich grających zawodowo piłkarzy na świecie. Przegoni tym samym Brazylijczyka Williana, któremu licznik zatrzymał się wraz z końcem mundialu Canarinhos na 70 grach.
Stracili gola, i tak wygrali
Ivan w środę długo nie zamierzał schodzić z boiska, dumny paradował na nim nawet w slipkach, bo strój oddał kibicom. Gry i awansu do finału osobiście pogratulował mu selekcjoner pokonanych Gareth Southgate. Rakitić z Anglią rozegrał swój najlepszy mecz na tych mistrzostwach. - To zwycięstwo pokazuje, jakie jest morale naszego zespołu. To niesamowite. W piątej minucie straciliśmy gola, a później musieliśmy grać trzecią dogrywkę w ciągu dziesięciu dni, a na koniec i tak wygraliśmy - nie mógł się nacieszyć pomocnik Barcelony w rozmowie ze szwajcarską gazetą "Der Bund".
Chorwacki pomocnik urodził się w Szwajcarii, to tam zaczynał stawiać pierwsze piłkarskie kroki.
Miał nie zagrać
On i jego koledzy nie myślą o zmęczeniu. - Teraz, gdy jesteśmy w finale, chcemy tytułu - zapowiedział. Ujawnił też, że dzień przed meczem nie był pewny, czy zagra z Anglikami. - Miałem 39 stopni gorączki. Myślałem, że nie wystąpię. Ale zagrałem - stwierdził. Zagrał i to jak.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl