Przebywał z reprezentacją 24 godziny na dobę i nagrywał. Dzięki filmom Łukasza Wiśniowskiego kibice mogli z bliska poznać polskich piłkarzy podczas Euro. - Granice przesunęliśmy daleko. A cenzury nie było - zapewnia dziennikarz.
Filmy nagrywane przez Wiśniowskiego z Łączy nas piłka, serwisu należącego do PZPN, w trakcie eliminacji do Euro i podczas mistrzostw pokazywały życie codzienne kadrowiczów. Fani mogli na nich zobaczyć, jak trenują i odpoczywają nasi piłkarze. Przede wszystkim jednak mogli ich poznać prywatnie i dowiedzieć się, jakimi są ludźmi.
Do kogo i kiedy podejść
Wiśniowski starał się, by jego nagrania były bardzo naturalne. Aby osiągnąć taki efekt, potrzebował sporo czasu na zbudowanie relacji z piłkarzami. Ostatecznie nabrali zaufania i się przed nim otworzyli.
- Granice przesunęliśmy daleko - mówi dziennikarz Łączy nas piłka. - Na tyle dobrze poznałem tę grupę, że teraz sam wiem, na ile mogę się posunąć. Każdy z piłkarzy inaczej postrzega tę konwencję. Musisz czuć intuicyjnie, do kogo i kiedy podejść. Mieliśmy na celu, by piłkarzy pokazać w jak najbardziej naturalnych warunkach. I to się udało - cieszy się.
Nie zobaczymy, jak jedzą
Czy były zatem sprawy, które nie zostały pokazane kibicom?
- W pewne rzeczy nie wchodzimy, bo np. nie życzy sobie tego trener Adam Nawałka - tłumaczy Wiśniowski. - Chodzi o odprawy przedmeczowe czy jakieś taktyczne spotkania. Mamy też taką zasadę, że nigdy nie nagrywamy piłkarzy przy posiłku. Uważamy, że to niespecjalnie wygląda, jak ludzie jedzą i dlatego nie zaglądamy im do talerza. A czy musimy coś cenzurować? Nie ma tu cenzury i nikt nad nami nie siedzi podczas montażu. Staramy się tylko dokładnie wysłuchać, czy nie padają słowa uważane za wulgarne. Naszymi odbiorcami są nie tylko ludzie dorośli, ale także dzieci - dodaje.
Nasi piłkarze w trakcie Euro dali się poznać nie tylko jako świetni sportowcy, ale i jako normalni, uśmiechnięci młodzi ludzie.
Autor: dasz / Źródło: sport.tvn24.pl